Ja nawet nie wiedziałem, że Gombrowicz mieszka w Vence - przyznał ze wstydem Kazimierz Głaz. - Myślałem, że to klasyk który już nie żyje... Z lewej Kazimierz Głaz, w środku Mariusz Knorowski, dyrektor artystyczny Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, z prawej. Dominika Świtkowska, prowadząca spotkanie.
(fot. Szymon Wykrota)
Uroczystość była podwójna. Kazimierz Głaz, jak określił go Mariusz Knorowski, dyrektor Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku - jest sam człowiekiem - legendA. Po drugie -malarz, przekazał Muzeum we Wsoli pięć obrazów, które zdobiły mieszkanie Rity i Witolda Gombrowiczów w Vence. Cykl obrazów nosi tytuł: "Motywy z Vence".
- A muzeum - dzięki sponsorom - zakupiło jeszcze jeden obraz pana Kazimierza - dodał Tomasz Tyczyński . -Nasza kolekcja liczy już zatem sześć dzieł artysty.
Obrazy powstały w latach 1966 - 68, kiedy Kazimierz Głaz przebywał we francuskim mieście Vence na stypendium Fundacji imienia Michaela Karolyi.
Właśnie od Fundacji się zaczęło.
Znajomość języków popłaca
- Skąd u mnie to Vence? - zastanowił się Kazimierz Głaz. -Będąc w Paryżu spotkałem węgierskiego artystę. - Wiesz, powiedział - Jest taka fundacja na południu Francji dla artystów.
Podał adres, ja napisałem, odpisali, że nie ma miejsc. Wtedy napisałem o otrzymanej Nagrodzie Chagalla...Chagall mieszkał w Vence. Otrzymałem depeszę: przyjeżdzaj szybko!
I tak się znalazłem w Vence.
- Stypendium było na trzy miesiące - opowiadał Kazimierz Głaz. - Pierwszego dnia po przyjeździe do Vence poszedłem przedstawić się w Fundacji. Przyjechał wtedy filozof, Bertrand Russell, prezydent Rady Nadzorczej Fundacji, Stanisław Lorentz, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie…Gościła nas hrabina Karolyi... Hrabia Michael Karolyi, pierwszy prezydent Republiki Węgierskiej w 1918 roku, wygnany został potem z kraju do Londynu. I z Londynu hrabiostwo kupili farmę w Vance, co stało się zaczątkiem Fundacji. Przyszło mi do głowy, by zarecytować wiersz Jánosa Arany, to taki poeta, równy Mickiewiczowi.
Powiedziałem po węgiersku pierwszą zwrotkę, hrabina pociągnęła cztery następne…I udało mi się z tych trzech miesięcy zostać na trzy lata.
- Jak widać znajomość języków obcych zawsze się przyda - podsumował gość.
U Gombrowicza o piątej
- Na drugi dzień przyprowadzono mnie do kawiarni dla artystów - wspominał Kazimierz Głaz. - Prowadziła ją madame Paszkow, wdowa po rosyjskim generale.
- Ma pan szczęście - powiedziała madame. - Widzi pan taką młodą, szczupłą, krótko, obciętą dziewczynę? To jest Rita, sekretarka Gombrowicza.
- Kazimierz chce się spotkać z Witoldem Gombrowiczem - zadysponowała hrabina.
- Ja nawet nie wiedziałem, że Gombrowicz mieszka w Vence - przyznał ze wstydem Kazimierz Głaz. - Myślałem, że to klasyk, który już nie żyje…Czytałem w Wałbrzychu jego książki:"Bakakaj", "Pamiętnik okresu dojrzewania"…Ale skoro tak…
- To ja go spytam, choć on niechętnie przyjmuje ludzi - obiecała Rita.
Na drugi dzień Rita przychodzi do kawiarni: - dzisiaj o piątej na herbatce!
Założyłem najlepszy garnitur, jaki miałem i o piątej punktualnie poszedłem. Był jeszcze Allan Kosko tłumacz jego utworów. Tak się odbyła moja pierwsza historyczna wizyta u Gombrowicza w Vence.
Malarstwo to reklama!
- Potem stało się to już tradycją - opowiadał gość. - Herbata ciasteczka, Rita podawała… Gombrowicz był znakomitym gospodarzem. Po środku kręciła się Psina, ukochany pies obojga. Francuzi wymawiali P- s - i- n- a, po francusku. Przyjechała kiedyś telewizja na wywiad z nim i pokazali Psinę. Narzekał: Psina jest tu sławniejsza ode mnie!
Lecz nie darzył sympatią malarzy…
- Malarstwo nie istnieje! - wołał. - Malarstwo to jest reklama! Przyjdzie taki dizajner, w ciągu nocy zrobi wystawę i płacą mu za to jeszcze dwadzieścia tysięcy dolarów! To ja się męczę nad książką pięć lat i taki szubrawiec agent zabiera mi połowę!
- To była z jego strony prowokacja - mówił Kazimierz Głaz. -Lecz kiedyś nie wytrzymałem - Wiem dlaczego pan atakuje malarzy! - powiedziałem - Chce pan uniknąć błędu pisarzy narodowych… Sienkiewicz zachwycał się Siemiradzkim a potem okazało się, że to taki klasycyzm…
Oburzył się.
- Co pan wymyślił z tym pisarzem narodowym! Ja nie chcę brać wzorów z żadnych Sienkiewiczów! Malarstwo to reklama i naciąganie, panie święty!
Honorowy dyplom Muzeum Witodla Gombrowicza we Wsoli wręcza gościowi Jarosław Klejnocki, dyrektor Muzeum Literatury imienia Adama Mickiewicza w Warszawie.
(fot. Szymon Wykrota)
Mistrz na Olimpie
W 1965 roku Kazimierz Głaz reprezentował Polskę na IV Międzynarodowym Biennale w Paryżu i tam otrzymał nagrodę Marca Chagalla. Czy Gombrowicz doceniał to wielkie wyróżnienie?
- Było to podkreślane przy osobach trzecich ale trochę uragliwie - wspominał pan Kazimierz. - O, to nagrodzony - kpił. Ale i on otrzymał przecież Międzynarodową Nagrodę Wydawców Prix Formentor: dwadzieścia tysięcy dolarów…
Puścił wtedy wieść, że postanowił oddać ją w całości na cele charytatywne. Skutek?
- Drzwi się nie zamykały - przyznał pan Kazimierz. - Po pieniądze przychodzili wszyscy, łącznie z Komitetem Budowania Pomnika dla Burmistrza w sąsiednim mieście. Jak zobaczył, co sobie narobił, szybko sie wycofał.
- Dłużej tego nie wytrzymam! - krzyczał.- Darmozjady! Grosza nie dam!
Kupili za to samochód z otwieranym dachem, Rita prowadziła.
- Wyjeżdżaliśmy w góry, na szczyty i w tych górach czuł się jak gospodarz - wspominał gość. - Niech pan popatrz na te ruchy form, na te wspaniałe wzniesienia do Nicei…A tam Mont Blanc…
-Rzeczywiście, wysokie góry ale pan się tak czuje jakby pan był na Olimpie - podsunąłem. - Nie nudno panu tam w górze ?
- Ależ przeciwnie! - odparł. - Czuję się tam jak u siebie w domu!
Erenburga nie wpuszczę!
- Teraz zdaje sobie sprawę, że te wszystkie spotkania są historią- snuł refleksje Kazimierz Głaz. - Gdybym wtedy o tym wiedział, mocniej zachowałbym je w pamięci…A wszystko odbywało się tak normalnie. Najpierw spotkanie w kawiarni, potem na herbatce o piątej, z herbaty robił się późny obiad, Rita dobrze gotowała, co przy moim skromnym budżecie bardzo mi pasowało…
Zaczynało się zawsze jednakowo: Gdzie pan był i co pan widziałpytał. Lub po prostu - co mówią? Z uwagi na swoją astmę sam niewiele wychodził.
- I była to pora zmyślań - śmiał się malarz. - Tam, na południu Francji działy się i tak egzotyczne rzeczy, to maharadża jechał, to książęta angielscy… Ale to było mało. Idę raz na plac targowy a tu stoi dwoje ludzi, rozmawiają po rosyjsku… Pogadaliśmy, przychodzę na piątą na herbatę…
- Co mówią?
- Pożausta gospodin Gombrowicz - zaczynam.
Zirytował się. Rosyjskiego nie znał, nad czym bolał, najwyżej rosyjskie końcówki dodawał do polskich słów…
- Spotkałem dwoje Rosjan, którzy pytali o pana.
- Kto to był?
- Ilja Erenburg z żoną -mówię bez zmrużenia oczu.
I wtedy doprowadziłem go do rozsierdzenia.
- Za próg nie wpuszczę!! Stalinowiec!
Ale potem się trochę zorientował w mojej prawdzie.
- Nie należy mu wierzyć- ostrzegał. - On kłamie.
- A ja na to - uczeń prześcignął mistrza…- opowiadał pan Kazimierz.
Sławomirze, szukaj makaronu
- Rita wyjechała do Saint Tropez - wspominał pan Kazimierz.
Ale o piątej - herbatka, przyszedł Sławomir Mrożek...
- Kolację zrobimy sami - dysponuje gospodarz. - Sławomirze, poszukaj makaronów. Są gdzieś na półce.
- Są - znalazł Mrożek. - Ale jak je gotować?
-Jak to, - jak? Rzuć do wody.
- A jak poznać, że już są ugotowane? - drążył Mrożek.
-Zwyczajnie. Trzeba spróbować - uczy Gombrowicz.
Mrożek gotował makaron ,ja z lodówki wybieram jogurty, bo Rita podawała często jogurt z ziemniakami…Kolacja jak się patrzy - cieszył się gość.
Kwiaty znakomitemu gościowi w imieniu muzeum i publiczności wręcza Ewa Witkowska z Muzeum Gombrowicza.
(fot. Szymon Wykrota)
Akademia Gombrowiczowska
- Wszystkich wykładów Gombrowicza słuchałem z nabożnym szacunkiem - opowiadał Kazimierz Głaz. - Odbywały się najczęściej podczas jazdy samochodem - Rita była wyłączona bo były po polsku -i miały charakter polityczny, historyczny lub naukowy.
- To poproszę o dyplom że skończyłem Akademię Gombrowiczowską -podsunąłem kiedyś.
Gombrowicz wziął kartkę i napisał: "Jako dyplom dostał Kazimierz Głaz velosolex."
A był to rower napędzany motorkiem i należał do Rity. Z góry jechał wspaniale ale pod górę trzeba było samemu ciągnać. Przydał mi się bardzo.
Już za jakiś czas, w Paryżu, spotykam na ulicy śliczną dziewczynę. I tak zagaduję, zagaduję, chcąc zaprosić ją na kawę..A ona stwierdza- skoro pan z Polski to na pewno pan czytał Gombrowicza. - Nie tylko czytałem, mówię, ale jestem studentem jego akademii.
Dziewczyna została ze mną wtedy aż trzy dni aby się dowiedzieć wszystkich szczegółów…
Po co się łakomił?
Swoje dzieła darował Gombrowiczom. - Tylko raz sprzedałem mu obraz - nadmienił Kazimierz Głaz. - Zapytał - co chcesz- sześćset franków czy fragment w Dzienniku?
- Sześćset franków - mówię.
Z niechęcią wypłacił mi te pieniądze.
- I mam jedną, malutką wzmiankę w Dzienniku - rozżalił się pan Kazimierz - Napisał, że ma w willi "wibrujące Głazy". I tyle. Dlaczego nie doceniłem wielkości literatury i wolałem sześćset franków?
Kazimierz Głaz jest malarzem, prozaikiem, plakacistą. Jest twórcą kierunku w malarstwie nazywanego sensybilizmem. Malarz urodził się na Podkarpaciu, mieszka w Toronto. Studiował malarstwo monumentalne na Wydziale Ceramiki i Szkła PWSSP we Wrocławiu (1950-1956), gdzie uzyskał dyplom z malarstwa pod kierunkiem profesora Stanisława Dawskiego. Po otrzymaniu jednej z głównych nagród na Ogólnopolskiej Wystawie Sztuki w Sopocie (w 1965 r.) reprezentował Polskę na IV Międzynarodowym Biennale w Paryżu. Tam otrzymał nagrodę Marca Chagalla. Odtąd prace jego brały udział w licznych wystawach indywidualnych i zespołowych, między innymi, we Francji, Szwajcarii, NRD, Kanadzie, a także w Polsce oraz znalazły się w wielu polskich i zagranicznych muzeach" w Paryżu, Brukseli, Dreźnie, Nowym Jorku, Tokio, Sao Paulo, Watykanie, Ottawie i Toronto). W latach 1966 - 1968 dzięki Fundacji imienia Michaela Karolyi Kazimierz Głaz przebywał w Vence i tam właśnie zaprzyjaźnił się z Gombrowiczem, o którym napisał pełne sympatii i życzliwości wspomnienia.
Toast za spotkanie wznoszą Róża Domańska, Kazimierz Głaz i Mieczysław Szewczuk, kierownik Muzeum Sztuki Współczesnej.
(fot. Szymon Wykrota)
Róża Domańska, właścicielka Księgarni imienia Gombrowicza chce otrzymać autograf autora na książce "Gombrowicz w Vence".
(fot. Szymon Wykrota)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?