Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koronawirus. Medycy ze szpitala w Grójcu walczą z epidemią. Przyznają: "W pewnym momencie nie damy rady"

Piotr Stańczak
Piotr Stańczak
Medycy z Grójca cały czas pracują na wysokich obrotach. Już nawet nie liczą tych dni oraz godzin...
Medycy z Grójca cały czas pracują na wysokich obrotach. Już nawet nie liczą tych dni oraz godzin... Zdjęcia Starostwo Powiatowe w Grójcu
W czasie pandemii koronawirusa lekarze, pielęgniarki oraz ratownicy z pogotowia przeżywają ciężkie chwile. Nie inaczej jest w Powiatowym Centrum Medycznym w Grójcu.

Więcej ciekawych i ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej ECHODNIA.EU/RADOMSKIE

Stres i zmęczenie to codzienność, z jaką w okresie pandemii stykają się wszyscy medycy. W szpitalach nie tylko lekarze wystawieni są na ryzyko zakażenia wirusem COVID-19.

Nie liczą już tych dni...

Chociaż wielu z naszych rozmówców powtarzało, że do zagrożenia zdążyło przywyknąć, to jednak brak odpoczynku na wszystkich odcisnął mocne piętno. Zespoły ratowników medycznych już nawet nie liczą przepracowanych dni. Rekordziści spędzają na dyżurach ponad trzysta godzin w miesiącu. Po powrocie do domu ratownicy mają tylko czas, aby się przespać i coś zjeść, zanim znowu wrócą do pracy. Wiedzą, że w czasach pandemii na ich pomoc ciągle ktoś czeka.

Dorota Arak, specjalista do spraw epidemiologii w Powiatowym Centrum Medycznym mówi: - Mamy wdrożone procedury działania. Pacjent „covidowy” trafia do naszej izby przyjęć do strefy czerwonej i tam jest diagnozowany w kierunku koronawirusa. Wszyscy mają obawy przed zakażeniem, ale środków ochrony osobistej w naszym szpitalu nie brakuje.

Nie dać się zwariować

Lekarze i pielęgniarki z pozostałych oddziałów robią wszystko, aby pracowały one normalnie i pacjenci nie odczuwali skutków epidemii koronawirusa. - Staramy się nie zwariować... - przyznaje Agnieszka Chorąży, kierownik oddziału położniczo-ginekologicznego w grójeckim szpitalu. Tu pacjentki przyjmowane są normalnie, odbywają się porody, wydzielona jest strefa czerwona, tam ubrani w fartuchy i kombinezony przyjmujemy pacjentki, które są izolowane.

Miejscowi ratownicy medyczni są na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Oni na dyżurach spędzają ponad trzysta godzin w miesiącu. Gdy wyczerpani wracają po dyżurach do domów, mają właściwie czas tylko na to, żeby coś zjeść i kładą się spać. Wiedzą, że w czasie pandemii na ich pomoc ciągle ktoś czeka.

- To bardzo ciężki i męczący czas - nie ukrywa Joanna Janicka, kierowniczka ratowników medycznych w Powiatowym Centrum Medycznym w Grójcu. Jak przyznaje, tak ciężkich dyżurów jeszcze do tej poty nie pełnili. - Ludzie w pewnym momencie nie dadzą rady tak pracować i system również okaże się niewydolny - mówi zmęczona Janicka.

Życie w ciągłym stresie

Grójecka ratowniczka medyczna zauważa, że coraz więcej pracowników służby zdrowia zmaga się z zakażeniami koronawirusem, leżą w szpitalach, na oddziałach intensywnej opieki medycznej, a przebieg ich chorób często jest ciężki. - Powolutku, ale jednak wyczerpują się nasze siły - mówi bez ogródek szefowa grójeckich ratowników.

- Już przy wejściu do pacjenta trzeba przeprowadzić z nim wywiad, dyspozytor przyjmujący zgłoszenie robi jeden, załoga karetki drugi i wtedy podejmuje decyzję, co dalej. Wracamy do karetki, ubieramy się w kombinezony czy tylko fartuchy i zabieramy pacjenta. Stres jest cały czas, jeszcze się człowiek do tego wszystkiego nie przyzwyczaił - dodaje ratownik Bartosz Kamiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie