Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziwne rzeczy w budowlance. Oskarża nauczyciel

Tomasz DYBALSKI [email protected]
Wojciech Jałowski, nauczyciel z "budowlanki” twierdzi, że stracił pracę przez ujawnienie domniemanych nieprawidłowości.
Wojciech Jałowski, nauczyciel z "budowlanki” twierdzi, że stracił pracę przez ujawnienie domniemanych nieprawidłowości. Łukasz Wójcik
Dwie prokuratury sprawdzają, czy dyrekcja Zespołu Szkół Budowlanych w Radomiu działała niezgodnie z prawem. Wcześniejsza kontrola z Mazowieckiego Kuratorium Oświaty wykazała szereg nieprawidłowości.

Jest 18 kwietnia 2009 roku. Wojciech Jałowski, nauczyciel historii w Zespole Szkół Budowlanych przeprowadza egzamin w szkole zaocznej. Dwóch uczniów na egzamin nie przychodzi. Jak mówi, nie tylko nie przyszli na egzamin, ale nie chodzili też na zajęcia. - W życiu ich na oczy nie widziałem - jest przekonany. Dlatego nie klasyfikuje słuchaczy, co automatycznie nie pozwala im na przejście do następnej klasy.

"DWÓJA" BEZ WIEDZY

Kiedy na początku kolejnego roku szkolnego przychodzi do szkoły, stwierdza, że owi uczniowie mają wpisane w dzienniku oceny dopuszczające. Jałowski idzie do Jolanty Skoczylas, wicedyrektorki "Budowlanki". Ta obiecuje wyjaśnić sprawę ale - jak twierdzi Jałowski - nic z nią nie robi. Historyk idzie więc do prokuratury.

- Ci dwaj uczniowie byli przeniesieni ze szkoły dziennej do zaocznej. Wychowawca klasy przepisał im ocenę z historii z trybu dziennego - tłumaczy dziś Jolanta Skoczylas. Sprawa jest jasna.

OCENA PRACY

Sprawa z uczniami zbiega się w czasie z oceną pracy Wojciecha Jałowskiego. W październiku nauczyciel idzie na urlop zdrowotny, który trwa do lipca 2010 roku. Ocena zostaje wznowiona i wypada negatywnie. 1 lutego 2011 roku historyk został zwolniony z pracy. - Na pana Jałowskiego dostawaliśmy skargi od uczniów, całe klasy domagały się zmiany nauczyciela - tłumaczy Jolanta Skoczylas. Jak mówi, z relacji uczniów wynikało, że historyk nie omawia z uczniami tematów lekcji, tylko każe je opracowywać samodzielnie, a sam w czasie lekcji rozmawia przez telefon bądź pisze SMS-y.

UCZNIOWIE POTWIERDZAJĄ

Wojciech Jałowski odwołuje się od decyzji do sądu pracy. Zeznania uczniów w sądzie zdają się potwierdzać wersję Jolanty Skoczylas. Zeznają, że wcześniej lekcje z historykiem były bardzo ciekawe, z użyciem mapy i innych pomocy. W roku szkolnym 2008/2009 wszystko się zmieniło. Jałowski miał kazać w czasie lekcji czytać materiał z podręcznika, sam raczej milczał. Z relacji jednego ucznia wynika, że zdarzyło mu się zwracać do uczniów per barany, zera, nieuki.

Historyk się do tego nie przyznaje. - A nawet, gdyby tak było, dlaczego nikt nie rozmawiał na ten temat ze mną? Dlaczego informacji o tym nie ma w ocenie pracy? - pyta. Skoczylas zapewnia, że takie rozmowy były. Sprawa nadal się toczy, nie wiadomo, komu sąd przyzna rację.

KONTROLA Z WARSZAWY

W 2010 roku wizytator z radomskiej delegatury Mazowieckiego Kuratorium Oświaty żadnych nieprawidłowości w szkole nie stwierdza. Śledztwo umarza więc również prokuratura. Historyk nie daje za wygraną i pisze odwołanie do warszawskiej centrali kuratorium. Ta, po dłuższej zwłoce przysyła do Zespołu Szkół Budowlanych wizytatorów ze stolicy. Protokół z kontroli jest dla szkoły wręcz miażdżący. Nieprawidłowości wyliczane są na dwunastu stronach.

GDZIE JEST KARTA?

O negatywnej ocenie pracy Wojciecha Jałowskiego: "Załącznikiem do regulaminu jest karta kontroli do dokonania oceny pracy nauczyciela, na podstawie której ustala się liczbę punktów za każde kryterium oceny pracy a łączną sumę punktów przelicza na ocenę pracy. W dokumentacji dotyczącej oceny pracy pana Wojciecha Jałowskiego brak powyższej karty kontroli. (…) To oznacza, że panu Wojciechowi Jałowskiemu nie przyznano punktów za poszczególne kryteria, które należało przeliczyć na ocenę jego pracy".

Dyrektorka i wicedyrektorka nie umieją wyjaśnić wizytatorom, dlaczego karty brakuje. Negatywna ocena pracy jest uzasadniona niemerytorycznym prowadzeniem zajęć. Dołączona jest do niej notatka z hospitacji w 2007 roku: "lekcja prowadzona w sposób ciekawy, dynamiczna". Druga lekcja hospitowana była w maju 2009 roku. Z protokołu: "W ocenie pracy jest zapis, że lekcja w maju 2009 była prowadzona we właściwy sposób, a jednocześnie zarzuca się nauczycielowi niemerytoryczne prowadzenie zajęć".

NOWY REGULAMIN

W czasie kontroli Jolanta Skoczylas dostarcza wizytatorom inny regulamin oceny pracy, według którego karta kontroli nie jest wymagana. Wizytatorkom tłumaczy, że zapomniała, że regulamin został zmieniony. - Część szkolnych dokumentów była wtedy w księgowości, a część w sądzie, wtedy toczyła się już sprawa z powództwa pana Jałowskiego. Wizytatorki, jeśli jakiegoś dokumentu nie otrzymały od razu, zarzucały nam nieprawidłowości - przypomina sobie dyrektorka "Budowlanki". - Dochodziło nawet do sytuacji, że w jednym z dokumentów zamiast słowa "harmonogram" było słowo "terminy" a zamiast "przedmiotu badań" był "zakres badań" i ten dokument został uznany za nieprawidłowy - opowiada Jolanta Skoczylas.

JAŁOWSKI WIEDZIAŁ

Kontrola zaznacza jednak, że Wojciech Jałowski był obecny na radzie pedagogicznej, kiedy zmieniany był regulamin oceny pracy. Historyk mówi, że ocena jego pracy zaczęła się przed jego urlopem zdrowotnym, a więc w 2009 roku, a wtedy obowiązywał jeszcze stary regulamin.

Kiedy Wojciech Jałowski odwołał się od oceny pracy, dyrektorka przeczytała odwołanie na radzie pedagogicznej i kazała tłumaczyć się Jałowskiemu przed nauczycielami. Zdaniem kontrolerów, w ten sposób naruszyła zasady bezstronności.

PRZEŁOŻONY EGZAMIN

Wizytatorzy stwierdzili też nieprawidłowości w ocenie dwóch uczniów, ale innych niż wspomniani na początku. Ich też Wojciech Jałowski na klasyfikował, ale otrzymali oceny pozytywne w październiku. Historyk był wtedy na zwolnieniu. Jak mówi dyrektorka, egzamin przeprowadził inny nauczyciel tego przedmiotu. Owi uczniowie złożyli podania, o przeniesienie egzaminu na wrzesień. Jeden w czasie pierwszego terminu pracował za granicą, drugi miał żonę chorą na raka. Jolanta Skoczylas mówi, że w sierpniu na radzie pedagogicznej przedstawiła ich prośby, wszyscy się zgodzili na przeniesienie egzaminu. Wojciech Jałowski jednak tego nie pamięta.

SZKOŁA BEZ NADZORU

Problem polega na tym, że egzamin powinien odbyć się do połowy września. Termin nie został wyznaczony, a Wojciech Jałowski nie był o egzaminie poinformowany. Kiedy poszedł na zwolnienie, termin egzaminu wyznaczono na 10 października, niezgodnie z prawem. - Było to niedopatrzenie jednej z wicedyrektorek, która została za to ukarana upomnieniem. Zdecydowaliśmy się na egzamin po końcowym terminie, żeby nie utrudniać życia uczniom. Naturalny, ludzki odruch - wyjaśnia Jolanta Skoczylas.

W przypadku dwóch uczniów, opisywanych na początku, kontrola stwierdziła nieprawidłowości nie w samym przepisaniu ocen, ale trybie tego dokonania. Wnioski z kontroli są dla szkoły negatywne: "w Zespole Szkół Budowlanych (…) nie są przestrzegane przepisy prawa dotyczące: klasyfikowania, oceniania i promowania uczniów, sprawowania przez dyrektora wewnętrznego nadzoru pedagogicznego, dokonywania oceny pracy nauczyciela".

ŚLEDZTWO OD NOWA

Po kontroli, w maju 2012 roku śledztwo wznowiła prokuratura rejonowa Radom-Zachód w Radomiu. Prokuratura Radom-Wschód bada z kolei, jak mogło dojść do sytuacji, w której wizytator z Radomia nie stwierdził nieprawidłowości w szkole, a wizytatorzy z Warszawy znaleźli ich wiele.

WYGRAŁA KONKURS

W sierpniu 2012 roku Jolanta Skoczylas wygrywa konkurs na stanowisko dyrektora w "Budowlance" na kolejne pięć lat. - Przez poprzedni okres nie miałem do pracy pani dyrektor żadnych uwag - mówi Ryszard Fałek, wiceprezydent Radomia, odpowiedzialny za edukację. - Wiedziałem o sprawie, więc zanim komisja rozstrzygnęła konkurs, poprosiłem prokuraturę o opinie w tej sprawie. Odpowiedź była jednoznaczna: Jolanta Skoczylas może w konkursie startować. Fałek mówi, żeby nie wyciągać pochopnych wniosków. - Jeśli nie ma zarzutów, nie możemy mówić, że ktoś jest winny. Zaznacza też, że sprawa dotyczy nadzoru pedagogicznego, a więc to kompetencja kuratorium a nie Urzędu Miejskiego.

Zarzuty nie zostały na razie postawione nikomu, o przesłanie akt poprosiła jednak Prokuratura Apelacyjna w Lublinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie