Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwaj radomianie pokazali nam swoje zwykłe - niezwykłe auta (zdjęcia)

Ewelina WITKOWSKA [email protected]
- Nawet nie myślimy o sprzedaży naszych samochodów – mówią (od lewej) Piotr Furman i Karol Pudzianowski. – Niech nabierają wartości.
- Nawet nie myślimy o sprzedaży naszych samochodów – mówią (od lewej) Piotr Furman i Karol Pudzianowski. – Niech nabierają wartości. Piotr Furman
Fiat 125p i Polonez to oczka w głowie ich właścicieli. Jeżdżą nimi tylko w lecie.
- Uwielbiam ten moment, kiedy wsiadam do tego auta i przekręcam kluczyk – mówi Piotr.
- Uwielbiam ten moment, kiedy wsiadam do tego auta i przekręcam kluczyk – mówi Piotr.

- Uwielbiam ten moment, kiedy wsiadam do tego auta i przekręcam kluczyk - mówi Piotr.

Nie mają klimatyzacji, elektroniki i nowoczesnych systemów, w które są teraz wyposażone nowe auta. Mają za to dusze - przekonują Piotr Furman i Karol Pudzianowski, miłośnicy starych samochodów. Dwóch radomian zakochało się w autach rodem z Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej: Piotr w Fiacie 125p, a Karol w Polonezie.

Obaj znają się od lat i obaj mają wielki sentyment do starych aut. Karolowi Pudzianowskiemu "poldek" przypomina beztroskie dziecięce lata, bo dziadek woził go takim wozem do przedszkola. Piotr Furman jest fanem motoryzacji, a "fiaciora" kupił, bo chciał stworzyć replikę słynnej taksówki 1313 z serialu "Zmiennicy". - Pierwsza przejażdżka to było coś niesamowitego - opowiadają dumni właściciele.

AUTO Z HISTORIĄ

Piotr szukał swojego cacka przez kilka miesięcy, bo jak mówi, wcale nie jest łatwo znaleźć dużego fiata w dobrym stanie. - Dodatkowo interesował mnie tylko egzemplarz w kolorze żonkil lub bursztyn, bo tak wyglądała taksówka ze "Zmienników" - tłumaczy. - Nie chciałem kupić zwłok i pakować się w remont od podstaw, bo to miał być mój pierwszy zabytkowy samochód.

Plany związane z repliką "1313" zostały zarzucone z racji kompletnego braku ładnego fiata w kolorze żonkil lub bursztyn. Piotr znalazł w końcu egzemplarz Fiata w wersji MR z 1977 roku w kolorze brązowozłocistym, w dodatku z oryginalnym przebiegiem 56 tysięcy kilometrów.

JAK CZŁONEK RODZINY

Samochód był z Wadowic, a właścicielką okazała się przemiła starsza pani, która otrzymała go w spadku po zmarłym ojcu. Oboje byli pasjonatami motoryzacji.

- Samochód był traktowany jak członek rodziny, każdy wyjazd był notowany w zeszycie, łącznie z informacją, gdzie jechano i ile kilometrów zrobiono - opowiada Piotr. - Podobnie opisywane były wszystkie wymiany części i naprawy. Byłem pod wrażeniem. Zachowała się też oryginalna faktura zakupu auta z Polmozbytu z ceną 1630 dolarów.

Po negocjacjach i długim przekonywaniu właścicielki, że samochód nie jest kupowany na handel udało się nabyć to cudo włosko-polskiej techniki. Samochód jak na trzydziestolatka był w bardzo dobrym stanie, choć wymagał poprawek lakierniczych. - Ale o dziwo, już nie blacharskich, bo całe nadwozie łącznie z podłogą było jak dzwon - wspomina Piotr. - Niestety w 1996 roku Fiat brał udział w kolizji drogowej. Naprawa uszkodzonego przodu nie była wykonana zbyt starannie, ale na szczęście nigdzie nie było rdzy.

PIERWSZA PRZEJAŻDŻKA

Fiat przyjechał do Radomia na kołach. - Obawiałem się, że problemy mogą sprawić blokujące się przednie hamulce i niewyregulowany gaźnik - wspomina wycieczkę dumny właściciel. - Bałem się też, że korkach w Krakowie samochód będzie się przegrzewał. Na szczęście moje obawy się nie zrealizowały, choć jazda prychającym "kredensem" z kiepskimi hamulcami nie była wyjątkowo przyjemna. Jednak reakcje innych kierowców umocniły mnie w przekonaniu, że to był dobry wybór.

Samochód przeszedł renowację, został pomalowany cały, ale bez dachu. Trochę to trwało, bo u lakiernika fiat przepadł na całe trzy lata, ale ostatecznie w październiku 2012 Piotr odzyskał auto i mógł zacząć go składać. - Pomimo, że samochód nie wymagał kapitalnego remontu, bo był w bardzo dobrym stanie, dostał wiele nowych elementów - mówi. - Wszystkie lampy, wycieraczki, listwy i inne chromy udało się kupić jako nowe, choć wyprodukowane w "tamtych" czasach.

Nowy i oryginalny jest też tylny tłumik z kręconą końcówką. Wnętrze jest zachowane w 100 procentach jako oryginał, łącznie z pólkami pokrytymi zamszem. Trochę trzeba było też poprawić silnik hamulce, ale ostatecznie auto pozytywnie przeszło przegląd i wygląda imponująco. - Pierwsza długa przejażdżka czeka mnie jak tylko stopnieje śnieg i pojawi się słońce - mówi Piotr. - Szkoda mi wyjeżdżać nim w taką pogodę.

Radomianin nie zamierza sprzedawać swojego fiata. - Niech nabiera wartości - śmieje się. - Może ktoś będzie chciał go wynająć na jakąś specjalną imprezę jak ślub lub film. Poza tym chcę go utrzymać jak najdłużej w takiej kondycji jak przez 35 lat.

- Mam nadzieję, że tym samochodem kiedyś przejedzie się mój syn Ksawery – mówi Karol Pudzianowski.
- Mam nadzieję, że tym samochodem kiedyś przejedzie się mój syn Ksawery – mówi Karol Pudzianowski.

- Mam nadzieję, że tym samochodem kiedyś przejedzie się mój syn Ksawery - mówi Karol Pudzianowski.

MIAŁ BYĆ DO ŚLUBU

Karol Pudzianowski kupił poloneza z zamiarem pojechania nim do ślubu. - Akurat z tych planów nic nie wyszło, ale samochód został - śmieje się.

Do poloneza ma wielki sentyment, bo takim autem dziadek woził go do przedszkola. - Znalazłem go w Warszawie pięć lat temu - opowiada. - To model z 1980 roku w kolorze zieleń stepowa, jest starszy ode mnie.

Nie pamięta ceny, jaką za niego zapłacił, wie tylko, że nie odzyska pieniędzy, które w niego włożył. - Wracałem nim z Warszawy i dobrze się prowadził, zmieniłem tylko skrzynię z 4- na 5-biegową, bo za głośno mi chodził - tłumaczy. - Plus jakieś małe poprawki, drobna kosmetyka z zewnątrz, bo samochód był w naprawdę dobrym stanie.

"POLDEK" DLA SYNA

Teraz polonez stoi w garażu przykryty pokrowcem. Dumny właściciel często do niego zagląda. - A to poczyszczę, a to podładuję akumulator, a to odpalę, by sprawdzić czy wszystko dobrze chodzi - mówi. - Wyjeżdżam nim latem dla swojej przyjemności, na jazdę zimą mi go szkoda.

Pasję męża doskonale rozumie żona Malwina, która jak twierdzi Karol, nie jest zazdrosna o samochód. Początkowo był plan, żeby polonezem jeździć na zloty. Pojawił się jednak syn i Karol skupił się na rodzinie. - Zamierzam go zachować dla syna - opowiada Karol. - Ksawery ma teraz 1,5 roku, ale chcę, żeby pamiętał, że był taki samochód.

Znajomi i rodzina bardzo pozytywnie reagują na hobby Karola. - Przypominają im się stare dobre czasy, a "poldek" budzi bardzo pozytywne emocje - uśmiecha się dumnie spoglądając na swoje auto.

Mimo upływu lat, oba auta wyglądają jak prosto z salonu.
Mimo upływu lat, oba auta wyglądają jak prosto z salonu.

Mimo upływu lat, oba auta wyglądają jak prosto z salonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie