Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grecja. Tajemnice Republiki Mnichów Athos (zdjęcia)

Piotr Kutkowski
Simonos Petra porównywany jest ze względu na położenie do tybetańskich klasztorów
Simonos Petra porównywany jest ze względu na położenie do tybetańskich klasztorów Piotr Kutkowski
Czy jest taka kraina w Unii Europejskiej, do której wstępu nie mają kobiety, gdzie obowiązują prawa i zwyczaje stworzone tysiące lat temu i gdzie nie zobaczy się reklam Coca Coli? Jest. Ta kraina nazywa się Republika Mnichów Athos.

[galeria_glowna]
Spojrzenie na mapę. Grecja, półwysep Chalkidicki i jego trzy, głęboko sięgające w morze pazury. Zachodni i środkowy zamieszkane są przez Greków i masowo odwiedzane przez turystów. Trzeci to Athos -długi na 60 i szeroki na 7-12 kilometrów półwysep, który kończy się wysoką, wynurzającą się z morza na ponad 2 tysiące metrów Świętą Górą Athos. Centrum duchowe prawosławia, które ortodoksyjni mnisi ustanowili swoją republiką ponad tysiąc lata temu. 20 dużych, suwerennych klasztorów, w tym nie tylko greckie, ale też serbski, bułgarski i rosyjski.

Oprócz klasztorów podległe im mniejsze skupiska mnichów zwane skitami oraz jeszcze mniejsze kelie i kaliwy. A nad wszystkim spisane w 964 roku na trzymetrowym pasie koziej skóry prawo określające wspólne reguły, jakimi mają się kierować wszystkie monastyry oraz zasady życia mnichów. Typikon - ba o tak się ten kodeks nazywa - stanowi podstawę prawa obowiązującego w republice do dzisiaj. I jeszcze jedno słowo, które poznaliśmy, zanim poznaliśmy Athos. Avaton , czyli obowiązujący od 1060 roku zakaz przebywania na terenie półwyspu nie tylko kobiet, ale nawet zwierząt hodowlanych rodzaju żeńskiego, za wyjątkiem kotek. Kotek, bo one ponoć były potrzebne do wyłapywania mu myszy.

REGUŁY

By poznać tę krainę, musieliśmy najpierw z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem wysłać do biura obsługi pielgrzymów wniosek z takimi informacjami jak nasze dane oraz wyznanie. Odpowiedź była pozytywna, termin został sztywno określony. Maksimum cztery dni pobytu, trzy noclegi i możliwość ograniczonego uczestniczenia w życiu mnichów, pod warunkiem stosowania się do wszystkich z góry określonych reguł. A więc zakaz chodzenia w krótkich spodniach, głośnego i wyzywającego zachowania się, kapania się w morzu, siedzenia w świątyniach z założonymi nogami, robienia bez zezwolenia fotografii. Zakazów było wiele, ale pokus, by odwiedzić to niezwykłe miejsce - jeszcze więcej. Tym bardziej, że takich "wiz" udziela się tylko 120 dziennie, z których zaledwie kilkanaście przydzielanych jest osobom innego wyznania niż prawosławne
W Uranupolis, ostatnim miasteczku przed granicą republiki pojawiliśmy się po pokonaniu z Polski 1600 kilometrów. Wszędzie sklepy z ikonami, pamiątkami im mnóstwo hotelików i knajpek.

Właścicielka pensjonatu, w którym zamierzaliśmy spędzić noc nie znała nawet słowa po angielsku., ale słowo "Athos" wystarczyło, by zrozumiała wszystko.

REJS

Wczesnym rankiem meldujemy się biurze obsługi pielgrzymów, gdzie weryfikowane są nasze dane. Wszystko się zgadza, kilkadziesiąt euro zamieniamy na opatrzony pieczęcią z Matką Boską, herbem dwugłowego orła i czterema podpisami diamonitrion - dokument będący naszą przepustką. Noclegi i posiłki mamy w cenie, dodatkowo musimy płacić za transport. Jedynym sposobem, by dostać się do republiki jest rejs statkiem, który wypływa raz dziennie z Uranupolis do leżącego mniej więcej w połowie zachodniej części półwyspu portu w Dafnii.

By dostać się na pokład trzeba okazać pozwolenie. Na statku sami mężczyźni, kobietom nie tylko nie wolno nim podróżować, ale nawet zbliżyć się na odległość 500 metrów do brzegów półwyspu. Karą za naruszenie zakazu jest ponoć bezwzględne więzienie bez prawa do apelacji. Europejskie feministki od dawna protestują, mnisi są nieubłagani w swych postanowieniach, które zastrzegli sobie także w momencie, gdy Grecja przystępowała do Unii.

Płynąc wzdłuż brzegu widzimy pierwsze klasztory, naszym celem jest jednak monastyr położony na północ od Dafnii, gdzie mamy przesiadkę na mniejszy statek. W głównym, a jednocześnie malutkim porcie półwyspu jest przystanek autobusu, posterunek policji, można też tu kupić podstawową żywność, ikony i…klasztorne wino. Również rozłożone na kamiennym murku pamiątki, którymi handluje mnich. Czego nie ma? Nie ma reklam, nie słychać dudniącej muzyki, nie widać jaskrawych, krzyczących barw. Drugi rejs trwa zaledwie kilkanaście minut, wysiadamy jako jedyni na malutkiej przystani.

SIMONOS PETRA

Przed nami podejście około 400 metrów w górę do klasztoru Simonos Petra, czyli przy Skale Szymona. Legenda głosi, że właśnie w tym miejscu ukazało się pustelnikowi Szymonowi tajemnicze światło, które kazało mu wybudować monastyr. Kamienne, z dachami krytymi kamiennymi łupkami budynki witają nas pustką. Dopiero po wejściu z dziedzińca do wnętrza jednego z nich spotykamy mnicha. Krótkie przywitanie po angielsku, pytanie skąd pochodzimy i prośba, byśmy chwilę zaczekali. Czekać warto, bo mnich przynosi tacę z karafką wody, niesamowicie mocną kawą, kieliszkami anyżówki -ouzo oraz słodkimi delicjami - bałkańskim deserem lukumi. W zamian musimy się wpisać do wielkiej księgi.

Sali patronuje na obrazie Matka Boska, mająca Athos u swych stóp. Podanie głosi, że statek, którym płynęła na Cypr został przygnany przez wiatr na brzeg półwyspu. Bogurodzica zachwyciła się tym miejscem, a tajemniczy głos poświęcił je w jej imieniu.

My, mając pozwolenie mnicha na zwiedzanie obiektów, z zewnątrz zachwycamy się zawieszonym nad 300-,metrową przepaścią wielopiętrowym monastyrem. Nic dziwnego, że porównywany jest do klasztorów tybetańskich. Budynek okalają drewniane balkony, chodząc po nich można doznać zawrotu głowy. Kamienna droga prowadzi jeszcze wyżej, do pustelni Świętego Szymona. Stąd roztacza się wspaniały widok na klasztor. Podziwiamy go w towarzystwie kota, który wygrzewa się w słońcu. Wody można się napić z wypływającego ze skały źródełka za pomocą przykutego łańcuchem naczynia.

- Jak u nas w latach PRL - śmiejemy się kosztując zimnej, orzeźwiającej wody.
Po powrocie do klasztoru mnich pyta nas, czy będziemy nocowali. Odpowiadamy, że nie, zdradzamy też, że tego dnia chcemy jeszcze dojść do następnego klasztoru - Grigoriju. Z mapki wynika, że to zaledwie kilka kilometrów. Mnich uśmiecha się:
- Pamiętajcie, że to kilka kilometrów po górach, a bramy wszystkich klasztorów zamykane po zachodzie słońca. Pogoda też niepewna…

GRIGORIJU

Wędrówka prowadzi wąską ścieżka pośród kamiennych głazów. Tak jak w Tatrach, tyle, że z ciągłym widokiem na morze. Najpierw bardzo ostro w dół, potem ostro do góry. Płaskich odcinków nie ma wcale. Niespodziewanie zaczyna padać rzęsisty deszcz. Chronimy się pod drzewami, ale gdy minuty zamieniają się w dziesiątki minut decydujemy się na dalszy marsz.

Jest ślisko, trzeba uważać na każdy krok. Dlatego z radością witamy obraz położnego na samym brzegu klasztoru.
Wita nas mnich i płynące z jego ust pytanie: "nocujecie?" .Tym razem odpowiedź brzmi - tak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Grecja. Tajemnice Republiki Mnichów Athos (zdjęcia) - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie