Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jałta. Morze, góry i delfiny

Marzena Kądziela
Marzena Kądziela
Pomnik Lenina nadal stoi na centralnym placu. Turyści robią sobie zdjęcia na jego tle, po czym wchodzą do sklepów pełnych zachodnich towarów. Wolę oglądać krajobraz, który swym pięknem powala z nóg, a zamiast sklepów odwiedzam nadmorskie restauracje pełne rybnych przysmaków i potraw krymskiej kuchni, czy patrzeć na delfiny, które zdaniem miejscowych terapeutów mają niezwykle pozytywny wpływ na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne.

Kąpiel z delfinami

Trafiamy do hotelu "Jałta", molocha na 2600 miejsc. Przed laty mieszkali w tym hotelu prawie wyłącznie bogaci, zagraniczni turyści. Był to bowiem najlepszy hotel na Krymie z basenem, kilkoma restauracjami, kasynem, programem artystycznym i wieloma innymi atrakcjami. Zwykłych Rosjan, oprócz dygnitarzy, nie było stać na wypoczynek w takim obiekcie.

Teraz hotel śmieszy swym ogromem, restauracją na tysiąc osób i przeraźliwie długimi korytarzami. Ale wciąż zachwyca widokiem z balkonów, usytuowaniem basenu czy... delfinarium.
W delfinarium, zupełnie niespodziewanie natrafiam na Polkę, naturoterapeutkę, która od lat prowadzi w Jałcie turnusy dla dorosłych i dzieci. - Kilka lat temu opracowałam program wypoczynku, który nazwałam "Misja delfiny" - opowiada pani Ewa. - Program, który polega na pływaniu z delfinami i ogólnie na przebywaniu z nimi, cieszy się ogromną popularnością wśród turystów nie tylko z Ukrainy i Rosji, ale przede wszystkim z Zachodniej Europy. Obserwacja zwierząt, przytulanie ich, wspólne kąpiele znakomicie wpływają na psychikę ludzką, leczą niepokoje, frustracje, a także wiele chorób, które u swych podstaw mają zaburzenia psychiki.

Nocny spacer

Wieczorem mam wrażenie, że cały Krym wyszedł na spacer. Na głównej nadmorskiej promenadzie słyszę języki ukraiński, rosyjski, polski, niemiecki, szwedzki. Nic dziwnego, do Jałty przybywa mnóstwo turystów - kuracjuszy niemal z całej Europy. Tutejsze sanatoria, których jest ponad setka, mogą jednocześnie przyjąć ponoć 150 tysięcy osób.

Można tu leczyć niemal wszystkie schorzenia - od chorób układu krążenia i narządów ruchu po wszelkiego rodzaju nerwice i depresje. Ceny zabiegów, posiłków i zakwaterowania są niższe niż w Niemczech czy chociażby w Polsce, a usługi medyczne stoją na wysokim poziomie.

Zdjęcie z Leninem

W dzień Jałta jest nieco opustoszała. Na plaży wylegują się amatorzy morskich i słonecznych kąpieli, po deptaku spacerują eleganckie kobiety w kapeluszach. W wielu miejscach można natknąć się na stragany, w których można wypożyczyć stroje szyte na wzór tych sprzed stu lat i zrobić sobie zdjęcie.

Puszczam wodze fantazji i widzę, jak alejką przechadzają się damy z parasolkami chroniącymi przed słońcem, dżentelmeni w cylindrach. Tak tu musiało być, gdy pod koniec XIX wieku Jałta stała się najmodniejszym rosyjskim kurortem. Sprawił to nie tylko łagodny klimat i piękne krajobrazy, ale przede wszystkim obecność najzamożniejszych rosyjskiego świata. Każdy bogacz chciał być w pobliżu pałacu, w którym wypoczywał ostatni car Rosji wraz z rodziną.

Z przełomu wieków wyrywa mnie widok pomnika Lenina. Nikt chyba nie ma zamiaru usunąć go z głównego placu. Robię sobie pamiątkowe zdjęcie i ruszam w dalszą drogę odkrywającą kolejne uroki jałtańskiego wybrzeża.

Pałacowe historie

Jak odpoczywała carska rodzina, przekonuję się w oddalonej o kilkanaście kilometrów od centrum kurortu Liwadii. Pałac carski został wzniesiony w latach 1910-11 na miejscu rezydencji należącej do Leona Potockiego. Po jego śmierci rodzina sprzedała posiadłość żonie cara Aleksandra II.

Oglądamy park bajkowo położony na nadmorskim wzgórzu i pałac. W komnatach stoją stare meble, a na ścianach wisi mnóstwo fotografii przedstawiających cara, jego żonę, córki i chorego na hemofilię syna podczas spacerów, zabawy, posiłków, rozmów z gośćmi.

Mam wrażenie, że tygodnie spędzane tu przez carską rodzinę należały do najszczęśliwszych. Wystarczy tylko spojrzeć przez okno, z którego roztacza się rajski pejzaż. Pałac znany jest także z późniejszego okresu. Tu właśnie, w lutym 1945 roku odbyła się konferencja jałtańska z udziałem między innymi Roosvelta, Churchila i Stalina. Patrzę na długi, owalny stół, przy którym zapadały decyzje dotyczące powojennych losów Europy, na zdjęcia przywódców i otaczającej ich świty.

Inny pałac, należący do hrabiego Woroncowa, generała - gubernatora Kraju Noworosyjskiego, mieści się w Ałupce, innej niewielkiej miejscowości na obrzeżach Jałty. Zbudowano go w połowie XIX wieku w dwóch stylach - mauretańskim i angielskim. Wędrując po posiadłości mam wrażenie, jakbym znajdowała się w dwóch odległych częściach świata. Sprawia to kształt budowli, ozdoby, okna, bramy. Wszystko okala bujna, pachnąca i kwitnąca roślinność.

A sceneria? Z tyłu pałacu ogromne góry, z przodu widok na morze. Nie dziwię się, że magnaci tu lokowali swe letnie rezydencje. Zresztą nie tyko oni. Tu, na jałtańskim wybrzeżu wiele lat spędził pisarz Antoni Czechow. Tu powstały dobrze znane polskim miłośnikom teatru dramaty "Wiśniowy sad" i "Trzy siostry".

Wracamy do centrum Jałty mijając po drodze słynne Jaskółcze Gniazdo, które wygląda jak średniowieczny zameczek zawieszony na skarpie tuż nad morzem. W rzeczywistości jest to maleńki pałacyk wybudowany na początku XX wieku. Mimo iż nie ma nawet stu lat, stał się prawdziwym symbolem Krymu, jednego z najpiękniejszych półwyspów świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jałta. Morze, góry i delfiny - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie