Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Farsa "Dekorator" Donalda Churchilla to najnowsza premiera Teatru Powszechnego w Radomiu. Zobacz naszą recenzję

Barbara Koś
Po premierze "Dekoratora" 24 września: Cezary Domagała w środku, z prawej Beata Olga Kowalska, z lewej - Joanna Jędrejek.
Po premierze "Dekoratora" 24 września: Cezary Domagała w środku, z prawej Beata Olga Kowalska, z lewej - Joanna Jędrejek. Teatr Powszechny/Facebook
Jedynie piękna, błyszcząca, sukienka Joanny Jędrejek w drugiej części sztuki, ożywia spektakl. Trzeba maksimum dobrej woli, aby farsę "Dekorator" Donalda Churchilla, w reżyserii Pawła Pitery, najnowszą premierę Teatru Powszechnego, uznać za udaną.

Omówienie tej sztuki należałoby rozpocząć pytaniem : czy naprawdę, widzu, śmiałeś się (śmiałaś) na "Dekoratorze"? Zwłaszcza w części pierwszej tej szeroko przedtem reklamowanej farsy?

Na niedzielnym (25 września) przedstawieniu pierwszemu aktowi towarzyszyła cisza. Dlaczego? Po prostu - rzecz nie jest śmieszna. Mało tego. Jest nudna. Zapowiadany jako "kameralna, zabawna i wzruszająca komedia". "Dekorator" jest owszem, kameralny. Grają tylko trzy osoby. Dalej już nic nie pasuje do opisu.

Może i sam pomysł sztuki jest ciekawy. Pani ma kochanka. Na trop afery wpada zazdrosna żona i grozi, że zawiadomi o wiarołomstwie męża rywalki. Tylko męża nie ma akurat w domu… ale jest inny mężczyzna… dekorator. Jaką rolę odegra w całej aferze?

Marcia - Beata Olga Kowalska, Jane - Joanna Jędrejek i Walter - Cezary Domagała, robią co mogą, by w sceniczne postaci tchnąć nieco ducha. Stworzyć z nich istoty z krwi i kości. Wyposażyć je w cechy, które bawiłyby publiczność. Na nic. Dialogi toczą się wolno nie powodując scen ani komicznych, ani w ogóle humorystycznych. Dłużyzny ciągną się w nieskończoność. Gdzież ten "dobry humor" zapowiadany przez teatr?

Kiedy kończy się akt, widz wychodzi zdezorientowany, bo przyszedł na farsę. W porządku, jest jeszcze drugi akt.

Przez pierwsze dwadzieścia minut jest tak samo. Walter, niespełniony aktor, ma odegrać teraz rolę męża Marci, toteż oboje uczą się swych ról. Może wreszcie będzie śmiesznie. Nie. Nadal wieje nudą. No, wreszcie wpada Jane w swojej pięknej sukience, więc zaraz na scenie robi się jaśniej. Wydarzenia nabierają tempa, widownia parska śmiechem. Cezary Domagała jest dobry w roli niby - męża, a w miarę upływu sztuki - nawet coraz lepszy. I panie ożywają jakby.

Tylko czemu reżyser Pitera każe Joannie Jędrejek wpadać w dziurawe krzesła i kanapę? Bardzo to dowcipne, jeszcze można by uzupełnić rzucaniem tortem z kremem w twarz. Byłby ubaw.

No i cudowny jest finał. Bo teraz obie damy stają się wiarołomne: znajdują bowiem sobie nowy obiekt seksualny w Walterze, dekoratorze. Niespełnionym aktorze. Ale z jaką potencją! Krzyki spełnionych seksualnie pań kończą spektakl.

- "Z czego widzowie będą się śmiać? - mówił przed premierą Paweł Pitera. - Pierwszy akt to jest taki typowy trójkąt. Natomiast drugi akt jest piękny - w stylu Monty Pythona, zupełnie oszalały, tam przestaje działać logika, troszkę przestają też działać prawa fizyki. Myślę, że warto przyjść do teatru i to zobaczyć."

Kto i po co wybrał tę sztukę, nie wiem. Przekład - Klaudyna Rozhin, scenografia/kostiumy - Barbara Ferlak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie