Rozmawia się z nimi trudno, bo dla nich wojna to nie film fabularny oglądany w kapciach, ale jak najbardziej prawdziwe życie.
- Coś cię zaskoczyło, zdziwiło w Radomiu najbardziej ? - pytamy młodą Ukrainkę, która przyjechała z Kijowa. - Owszem. Maseczki. Niektórzy noszą u was na twarzy maseczki – odpowiada. - Co takiego? Okazało się, że w samym Kijowie, ale też nigdzie po drodze nie widziała nikogo w maseczce. Wojna w 100 procentach wyleczyła wszystkich z Sars-Cov-2. Jak ręką odjął. W jednej chwili wszyscy zapomnieli o Covid-19 i o tym, że w ogóle coś takiego istniało, albo jeszcze istnieje. Nikt nie pamięta o koronawirusie.
Ukraińcy przywożą ze sobą historie i opowieści, które mogą zaskakiwać. Jedna z kobiet przyjechała do Radomia, chociaż ma na zachodzie Europy krewnych Rosjan. Nie potrafi jednak z nimi zupełnie rozmawiać. Nie chciała do nich jechać. Wszyscy niby świetnie mówią po rosyjsku, są „pół Rosjanami – pół Ukraińcami”, „ćwierć Rosjanami, albo „w ogóle Rosjanami”, ale wytworzyły się osobliwe nowomowy, metajęzyki. - Rozmawialiśmy przez internet. Oni coś opowiadają o tym, że na Ukrainie nazizm, faszyzm. Z której strony ja jestem faszystka, albo nazistka? Przecież znają mnie od dziecka. Jesteśmy rodziną. Skąd to się bierze? - dziwi się kobieta.
Sporo osób z Ukrainy wybiera coś dla siebie z ubrań pozostawionych przez darczyńców. Dla wielu jest to dość krępująca sytuacja. Niektórzy dopiero wtedy zaczynają widzieć wyraźnie, że to nie jest ich zagraniczna wycieczka tylko, że są prawdziwymi uchodźcami. Dlaczego te ubrania są ważne? Wystarczy uważnie popatrzeć na gromadki Ukraińców, którzy docierają do nas z małymi plecakami, niewielkimi bagażami. Potem trzeba zobaczyć w telewizji jak oblegane są tysiącami ludzi pociągi, które mają jechać ze Lwowa do Polski. Były przypadki, że ktoś próbował złapać się jadącego pociągu. Teraz dalej wyobraźmy sobie, że ktoś z dzieckiem na ręku i wielką walizą próbuje wedrzeć się do pociągu i mamy odpowiedź. Nie da się. I już wiemy, dlaczego mają ze sobą mało ubrań i dlaczego dla nich artykułem pierwszej potrzeby nie jest zupa, tylko bielizna.
Jeśli chcemy pomagać Ukraińcom musimy uczyć się ich teraźniejszego świata. Internet, wifi, powerbank, ładowarka, karta telefoniczna ratują życie. Dlaczego? Wielu z nich zostawiło w Żytomierzu, Odessie starych, schorowanych rodziców, którzy nie są w stanie szybko zbiec do piwnicy, a w wielu miejscach alarmy odzywają się co parę godzin. Trzeba ostrożnie pytać co robi mąż, chłopak. Najpewniej jest w Gwardii Narodowej, czyli terytorialsach i marznie na froncie. Putinowskie cyberwojska nie odcięły Ukrainy od Internetu, więc można się łączyć z mężem, który jest na froncie, schorowanymi rodzicami. Gdy ktoś nie odbiera telefonu, albo nie można się połączyć facebookiem, nie chce się żyć. To najprostsza odpowiedź.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?