Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damian Jeszke wrócił do Radomia. Chce pomóc Hydtrotruckowi powrócić do ekstraklasy koszykarzy

Kacper Siekański
Po pięciu latach Damian Jeszke wraca do radomskiej drużyny koszykarskiej.
Po pięciu latach Damian Jeszke wraca do radomskiej drużyny koszykarskiej. Sylwester Szymczak
Dlaczego 27-latek zdecydował się na powrót do Radomia? Jak zapamiętał pierwszą przygodę z radomską koszykówką? Do czego będzie dążył koszykarz w nadchodzącym sezonie? Wszystko na ten temat w rozmowie z Damianem Jeszke - nowym-starym zawodnikiem radomskiego HydroTrucku.

Co skłoniło Cię do tego, aby po 5 latach wrócić do Radomia i zasilić szeregi Hydrotrucka?
- Przede wszystkim to, że znam to miasto, wiem mniej więcej, czego mogę się spodziewać, bo osoby w klubie się nie zmieniły. Wiadomo, zmienił się główny sponsor, ale powiedzmy pracownicy, którzy tam pracowali, większość z tego, co wiem, została, na pewno osoba trenera, z którym grałem przez te cztery lata w Radomiu razem na boisku i po prostu odbyliśmy rozmowę. Myślę, że obaj jesteśmy w takim położeniu, że chcemy coś udowodnić i po prostu odbudować się mocno zarówno sportowo, jak i mentalnie. Na pewno pomysł, jeśli chodzi o zejście do 1 ligi, to Radom był pierwszą drużyną, o której bym pomyślał, żeby to zrobić.

Myślałeś ewentualnie jeszcze nad jakąś drużyną, czy od razu wiedziałeś, że to będzie Radom?
- Ten okres pomiędzy sezonami jest zawsze taką niewiadomą, jeżeli ktoś nie ma kontraktu podpisanego na dłuższy okres - dwu-, trzyletni. Jeżeli w moim przypadku, gdzie miałem kontrakt podpisywany rok po roku i tak samo było w ostatnim sezonie, gdzie w Lublinie skończył mi się po roku ten kontrakt, więc ten okres jest zawsze taką niepewną. Odzywają się różne drużyny, więc zarówno zawodnik jak i trenerzy, tak samo agenci po prostu rozważają najlepszą opcję. Od początku Radom się przebijał, ale były oczywiście inne drużyny, po dłuższych rozmowach, po dłuższym moim namyśle padło na Radom w sumie dosyć szybko i tak to wygląda.

Znasz tutaj całe to środowisko radomskie, klimat, także to też będzie dla Ciebie dużo łatwiej jeżeli chodzi o takie ponowne przystosowanie się. Gdzieś przeczytałem, że w Radomiu zdawałeś między innymi egzamin na prawo jazdy i maturę.
- Tak jest. Radom naprawdę bardzo miło wspominam, bo tam zaczęła się ogólnie moja cała przygoda taka z poważniejszą koszykówką, tam debiutowałem w Ekstraklasie.

Był to mecz z Siarką Tarnobrzeg.
- Tak jest. W pierwszym meczu z Siarką Tarnobrzeg. To był mój debiut w Ekstraklasie i od tego momentu rozegrałem dziesięć sezonów w Ekstraklasie także wszystko, cała ta przygoda się tam zaczęła taka poważniejsza no i do tego, wiadomo, doszły też aspekty pozasportowe takie jak matura czy prawo jazdy i w sumie tam też się zaczęła moja prywatna przygoda, bo tam zacząłem spotykać się z moją obecną żoną i wszystkie takie wspomnienia są bardzo pozytywne i na pewno bardzo dobrze kojarzy mi się to miasto plus, wiadomo, kibice, których też bardzo dobrze wspominam.

Był to ogólnie bardzo dobry okres dla koszykówki w Radomiu, bo praktycznie cały czas utrzymywaliśmy się na topie. W każdym roku wchodziliśmy do fazy play-off. W jednym sezonie zdobyliśmy wicemistrzostwo, Puchar Polski, Superpuchar Polski, graliśmy w Champions League, graliśmy w FIBA Europe Cup, także jest naprawdę bardzo dużo rzeczy, które każdy zawodnik zapamiętał i na pewno to jest taki fajny powrót.

Zgadza się. Można powiedzieć, cytując klasyka, że wszystko "zaczęło się w Radomiu".
- No tak, zgadza się, to prawda, dlatego tym bardziej się cieszę na ten sezon, bo na pewno wszystkie wspomnienia wrócą jeszcze bardziej i miejmy nadzieję, że ten rok będzie tak samo udany jak moje poprzednie lata tutaj.

Konsultowałeś z kimś sprawę powrotu do Radomia czy była to indywidualna decyzja?
- Ja generalnie każdy ruch konsultuję w sumie z wieloma osobami. Wiadomo, pierwszą osobą, z którą to robię jest agent z tego względu, że razem w tym uczestniczymy czy to w negocjacjach, czy po prostu w omawianiu umowy, w podjęciu jakichś tam ruchów sportowych. Kolejnymi osobami no to jest moja żona plus moi rodzice plus najbliżsi czy to żony, czy moi, czy brat. Jest naprawdę dużo osób, z którymi rozmawiam, naradzam się. Wiem, że zawsze będą chcieli doradzić mi jak najlepiej i analizujemy to wszyscy razem i wiadomo, że główna decyzja należy do mnie, ale ja bardzo lubię posłuchać rad innych osób. Zawsze są to dodatkowe bodźce i tak to wygląda.

W latach 2013-2017 reprezentowałeś już barwy radomskiej drużyny koszykarskiej. Wówczas była to Rosa Radom. Jak wspominasz swoją pierwszą przygodę z zespołem?
- Ja na początku byłem jeszcze uczniem Szkoły Mistrzostwa Sportowego we Władysławowie. Zdecydowałem się na taki ruch, żeby odejść z Cetniewa. Trener Kamiński rozmawiał z moim agentem, że chciałby, żebym dołączył do drużyny. Wiadomo, jako wtedy siedemnastoletni chłopak byłem bardzo tym podekscytowany i pierwsza przygoda była fajna. Trafiłem do drużyny, gdzie było bardzo dużo doświadczonych zawodników, których wcześniej mogłem oglądać tylko w telewizji bo był właśnie Robert Witka, Łukasz Majewski, Kuba Dłoniak, obecny prezes Piotr Kardaś, obecny zawodnik Kuba Zalewski, wtedy był jeszcze Kamil Łączyński - nie był w tamtym sezonie [2013/2014 - przyp. autora] starym zawodnikiem, ale na pewno był już doświadczonym, jeszcze był Hubert Radke plus obcokrajowcy. Na początku trochę się bałem właśnie ze względu na różnicę wieku, bo czułem taki duży respekt wobec tych wszystkich zawodników i chciałem sobie wywalczyć jakieś tam minuty i przy okazji dużo się nauczyć, bo nawet nie grało się powiedzmy w meczach jakoś bardzo dużo, ale oczywiście tego się spodziewałem.

Starałem się wyciągać z każdych treningów jak najwięcej, do tego jeszcze był trener Kamiński, który chciał mi zaufać, chciał ze mną pracować i ta pierwsza przygoda była naprawdę bardzo fajna. Z tego, co pamiętam, weszliśmy do play-offów, graliśmy o trzecie miejsce z Treflem Sopot. Niestety się nie udało. Zajęliśmy czwarte miejsce więc uważam, że ten pierwszy sezon również był taki owocny.

W Rosie rozwinąłeś skrzydła.
- Tak, na pewno bardzo mi tu dużo dało, bo poza tym, że byłem w pierwszej drużynie, super było to, że było na początku zaplecze drugoligowe, później było zaplecze pierwszoligowe, gdzie też zawodnicy, którzy nie łapali tam [w pierwszym zespole - przyp. autora] jakoś bardzo dużo minut i mieli jeszcze siłę grać, mieli możliwość, żeby zejść gdzieś tam na zaplecze. To było bardzo fajnie wszystko zapewnione. Wtedy prezesem zarządu był Pan Roman Saczywko i Pan Przemek Saczywko i to wszystko było naprawdę bardzo fajnie poukładane. Było to widać, że był to taki fajny projekt, który naprawdę pomógł młodym zawodnikom się rozwijać. Do tego w późniejszych latach doszły rozgrywki międzynarodowe i uważam, że to był taki najlepszy czas jeśli chodzi o koszykówkę w Radomiu. Bardzo się cieszę, że mogłem być tego uczestnikiem.

Następnym twoim przystankiem w karierze był AZS Koszalin. Miało to miejsce między czerwcem 2017 roku a marcem 2018 roku. Zagrałeś w 24 meczach, podczas których spędziłeś na parkiecie prawie 700 minut, co daje średnią prawie 30 minut/spotkanie. Zdobyłeś dla ekipy aż 225 punktów, co daje średnią aż 9,4 punktu/mecz. Zaliczyłeś 24 zbiórki w ataku i 83 w obronie. Zaryzykujmy tezę, że był to najlepszy sezon w twojej karierze.
- Tak, na pewno jeśli chodzi o statystyki indywidualne to tak, to był mój najlepszy sezon. Po czterech latach trafiłem z Radomia do Koszalina powiedzmy z jakimś tam doświadczeniem, wiadomo, nie jakimś ogromnym, ale już trochę tego ogrania miałem czy to w Ekstraklasie, czy to właśnie na parkietach europejskich i tak fajnie zmieniłem to środowisko i fajnie się ułożył ten sezon. Drużynowo nie szło nam zbytnio dobrze, ale na pewno indywidualnie, na początku, podczas rozmów, wiedziałem, że trener widzi mnie jako tego podstawowego zawodnika i to mnie bardzo przekonało, żeby iść do tej drużyny i po prostu chciałem się odwdzięczyć tym zaufaniem, którym obdarowali mnie prezes Doliński z Koszalina czy trener Szczubiał. No na pewno można uznać, że indywidualne statystyki były najlepsze w karierze. Wtedy jeszcze byłem młodym zawodnikiem, miałem 21-22 lata więc to też był taki dodatkowy plus, że niby z jakimś tam ograniem, ale wciąż byłem młodym zawodnikiem. Władze i trener postanowili dać mi szansę i myślę, że odwdzięczyłem im się dobra grą, ale niestety, tak jak wspomniałem, drużynowo to nie szło nam najlepiej i różnie bywało.

Po występach w Rosie Radom i AZS-ie Koszalin grałeś w Polskim Cukrze Toruń, a także Treflu Sopot. Mając za sobą udane sezony w drużynach z Mazowsza i Pomorza Zachodniego czułeś na sobie większą presję, aby utrzymać dobrą dyspozycję?
- Oczywiście, że tak. Akurat była taka sytuacja, że grając w Koszalinie agent zadzwonił do mnie z propozycją drużyny z Torunia. To ogólnie wszystko trwało część sezonu, bo była taka sytuacja, że w Koszalinie już nie mieliśmy zupełnie szans, żeby wejść do fazy play-off. Toruń zadzwonił do mojego agenta z propozycją, czy nie chciałbym dołączyć do drużyny, która miała już ten play-off zagwarantowany i podpisaliśmy z klubem z Koszalina ugodę. Stwierdziliśmy, że ten sezon indywidualnie dla mnie jest dobry i to było takie zwieńczenie tego wszystkiego. Poszliśmy za ciosem. Przeniosłem się do Torunia. Zdobyliśmy brązowy medal, także ta presja na pewno jest inna niż jak przychodziłem do Radomia, gdzie byłem tym młodym, niedoświadczonym zawodnikiem, od którego tak naprawdę nie oczekiwało się zbyt wiele, bo taka jest naturalna kolej rzeczy, że najpierw trzeba coś pokazać, udowodnić, żeby później te oczekiwania wzrastały i tak było już praktycznie w przypadku każdych przenosin do innego klubu.

Przychodząc do Koszalina, miałem na koncie srebrny medal plus Puchar Polski. Później idąc z Torunia do Trefla miałem na koncie dodatkowo jeszcze brązowy medal plus ten udany sezon dlatego wiadomo, że w każdym klubie, z każdym sezonem i z jakimiś tam małymi sukcesami to te oczekiwania wzrastają także na pewno tak to wygląda.

Jesteś zawodnikiem grającym na pozycji skrzydłowego. Od koszykarza tego typu wymaga się wysokiego poziomu zarówno w obronie, jak i ataku. Ty czujesz się lepiej w defensywie czy ofensywie i dlaczego?
- Wiadomo, że każdy zawodnik, może nie każdy, 80 procent zawodników lepiej czuje się na pewno w ataku, bo jest to wygodniejsze i można rzucać do kosza. O to w tym wszystkim chodzi. Także w ataku na pewno czuje się lepiej. Jeśli chodzi o obronę, czuje się lepiej w obronie drużynowej niż indywidualnej. Wolę być gdzieś powiedzmy w pomocy, również udzielać tej pomocy, pomagać w jakiejś przegranej sytuacji niż na przykład bronić indywidualnie jeden na jeden. Wiem, że jest to mój taki element do poprawy nad którym pracuję. Także tak to wygląda.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Przed powrotem do Radomia byłeś graczem Startu Lublin. W ciągu ostatniego roku twoja rola w zespole była mniejsza, nastąpiła też zniżka formy. Jak myślisz, z czego to wynikało?
- Było bardzo dużo czynników. Na pewno jednym z nich było to, że poprzedni sezon zaczęliśmy bardzo źle, bo zaczęliśmy bodajże bilansem 0:6. Nastąpiła zmiana trenera, więc zupełnie nowy system. Do tego doszła zmiana wielu zawodników, jakieś moje osobiste sprawy, które też na pewno trochę się przekładały na psychikę i myślę, że ten sezon był na pewno ciężkim sportowo, bo nie szło nam na początku, później te głowy trochę siadały także to wszystko się nawarstwiało, osobiste problemy drużynowe, problemy w klubie i ten sezon był naprawdę bardzo ciężki. Myślę, że przyszedł w końcu taki moment, żeby się mocno odbudować i wrócić na właściwe tory.

Właśnie, oby ta odbudowa, to odrodzenie nastąpiło w Hydrotrucku Radom. Każdy ma życzenia, każdy ma jakieś cele, jakie ty masz cele na nadchodzący sezon i czego będziesz od siebie oczekiwał?
- Moje cele to jest jeden cel: wygrać pierwszą ligę i znowu przywrócić Ekstraklasę do Radomia. To jest mój główny cel, a oczekiwania wobec siebie są takie, żeby w każdym spotkaniu dać z siebie wszystko i pomóc drużynie odnosić zwycięstwa mecz po meczu i to są jedyne cele i oczekiwania.
Dziękuję za rozmowę.

Damian Jeszke
Ma 27 lat i pochodzi z Chełmna. Jest zawodnikiem występującym na pozycji skrzydłowego. Reprezentant Polski w kategoriach juniorskich. Swoją karierę rozpoczynał w Młodzieżowym Chełmińskim Klubie Koszykarskim. Później grywał w Polapaku Świecie, Novum Bydgoszcz, GTK Gdynia oraz SMSie PZKosz Władysławowo. Od 2013 do 2017 roku zawodnik Rosy Radom, następnie występował w AZS Koszalin, Polski Cukier Toruń, Trefl Sopot oraz Start Lublin. Po pięciu latach Jeszke wrócił do Radomia, aby pomóc Hydrotruckowi wrócić do ekstraklasy.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie