Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Indyjskie klimaty na Goa

Aleksander Piekarski
Aleksander Piekarski
Jeżeli nie możesz doczekać się żarzącego słońca z ponad trzy-dziestoma stopniami ciepła, wodzie o temperaturze nie wiele niższej od powietrza, to pakuj się i leć na Goa, abyś zdążył przed rozpoczynającą się wkrótce porą monsunową.
Ciekawe zakątki Indii

Turystyka: Ciekawe zakątki Indii

Jeżeli znudzi ci się wypoczynek na złocistej, szerokiej plaży i oglądanie delfinów z rybackiego kutra, to udaj się nieco w głąb lądu, a znajdziesz wytchnienie wśród soczystej zieleni z wido-kami na pola ryżowe i pochylane lekkimi podmuchami wiatru palmy. W pełnych chaosu miasteczkach i sennych wioskach spotkasz przemiłych, życzliwych i absolutnie nienatrętnych ludzi

Goa to najmniejszy leżący na zachodzie Półwyspu Indyjskiego stan w Indiach będący od 1510 roku faktorią portugalską, czyli placówką handlową służącą wysyłce surowców i produktów z terenów kolonialnych do Europy, później portugalską kolonią. O około 100 kilometrowym pasie wybrzeża Goa stykającego się z Morzem Arabskim świat dowiedział się nie długo po wyzwoleniu stanu spod kolonializmu, gdy masowo zaczęli docierać tu hipisi. Goa to też region charakteryzujący się największą liczbą katoli-ków i z drugiej strony... alkoholików.

ALKOHOLIZM - POZOSTAŁOŚĆ PO KOLONISTACH

O tym pierwszym mówią statystyki, o drugim już poranne widoki mężczyzn spragnionych trunków, gromadzących się przy licz-nych barach, w których obok wódek króluje mocne wino porto o oczywiście portugalskim rodowodzie. To spadek po kolonialnej władzy, która w odróżnieniu od Brytyjczyków pozostawiających na reszcie terytorium Indii swobodę wyznania, siłą wprowadza-jąc naukę kościoła katolickiego poiła lud alkoholem, by łatwiej nad nim zapanować.
Pozostałością po kolonialistach jest też większa niż w innych regionach Indii dbałość o czystość w osadach o często charak-terystycznej dla Portugalii architekturze.

SPACER DO CANSAULIM

Wyruszamy na poszukiwanie indyjskich klimatów. Pierwsze mamy niedaleko, bo w pobliskim Cansaulim, do którego idziemy spacerkiem przepędzani z drogi klaksonami niezliczonych po-jazdów od rozklekotanych skuterów i tuktuków, czyli ryksz z sil-nikami spalinowymi po całkiem zacne osobowe auta świato-wych marek.
Osada wita śmieciami, które okażą się tu wszechobecne i cał-kiem przyzwoicie wyglądającym centrum sportowym z zadba-nym boiskiem. Czystością wita też dworzec kolejowy przy jed-notorowej trasie kolejowej pomiędzy portem Vasco da Gama, a drugim, co do wielkości na Goa miastem Margao przez, które inną linią przejeżdżają dalekobieżne pociągi m.in. do Bombaju. Dalej drobne sklepiki i barki z liczną klientelą, szpital, gabinet psychiatryczny, kancelaria adwokacka, punkt anonimowych al-koholików (spotkania, co niedziela o godzinie 10,30) i okazały kościół katolicki z akurat trwającym przed nim nabożeństwem.
Obok kościoła coś na kształt dużej kaplicy okazuje się miejsco-wym cmentarzem. Groby pod wspólnym zadaszeniem robią ogromne wrażenie. Na wszystkich drewniane krzyże, z których część to swoiste dzieła sztuki. Do tego drewniany karawan na kołach od roweru i skromny ołtarz. Reszta grobów pierścieniem okala budynek. Większość nazwisk wskazuje na portugalskie korzenie zmarłych. Cmentarze są małe, bo szybka na tym tere-nie biodegradacja zwłok pozwala na częste wykorzystywanie tych samych miejsc do kolejnych pochówków.

NA KOLOROWYM TARGU

Ponieważ jest sobota, wieczorem taksówką zamówioną wspól-nie z Kielczanami, Bożeną i Jerzym Chanusami planujemy przejechać 50 kilometrów do Arpory na targ odbywający się tyl-ko w sobotnie noce. Koszt około 50 zł na rodzinę za podróż w obie strony z dwugodzinnym postojem wydaje się do przyjęcia. Jedziemy całkiem przyzwoitą, miejscami dwujezdniową drogą. Wrażeń masa, bo kierowca zręcznie manewruje pomiędzy po-jazdami, łamiąc przepisy tak jak inni, głównie nie honorując podporządkowań w ruchu.

Wydaje się, że to nie może się udać, ale wprawa i podzielność uwagi kierowcy, której nasi mogliby pozazdrościć pozwala doje-chać do celu. Na parkingu niespodzianka. Moja towarzyszka znika, by za chwilę odnaleźć się zatrzymana przez policjantów. Nieświadoma obowiązującego na Goa zakazu palenia i... plucia w miejscach publicznych po wyjściu z taksówki od razu sięgnęła po papierosa. Płaci sto rupii mandatu (około 7 złotych), dostaje imienne i ostemplowane potwierdzenie opłacenia kary na druku formatu A4 i już przez bramkę podobną do tych na lotniskach możemy dostać się na teren targowiska strzeżonego przez uzbrojonych mundurowych. Nad bezpieczeństwem placu czu-wają też strażnicy na wieży zlokalizowanej w jego centralnej części i obwieszonej kamerami.

Na stoiskach wszystko, czego turysta może zapragnąć. Tkani-ny, torebki, kapy i obrusy, figurki, ozdoby, bluzki. Wszystko wy-stawiane z ceną nawet dziesięciokrotnie wyższą od tej osta-tecznej do utargowania. Jest też niedostępna w sklepach indyj-ska, liściasta herbata sprzedawana na wagę. Od zwykłej czar-nej, zielonej i czerwonej poprzez smaki m.in. mango, szafrano-wy, pomarańczowy, różany, jaśminowy, waniliowy, czekolado-wy do najdroższej białej. Ceny w granicach tysiąc rupii za kilo-gram, a przy większym zakupie i zdolnościach negocjacyjnych za 700 rupii (1 dolar około 44 rupie). Po zaparzeniu okaże się jednak, że aromat jest słabszy niż oczekiwania, szczególnie, je-żeli miało się okazję spróbować herbat ze Sri Lanki.

Już po półgodzinie przeciskania pomiędzy straganami i głównie turystami w głowie kręci się od wzorów i kolorów, wymiesza-nych rytmów muzyki i zapachów kadzidełek oraz z punktów ga-stronomicznych gdzie ostrość potraw można stłumić alkoholem wszelkiej maści. Może dobrze, że od czasu do czasu przerwy w dopływie prądu powodują chwilowe zaciemnienia, co nie skut-kuje jednak zmianą właścicieli portfeli i opustoszenia straga-nów.

Wizyta na bazarze wyraźnie stworzonym z myślą o turystach okazuje się nieodzowna. W mniejszych i większych sklepach ze zdumieniem spotkamy niemal wyłącznie towary znane z na-szych sklepów. Na półkach leżą herbaty firmowane jako angiel-skie, w saszetkach oczywiście, kawy rozpuszczalne, przyprawy, daktyle i też indyjskie orzeszki nerkowca w supermarketowych cenach i opakowaniach, więc nie mogące stanowić pamiątki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Indyjskie klimaty na Goa - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie