Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Głaz, malarz i przyjaciel Gombrowicza gościł w muzeum we Wsoli (zdjęcia)

Barbara Koś
Założyłem najlepszy garnitur, jaki miałem i o piątej punktualnie poszedłem do Gombrowicza – opowiadał Kazimierz Głaz
Założyłem najlepszy garnitur, jaki miałem i o piątej punktualnie poszedłem do Gombrowicza – opowiadał Kazimierz Głaz Szymon Wykrota
"Jeszcze będziesz na mnie zarabiał...- mówił do mnie Gombrowicz..." Kazimierz Głaz, malarz, przyjaciel Witolda Gombrowicza, autor książki "Gombrowicz w Vence", był gościem Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli.
Założyłem najlepszy garnitur, jaki miałem i o piątej punktualnie poszedłem do Gombrowicza – opowiadał Kazimierz Głaz
Założyłem najlepszy garnitur, jaki miałem i o piątej punktualnie poszedłem do Gombrowicza – opowiadał Kazimierz Głaz Szymon Wykrota

Ja nawet nie wiedziałem, że Gombrowicz mieszka w Vence - przyznał ze wstydem Kazimierz Głaz. - Myślałem, że to klasyk który już nie żyje... Z lewej Kazimierz Głaz, w środku Mariusz Knorowski, dyrektor artystyczny Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, z prawej. Dominika Świtkowska, prowadząca spotkanie.
(fot. Szymon Wykrota)

Uroczystość była podwójna. Kazimierz Głaz, jak określił go Mariusz Knorowski, dyrektor Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku - jest sam człowiekiem - legendA. Po drugie -malarz, przekazał Muzeum we Wsoli pięć obrazów, które zdobiły mieszkanie Rity i Witolda Gombrowiczów w Vence. Cykl obrazów nosi tytuł: "Motywy z Vence".

- A muzeum - dzięki sponsorom - zakupiło jeszcze jeden obraz pana Kazimierza - dodał Tomasz Tyczyński . -Nasza kolekcja liczy już zatem sześć dzieł artysty.

Obrazy powstały w latach 1966 - 68, kiedy Kazimierz Głaz przebywał we francuskim mieście Vence na stypendium Fundacji imienia Michaela Karolyi.
Właśnie od Fundacji się zaczęło.

Znajomość języków popłaca

- Skąd u mnie to Vence? - zastanowił się Kazimierz Głaz. -Będąc w Paryżu spotkałem węgierskiego artystę. - Wiesz, powiedział - Jest taka fundacja na południu Francji dla artystów.

Podał adres, ja napisałem, odpisali, że nie ma miejsc. Wtedy napisałem o otrzymanej Nagrodzie Chagalla...Chagall mieszkał w Vence. Otrzymałem depeszę: przyjeżdzaj szybko!
I tak się znalazłem w Vence.

- Stypendium było na trzy miesiące - opowiadał Kazimierz Głaz. - Pierwszego dnia po przyjeździe do Vence poszedłem przedstawić się w Fundacji. Przyjechał wtedy filozof, Bertrand Russell, prezydent Rady Nadzorczej Fundacji, Stanisław Lorentz, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie…Gościła nas hrabina Karolyi... Hrabia Michael Karolyi, pierwszy prezydent Republiki Węgierskiej w 1918 roku, wygnany został potem z kraju do Londynu. I z Londynu hrabiostwo kupili farmę w Vance, co stało się zaczątkiem Fundacji. Przyszło mi do głowy, by zarecytować wiersz Jánosa Arany, to taki poeta, równy Mickiewiczowi.

Powiedziałem po węgiersku pierwszą zwrotkę, hrabina pociągnęła cztery następne…I udało mi się z tych trzech miesięcy zostać na trzy lata.

- Jak widać znajomość języków obcych zawsze się przyda - podsumował gość.

U Gombrowicza o piątej

- Na drugi dzień przyprowadzono mnie do kawiarni dla artystów - wspominał Kazimierz Głaz. - Prowadziła ją madame Paszkow, wdowa po rosyjskim generale.

- Ma pan szczęście - powiedziała madame. - Widzi pan taką młodą, szczupłą, krótko, obciętą dziewczynę? To jest Rita, sekretarka Gombrowicza.

- Kazimierz chce się spotkać z Witoldem Gombrowiczem - zadysponowała hrabina.
- Ja nawet nie wiedziałem, że Gombrowicz mieszka w Vence - przyznał ze wstydem Kazimierz Głaz. - Myślałem, że to klasyk, który już nie żyje…Czytałem w Wałbrzychu jego książki:"Bakakaj", "Pamiętnik okresu dojrzewania"…Ale skoro tak…

- To ja go spytam, choć on niechętnie przyjmuje ludzi - obiecała Rita.
Na drugi dzień Rita przychodzi do kawiarni: - dzisiaj o piątej na herbatce!
Założyłem najlepszy garnitur, jaki miałem i o piątej punktualnie poszedłem. Był jeszcze Allan Kosko tłumacz jego utworów. Tak się odbyła moja pierwsza historyczna wizyta u Gombrowicza w Vence.

Malarstwo to reklama!

- Potem stało się to już tradycją - opowiadał gość. - Herbata ciasteczka, Rita podawała… Gombrowicz był znakomitym gospodarzem. Po środku kręciła się Psina, ukochany pies obojga. Francuzi wymawiali P- s - i- n- a, po francusku. Przyjechała kiedyś telewizja na wywiad z nim i pokazali Psinę. Narzekał: Psina jest tu sławniejsza ode mnie!

Lecz nie darzył sympatią malarzy…

- Malarstwo nie istnieje! - wołał. - Malarstwo to jest reklama! Przyjdzie taki dizajner, w ciągu nocy zrobi wystawę i płacą mu za to jeszcze dwadzieścia tysięcy dolarów! To ja się męczę nad książką pięć lat i taki szubrawiec agent zabiera mi połowę!

- To była z jego strony prowokacja - mówił Kazimierz Głaz. -Lecz kiedyś nie wytrzymałem - Wiem dlaczego pan atakuje malarzy! - powiedziałem - Chce pan uniknąć błędu pisarzy narodowych… Sienkiewicz zachwycał się Siemiradzkim a potem okazało się, że to taki klasycyzm…
Oburzył się.

- Co pan wymyślił z tym pisarzem narodowym! Ja nie chcę brać wzorów z żadnych Sienkiewiczów! Malarstwo to reklama i naciąganie, panie święty!

Ja nawet nie wiedziałem, że Gombrowicz mieszka w Vence – przyznał ze wstydem Kazimierz Głaz. – Myślałem, że to klasyk który już nie żyje... Z lewej Kazimierz
Ja nawet nie wiedziałem, że Gombrowicz mieszka w Vence – przyznał ze wstydem Kazimierz Głaz. – Myślałem, że to klasyk który już nie żyje... Z lewej Kazimierz Głaz, w środku Mariusz Knorowski, dyrektor artystyczny Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, z prawej. Dominika Świtkowska, prowadząca spotkanie. Szymon Wykrota

Honorowy dyplom Muzeum Witodla Gombrowicza we Wsoli wręcza gościowi Jarosław Klejnocki, dyrektor Muzeum Literatury imienia Adama Mickiewicza w Warszawie.
(fot. Szymon Wykrota)

Mistrz na Olimpie

W 1965 roku Kazimierz Głaz reprezentował Polskę na IV Międzynarodowym Biennale w Paryżu i tam otrzymał nagrodę Marca Chagalla. Czy Gombrowicz doceniał to wielkie wyróżnienie?

- Było to podkreślane przy osobach trzecich ale trochę uragliwie - wspominał pan Kazimierz. - O, to nagrodzony - kpił. Ale i on otrzymał przecież Międzynarodową Nagrodę Wydawców Prix Formentor: dwadzieścia tysięcy dolarów…

Puścił wtedy wieść, że postanowił oddać ją w całości na cele charytatywne. Skutek?

- Drzwi się nie zamykały - przyznał pan Kazimierz. - Po pieniądze przychodzili wszyscy, łącznie z Komitetem Budowania Pomnika dla Burmistrza w sąsiednim mieście. Jak zobaczył, co sobie narobił, szybko sie wycofał.

- Dłużej tego nie wytrzymam! - krzyczał.- Darmozjady! Grosza nie dam!

Kupili za to samochód z otwieranym dachem, Rita prowadziła.

- Wyjeżdżaliśmy w góry, na szczyty i w tych górach czuł się jak gospodarz - wspominał gość. - Niech pan popatrz na te ruchy form, na te wspaniałe wzniesienia do Nicei…A tam Mont Blanc…
-Rzeczywiście, wysokie góry ale pan się tak czuje jakby pan był na Olimpie - podsunąłem. - Nie nudno panu tam w górze ?

- Ależ przeciwnie! - odparł. - Czuję się tam jak u siebie w domu!

Erenburga nie wpuszczę!

- Teraz zdaje sobie sprawę, że te wszystkie spotkania są historią- snuł refleksje Kazimierz Głaz. - Gdybym wtedy o tym wiedział, mocniej zachowałbym je w pamięci…A wszystko odbywało się tak normalnie. Najpierw spotkanie w kawiarni, potem na herbatce o piątej, z herbaty robił się późny obiad, Rita dobrze gotowała, co przy moim skromnym budżecie bardzo mi pasowało…

Zaczynało się zawsze jednakowo: Gdzie pan był i co pan widziałpytał. Lub po prostu - co mówią? Z uwagi na swoją astmę sam niewiele wychodził.

- I była to pora zmyślań - śmiał się malarz. - Tam, na południu Francji działy się i tak egzotyczne rzeczy, to maharadża jechał, to książęta angielscy… Ale to było mało. Idę raz na plac targowy a tu stoi dwoje ludzi, rozmawiają po rosyjsku… Pogadaliśmy, przychodzę na piątą na herbatę…

- Co mówią?

- Pożausta gospodin Gombrowicz - zaczynam.

Zirytował się. Rosyjskiego nie znał, nad czym bolał, najwyżej rosyjskie końcówki dodawał do polskich słów…

- Spotkałem dwoje Rosjan, którzy pytali o pana.

- Kto to był?

- Ilja Erenburg z żoną -mówię bez zmrużenia oczu.

I wtedy doprowadziłem go do rozsierdzenia.

- Za próg nie wpuszczę!! Stalinowiec!

Ale potem się trochę zorientował w mojej prawdzie.

- Nie należy mu wierzyć- ostrzegał. - On kłamie.

- A ja na to - uczeń prześcignął mistrza…- opowiadał pan Kazimierz.

Sławomirze, szukaj makaronu

- Rita wyjechała do Saint Tropez - wspominał pan Kazimierz.
Ale o piątej - herbatka, przyszedł Sławomir Mrożek...

- Kolację zrobimy sami - dysponuje gospodarz. - Sławomirze, poszukaj makaronów. Są gdzieś na półce.

- Są - znalazł Mrożek. - Ale jak je gotować?

-Jak to, - jak? Rzuć do wody.

- A jak poznać, że już są ugotowane? - drążył Mrożek.

-Zwyczajnie. Trzeba spróbować - uczy Gombrowicz.

Mrożek gotował makaron ,ja z lodówki wybieram jogurty, bo Rita podawała często jogurt z ziemniakami…Kolacja jak się patrzy - cieszył się gość.

Honorowy dyplom Muzeum Witodla Gombrowicza we Wsoli wręcza gościowi Jarosław Klejnocki, dyrektor Muzeum Literatury imienia Adama Mickiewicza w Warsz
Honorowy dyplom Muzeum Witodla Gombrowicza we Wsoli wręcza gościowi Jarosław Klejnocki, dyrektor Muzeum Literatury imienia Adama Mickiewicza w Warszawie. Szymon Wykrota

Kwiaty znakomitemu gościowi w imieniu muzeum i publiczności wręcza Ewa Witkowska z Muzeum Gombrowicza.
(fot. Szymon Wykrota)

Akademia Gombrowiczowska

- Wszystkich wykładów Gombrowicza słuchałem z nabożnym szacunkiem - opowiadał Kazimierz Głaz. - Odbywały się najczęściej podczas jazdy samochodem - Rita była wyłączona bo były po polsku -i miały charakter polityczny, historyczny lub naukowy.

- To poproszę o dyplom że skończyłem Akademię Gombrowiczowską -podsunąłem kiedyś.
Gombrowicz wziął kartkę i napisał: "Jako dyplom dostał Kazimierz Głaz velosolex."

A był to rower napędzany motorkiem i należał do Rity. Z góry jechał wspaniale ale pod górę trzeba było samemu ciągnać. Przydał mi się bardzo.

Już za jakiś czas, w Paryżu, spotykam na ulicy śliczną dziewczynę. I tak zagaduję, zagaduję, chcąc zaprosić ją na kawę..A ona stwierdza- skoro pan z Polski to na pewno pan czytał Gombrowicza. - Nie tylko czytałem, mówię, ale jestem studentem jego akademii.

Dziewczyna została ze mną wtedy aż trzy dni aby się dowiedzieć wszystkich szczegółów…

Po co się łakomił?

Swoje dzieła darował Gombrowiczom. - Tylko raz sprzedałem mu obraz - nadmienił Kazimierz Głaz. - Zapytał - co chcesz- sześćset franków czy fragment w Dzienniku?

- Sześćset franków - mówię.

Z niechęcią wypłacił mi te pieniądze.

- I mam jedną, malutką wzmiankę w Dzienniku - rozżalił się pan Kazimierz - Napisał, że ma w willi "wibrujące Głazy". I tyle. Dlaczego nie doceniłem wielkości literatury i wolałem sześćset franków?

Kazimierz Głaz jest malarzem, prozaikiem, plakacistą. Jest twórcą kierunku w malarstwie nazywanego sensybilizmem. Malarz urodził się na Podkarpaciu, mieszka w Toronto. Studiował malarstwo monumentalne na Wydziale Ceramiki i Szkła PWSSP we Wrocławiu (1950-1956), gdzie uzyskał dyplom z malarstwa pod kierunkiem profesora Stanisława Dawskiego. Po otrzymaniu jednej z głównych nagród na Ogólnopolskiej Wystawie Sztuki w Sopocie (w 1965 r.) reprezentował Polskę na IV Międzynarodowym Biennale w Paryżu. Tam otrzymał nagrodę Marca Chagalla. Odtąd prace jego brały udział w licznych wystawach indywidualnych i zespołowych, między innymi, we Francji, Szwajcarii, NRD, Kanadzie, a także w Polsce oraz znalazły się w wielu polskich i zagranicznych muzeach" w Paryżu, Brukseli, Dreźnie, Nowym Jorku, Tokio, Sao Paulo, Watykanie, Ottawie i Toronto). W latach 1966 - 1968 dzięki Fundacji imienia Michaela Karolyi Kazimierz Głaz przebywał w Vence i tam właśnie zaprzyjaźnił się z Gombrowiczem, o którym napisał pełne sympatii i życzliwości wspomnienia.

Kwiaty znakomitemu gościowi w imieniu muzeum i publiczności wręcza Ewa Witkowska z Muzeum Gombrowicza.
Kwiaty znakomitemu gościowi w imieniu muzeum i publiczności wręcza Ewa Witkowska z Muzeum Gombrowicza. Szymon Wykrota

Toast za spotkanie wznoszą Róża Domańska, Kazimierz Głaz i Mieczysław Szewczuk, kierownik Muzeum Sztuki Współczesnej.
(fot. Szymon Wykrota)

Toast za spotkanie wznoszą Róża Domańska, Kazimierz Głaz i Mieczysław Szewczuk, kierownik Muzeum Sztuki Współczesnej.
Toast za spotkanie wznoszą Róża Domańska, Kazimierz Głaz i Mieczysław Szewczuk, kierownik Muzeum Sztuki Współczesnej. Szymon Wykrota

Róża Domańska, właścicielka Księgarni imienia Gombrowicza chce otrzymać autograf autora na książce "Gombrowicz w Vence".
(fot. Szymon Wykrota)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie