Piotr Leśnowolski, wójt gminy Jedlnia-Letnisko: - Jeszcze w ubiegłym roku pani Ewa Rojek jeździła z synem. Nie możemy jednak zapewnić dojazdu i matce i synowi, bo wozimy dzieci, nie rodziców. A od zapewnienia opieki są opiekunki. Dla rodziców nie ma już miejsc.
Bernard Rojek ma 18 lat. Cierpi na chorobę Pradera-Wiliiego. To ciągłe uczucie głodu i brak sytości. Chorzy są zazwyczaj niscy i otyli, mają problemy z zachowaniem, napady agresji czy problemy w szkole. W Polsce choruje na nią zaledwie 200 osób. Chłopak był dowożony do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego przy ulicy Struga w Radomiu. - Wszystko było w porządku aż do tego roku - mówi matka chorego.
BO BYŁ AGRESYWNY
Wszystko zaczęło się z początkiem roku szkolnego. Ewa Rojek została poinformowana, że nie może już jeździć z synem do szkoły ze względu na brak miejsc. - Nawet się ucieszyłam, bo wreszcie miałam więcej czasu dla siebie - mówi.
Kobieta napisała pismo do urzędu gminy z prośbą o dowożenie syna małym busem. - Syn ma napady uporu i złości. Potrzebuje stałego nadzoru. W domu sobie z tym radzimy, ale podczas podróży mogło być różnie - tłumaczy. - Im mniej osób w samochodzie tym lepiej.
Podczas podróży dochodziło jednak do różnych incydentów. - Uprzedzałam, że opiekunka może sobie nie poradzić - mówi kobieta. - W końcu zaczęłam dostawać telefony, że syn jest agresywny, że zabiera jedzenie, otwiera drzwi podczas jazdy. W końcu przyszło pismo, że od 3 kwietnia mamy sami dowozić syna, bo stwarza zagrożenie dla innych.
NIE CHCĄ WSPÓŁPRACOWAĆ?
Ewa Rojek ma żal do władz gminy, że nie chcą współpracować. - W szkole poszli mi na rękę z godzinami dowożenia dziecka, a tu wciąż były jakieś problemy - mówi. - Nie potrafili zadzwonić i zapytać jak z nim postępować tylko były żale na jego zachowanie. Ja nie potrzebuję współczucia, tylko zrozumienia.
Teraz rodzice są zmuszeni sami dowozić syna. - Pracuję w Radomiu, więc dla mnie nie ma problemu, ale dwa tygodnie byłam chora i nie miał kto go zawieźć. Mąż pracuje na miejscu, nie mógł z nim czekać na otwarcie szkoły.
ZAGROŻENIE
Piotr Leśnowolski, wójt gminy Jedlnia-Letnisko wyjaśnił nam, że syn pani Rojek stwarza ogromne zagrożenia dla pozostałych niepełnosprawnych dzieci.
- Podczas jazdy zakładał szalik na szyję kierowcy, otwierał drzwi, bił, pluł, zabierał innym kanapki, łapał za kierownicę - wyjaśnia wójt. - Zapewniamy dojazd do szkół 25 niepełnosprawnym dzieciom z terenu gminy. Musimy dbać o bezpieczeństwo wszystkich, a były dzieci, które bały się z nim jeździć.
Jak dodaje wójt, to nie tak, że gmina nie chce dowozić chłopca i że brak jest dobrej woli. - Zaproponowaliśmy, że zapłacimy za dojazdy rodzicom, żeby sami wozili syna - tłumaczy Piotr Leśnowolski. - Dwóch dorosłych ludzi, czyli kierowca i opiekun nie potrafili sobie z nim poradzić, to naprawdę duży mężczyzna. Jeszcze się zastanowimy jak rozwiązać problem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?