Co jeszcze można znaleźć w jedzeniu?
Ludzie znajdują w jedzeniu różne rzeczy. Najczęściej przykre niespodzianki znajdujemy w pieczywie: włosy, kawałki plastiku, owady, a nawet... gryzonie. W pasztetach i innej garmażerce też roi się od dodatków: ślimaczki, pióra, pazury... W dżemach królują muszki, śrubki, sznurki i kamyczki. W wędlinach można natknąć się na żywych, niepożadanych gości: larwy, gąsiennice i inne robaczki. Te same niespodzianki pojawiają się w mące i innych produktach suchych.
Plaster pływa między korniszonami, które kupił radomianin.
- Sprzedają takie coś, a my to jemy - oburza się nasz czytelnik, który kupił ogórki z plastrem. Przedstawiciele producenta odpowiadają z kolei, że to na pewno nie u nich plaster dostał się do słoika. Nie wykluczają skierowania sprawy do prokuratury.
Nasz czytelnik (nazwisko do wiadomości redakcji) ogórki kupił w sklepiku w Suchej koło Pionek.
- Mam manię oglądania tego, co kupuję, lubię wybierać i już w sklepie zobaczyłem ten plaster, a słoik był fabrycznie zamknięty - opowiada mężczyzna.
Mimo to zdecydował się kupić ogórki, jak tłumaczy, żeby piętnować takie podejście do konsumentów.
- Przeraża mnie takie podejście do produkcji żywności - przekonuje nasz rozmówca. - Zwłaszcza po aferze z odświeżaniem wędlin w Constarze. Wpychają nam takie coś, a nieświadomi ludzie to jedzą. Mam nadzieję, że ktoś się za to weźmie.
Nasz rozmówca o sprawie powiadomił media. Skontaktował się też z przedstawicielami producenta, firmy Frubex z Pajęczna.
- Powiedzieli mi, że pracownicy pakują ogórki w rękawiczkach, ale może komuś ona pękła i plaster dostał się do słoika - relacjonuje nasz czytelnik. - Ale to jest duży kawałek plastra, a oni tego nie zauważyli?
Zupełnie inaczej sprawę przedstawia Grzegorz Jeziorowski, dyrektor handlowy Frubeksu. Po pierwsze przekonuje, że plaster nie mógł dostać się do słoika w zakładzie.
- Nasi ludzie pracują w rękawiczkach, jeśli jest potrzeba, mamy dla nich specjalne plastry. Ten w słoiku nie jest nasz - przekonuje Grzegorz Jeziorowski. - Weki przechodzą potrójną kontrolę jakości, gdyby plaster dostał się do słoika u nas, ktoś by to zauwazył.
Grzegorz Jeziorowski sugeruje, że ktoś podrzucił plaster już poza zakładem. - A historie tego pana z Radomia znam. Dzwonił do nas i chciał wyłudzić odszkodowanie, dwa tysiące złotych - twierdzi Grzegorz Jeziorowski.
- Zastanawiałem się, czy nie skierować sprawy do prokuratury. Jeśli dalej będzie szkodził firmie, to chyba to zrobimy - mówi.
Czy Wam też zdarzało się znajdować w jedzeniu niespodzianki? Zapraszamy do dyskusji na naszym forum.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?