Kozienice. PiS porzuca wsteczną dwukadencyjność. Co to zmienia w powiecie?

Kwestia wprowadzenia dwukadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast była przez Prawo i Sprawiedliwość poruszana od początku ich rządów. Głośno na ten temat zrobiło się w styczniu 2017 roku, kiedy wprowadzenie takiego rozwiązania zapowiedział Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Błaszczak.

Rząd rozpatrywał kilka wersji wprowadzanych zmian. Ta najbardziej prawdopodobna mówiła o tym, że wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogliby rządzić maksymalnie przez dwie kadencje. Te zamiast czterech trwałyby pięć lat, co prowadzi do sytuacji, że nie mogliby piastować tego stanowiska dłużej jak 10 lat.

Największe kontrowersje budziła kwestia tego, od kiedy miałyby być liczone te kadencje. Najbardziej kontrowersyjna opcja mówiła o tym, że gospodarze miast i gmin, którzy rządzą już drugą kadencję z rzędu albo dłużej nie mogliby kandydować w 2018 roku.Ten pomysł wywołał prawdziwą burzę w mediach, mówiono o działaniu prawa wstecz, a z drugiej strony argumentowano, że w przeciwnym wypadku na zmiany przyjdzie czekać aż 10 lat.

W styczniu padały komentarze, że sprawę rozpatrzy Trybunał Konstytucyjny. Wygląda na to, że jednak nie będzie musiał.

W poniedziałek Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej, że PiS wycofuje się z działania tzw. wstecznej dwukadencyjności dla samorządowców.

- Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności (...) - mówię tutaj o Trybunale Konstytucyjnym, jak i stanowisku pana prezydenta - doszliśmy do wniosku, że podtrzymamy zasadę dwóch kadencji dla osób, które pełnią funkcje jednoosobowe, a więc wójtów, burmistrzów i prezydentów, ale z karencją, tzn. z odłożeniem tego na dwie kadencje - powiedział Jarosław Kaczyński. Jak dodał, pojawiają się też inne koncepcje, jednak każda z nich sprowadza się do tego, że wprowadzenie dwukadencyjności "nie wejdzie w trakcie tych wyborów". PiS nie zamierza jednak rezygnować z - jak to ujął -"oczyszczania samorządów".

Jeśli rząd będzie chciał jednak wprowadzić jakieś zmiany przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi, to ma na to bardzo mało czasu. Aby były one ważne, muszą zostać przyjęte na rok przed głosowaniem, a te już w listopadzie 2018 r.

Proponowane w styczniu rozwiązanie ograniczyłoby możliwość ubiegania się o reelekcję trzem obecnym gospodarzom gmin z powiatu kozienickiego. Przede wszystkim kandydować nie mógłby burmistrz Tomasz Śmietanka, który to stanowisko piastuje od 1998 roku. Temat dotknąłby także dwóch wójtów: Euzebiusza Strzelczyka (Grabów nad Pilicą, od 1992 r.) oraz Roberta Kowalczyka (Garbatka-Letnisko, od 2010 r.). Pozostali wójtowie z terenu powiatu pełnią te funkcje pierwszą kadencję. W świetle najnowszych doniesień, każdy z nich będzie mógł kandydować w przyszłorocznych wyborach.

O komentarz w sprawie poniedziałkowych informacji podanych przez Jarosława Kaczyńskiego poprosiliśmy Wójta Gminy Garbatka-Letnisko Roberta Kowalczyka.

- Myślę, że to bardzo mądra decyzja ze strony rządu. Wsteczna kadencyjność budziła wątpliwości, wydawała się bezprawna i nielogiczna. Jestem jednak za kadencyjnością - nie tylko w samorządzie, ale również w parlamencie. Kadencyjność powinna funkcjonować na każdym szczeblu, żeby było miejsce dla doświadczonych ludzi, którzy się sprawdzili na swoich stanowiskach. Przykładowo ktoś był świetnym radnym, to będzie kandydował na wójta albo do rady powiatu; z kolei wójt czy burmistrz na posła lub senatora. A parlamentarzyści? Oni również mogliby wówczas poszukać innych miejsc, gdzie mogliby się wykazać - mówi Robert Kowalczyk.

Zobacz też: Radom. Rada Miejska jednak nie wygasi mandatu Radosława Witkowskiego