Gdzie się ukrywają, żeby nie płacić alimentów? Winni są nawet po kilka tysięcy złotych

Zawiadomienia o osobach, które uchylają się od swoich obowiązków, kierują głównie Miejskie i Gminne Ośrodki Pomocy w Społecznej z powiatu szydłowieckiego.

- Najwięcej w ostatnim czasie wpłynęło z miasta, bo aż 9 - wyjaśnia Dariusz Gawęda, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Szydłowcu. - Sporo, bo 7 z Jastrzębia. Docierają do nas również zawiadomienia z ośrodków spoza powiatu. Kierowane są do komendy za pośrednictwem szydłowieckiej prokuratury.

Alimenciarze winni są swoim rodzinom od 800 aż do 6 tysięcy złotych.

MAJĄ PRZYZWOLENIE

Nie jest proste udowodnienie dłużnikowi nagminnego niepłacenia zwłaszcza przy obecnym stanie bezrobocia oraz świadomości społecznej.

- Prowadzenie tego typu spraw jest bardzo pracochłonne dla policjantów z wydziału kryminalnego - mówi Dariusz Gawęda. - Trzeba zdobyć bardzo wiele dokumentów z rożnych instytucji, choćby z urzędu pracy o historii zatrudnienia, informacje komornicze oraz przesłuchać osoby pokrzywdzone i innych świadków.

O tych ostatnich jest jednak bardzo trudno.

- W naszym społeczeństwie niestety jest przyzwolenie na niepłacenie alimentów i nie jest ono traktowane jak przestępstwo, dlatego też trudno jest znaleźć świadka, który potwierdzi, że dłużnik osiąga dochody, bądź jest zatrudniony w szarej strefie - dodaje Dariusz Gawęda. - A mimo to nie płaci rodzinie.

SZUKAJĄ ICH NAWET ZA GRANICĄ

Ze statystyk wynika, że tylko co trzecia sprawa alimenciarzy kończy się aktem oskarżenia. Zdarza się dosyć często, że dłużnicy przed odpowiedzialnością i niepłaceniem alimentów ukrywają się bądź uciekają za granicę.

- Nasza komenda aktualnie poszukuje 15 dłużników - mówi Dariusz Gawęda. - Ukrywający się za granicą przed wymiarem sprawiedliwości również są ścigani na podstawie zawartych porozumień z Schengen.