Dramat w Domu Pomocy Społecznej w Tomczycach pod Grójcem. - Jesteśmy wykończeni - mówią pracownicy. Chory jest dyrektor placówki

Domy Pomocy Społecznej w Niedabylu i Starym Goździe w powiecie białobrzeskim oraz w Tomczycach w powiecie grójeckim to placówki w naszym regionie, które zostały najwcześniej zaatakowane przez koronawirusa. We wszystkich doszło do zakażeń i we wszystkich pojawiły się podobne dramatyczne problemy. Ośrodki zostały objęte kwarantanną, wszędzie pojawił się problem z odizolowaniem chorych od zdrowych, zapewnieniem zmienników do opieki nad pensjonariuszami i zapewnieniem środków ochrony osobistej, ale też żywności.

Jeszcze w piątek we wszystkich trzech ośrodkach bram wejściowych strzegli policjanci nie zezwalający nikomu wejść, ani wyjść bez zezwolenia, a dostawy artykułów odbywały się z zachowaniem rygorystycznych zasad. Okazało się, że w Niedabylu ostatnie testy wszystkich pracowników i podopiecznych okazały się negatywne, siedem osób mogło więc opuścić budynek i pójść do święta do domu. Zastąpiło ich pięciu pracowników, którzy do tej pory przebywali w domu i zdecydowali się zastąpić koleżanki i kolegów z pracy.

Wciąż dramat przeżywają natomiast wszyscy „uwięzieni” w Tomczycach. Przypomnijmy sanepid w Grójcu objął kwarantanną 88 pensjonariuszy i 30 pracowników Domu Pomocy Społecznej w Tomczycach na początku kwietnia, po tym jak okazało się, że koronawirusem zakażona jest jedna pielęgniarka. Testy potwierdziły wirusa u 69 osób – pracowników i podopiecznych placówki. Od tej pory personel placówki błagał o pomoc – przede wszystkim o ewakuację chorych, pomoc kadrową i dostarczenie środków ochrony osobistej. Część osób poddanych kwarantannie gorączkowała. W końcu do placówki dotarła lekarka, która stwierdziła, że dyrektor DPS Marek Beresiński wymaga hospitalizacji. Przysłano po niego karetkę z Warszawy.

Nie udało nam się skontaktować ze starostą grójeckim Krzysztofem Ambroziakiem. Chcieliśmy go spytać w poniedziałek o sytuację w podległym mu Domu Pomocy Społecznej w Tomczycach. Rozmawialiśmy natomiast telefonicznie z pracownikiem placówki , który poprosił o anonimowość.

- Czy jesteśmy zmęczeni i wyczerpani? My jesteśmy wykończeni od pierwszego dnia. Z tego co się zorientowałem troje wolontariuszy, którzy przyszli z zewnątrz pomóc nam, w niedzielę nas opuścili. Zresztą jeden z nich był „pozytywny” - powiedział pracownik placówki.

W szpitalu w Warszawie przebywa zarażony koronawirusem Marek Beresiński. - Mąż czuje się już lepiej, ale rozmawiamy przez telefon tylko po kilka minut, bo to go bardzo męczy - mówi żona dyrektora Anna Beresińska. Dodaje, że z ogromnym zdziwieniem przyjęła to, iż ona nie otrzymała żadnych instrukcji z sanepidu. - Nie przeprowadzono na mnie testu, ale może to i lepiej, każdy kontakt grozi zakażeniem, ale dlaczego nikt nie skierował mnie na kwarantannę? - pyta Anna Beresińska.

Dodała, że sama wysłała się na kwarantannę, bo mieszka w domku jednorodzinnym w Radomiu, zakupy robią jej znajomi. Nie wie co się dzieje w Tomczycach. - Mąż tam dzwoni, ale dla niego każdy krótki telefon to wielki wysiłek. Słyszałam, że troje pracowników, którzy podczas ogłoszenia kwarantanny były poza DPS, zdecydowały się wrócić do pracy, ale nie wiem co tam się teraz dzieje – mówi Anna Beresińska.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE: