Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kulisy nocnej akcji Krzysztofa Rutkowskiego w Radomiu. Jego byli agenci twierdzą, że nie są grupą przestępczą. "Był nam winien pieniądze"

MAG
- Nie jesteśmy przestępcami - mówią Radosław Białek i Daria Pura, byli agenci Biura Rutkowski, którzy opowiadają nam o kulisach ich zatrzymania na stacji paliw w Radomiu.
- Nie jesteśmy przestępcami - mówią Radosław Białek i Daria Pura, byli agenci Biura Rutkowski, którzy opowiadają nam o kulisach ich zatrzymania na stacji paliw w Radomiu. archiwum prywatne
Radosław Białek i Daria Pura, byli agenci Biura Rutkowski opowiadają nam o kulisach ich zatrzymania na stacji paliw w Radomiu. - To Rutkowski był nam winien zaległe pieniądze za pracę i umówiliśmy się tam na ich odbiór - twierdzą.

Jak informował były detektyw, do zatrzymania Radosława B. oraz jego partnerki Darii P. przez funkcjonariuszy policji w obecności Krzysztofa Rutkowskiego i Mai Pilch, która ma być faktyczną właścicielką Biura Rutkowski, doszło około godziny 00:30 w nocy z piątku na sobotę 17 listopada 2018 na jednej ze stacji benzynowych w Radomiu.

Rutkowski twierdził, że para miała kierować wobec niego groźby karalne oraz usiłować zmusić do określonego zachowania, poprzez wymuszenie kilkudziesięciu tysięcy złotych. - To wszystko nieprawda - mówią zatrzymani.

Para agentów Rutkowskiego

Radosław B. to naprawdę Radosław Białek, znany mieszkaniec gminy Pionki. Był zawodowym strażakiem, a po zakończeniu służby zaczął pomagać Krzysztofowi Rutkowskiemu przy realizacji różnych spraw w Polsce i Europie.

- Przez trzy lata byłem jego zaufanym kierowcą i współpracownikiem, przez 24 godziny na dobę odbierałem komórkę z numerem alarmowym Biura Rutkowski. Tam poznałem Darię, super dziewczynę, również agentkę. Zaczęliśmy się spotykać, a w końcu niedawno oboje podjęliśmy decyzję, że odejdziemy z pracy - mówił nam Radosław Białek.

Daria Pura twierdzi, że od kiedy Krzysztof Rutkowski dowiedział się, że chcą odejść, zaczął namawiać ich do pozostania. W końcu jednak rozstali się ostatecznie z Biurem Rutkowski. - Nie wszystkie polecenia można z czystym sumieniem wykonywać - mówią agenci, nie zdradzając jednak szczegółów.

Radosław Białek twierdzi, że rozstanie odbyło się w poprawnej atmosferze, a jedyną kwestią sporną pozostała wypłata zaległych wynagrodzeń.

- Rozmawiałem z Krzysztofem Rutkowskim kilka razy, zgodził się na wypłacenie nam zaległych poborów, ale przypomniałem mu jeszcze o zwrocie kwoty, którą zapłaciłem z własnej kieszeni za prawniczkę podczas jednej ze spraw. To również obiecał uregulować. Mieliśmy się spotkać w Warszawie albo w Radomiu, kiedy będzie jechał służbowo na południe Polski - opowiada Radosław Białek.

Nie jesteśmy przestępcami

Oboje przekonują, że Rutkowski umówił się z nimi na wypłatę zaległych zobowiązań właśnie na stacji paliw przy ulicy Kieleckiej w Radomiu.

- Zabrałem mojego kolegę Tomka, bo dawno się nie widzieliśmy i chcieliśmy sobie pogadać. Ja zostałem jeszcze w samochodzie, a Daria poszła z Tomkiem do budynku stacji paliw, żeby spotkać się z szefem. Ja miałem do nich dołączyć. Zaraz potem patrzę, że wyprowadzają ich policjanci po cywilnemu, do mnie też podeszli i również zostałem zatrzymany - opowiada Radosław Białek. - Potem Rutkowski przedstawił nas jako "czarne owce" w swojej agencji, że jakoby chcieliśmy wymusić na nim pieniądze. Jak mogę wymuszać coś, co on sam jest mi winien?

Daria Pura również utrzymuje, że spotkanie w Radomiu miało zakończyć się ostatecznym rozliczeniem.

- Niezależnie od Radka umawiał się ze mną na wypłatę pieniędzy i też mieliśmy rozliczyć się przy okazji tego spotkania - mówi była agentka Rutkowskiego.

Prokuratura wypuściła

Po zatrzymaniu agenci spędzili noc w policyjnym areszcie, a potem trafili do komendy policji w Grójcu (jej funkcjonariusze brali udział w zatrzymaniu), gdzie zostali przesłuchani, każde osobno.

- Dlaczego do Grójca? Przypuszczam, że Rutkowski zadzwonił do tej komendy po drodze z Warszawy. Kiedy na policję dzwoni znany człowiek, uważany za detektywa i opowiada o grupie przestępczej i wymuszeniach, to funkcjonariusze musieli podjąć interwencję lub chociaż sprawdzić temat. Może inne komendy nie chciały tego ruszać? - przypuszcza Radosław Białek.

MASZ CIEKAWĄ INFORMACJĘ, ZROBIŁEŚ ZDJĘCIE ALBO WIDEO?
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego?
PRZEŚLIJ WIADOMOŚĆ NA [email protected] lub Facebook.

W niedzielę oboje byli przesłuchiwani w Prokuraturze Rejonowej Radom Zachód, a następnie wypuszczeni na wolność za poręczeniem w postaci dozoru policyjnego. Czynności prowadzone są "w sprawie", nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów.

- Niezależnie od siebie zeznali, że byli umówieni z Krzysztofem Rutkowskim na wypłatę zaległych wynagrodzeń za pracę w jego agencji. Twierdzili też, że nigdy nie grozili mu, nie próbowali wymuszać pieniędzy, nie powoływali się na wpływy w instytucjach państwowych czy policji. Zeznali, że to sam Rutkowski nalegał na spotkanie i wypłacenie pieniędzy, które miał być im winien - mówi nam osoba, znająca kulisy sprawy.

W tle słynna Wodzianka

Byli agenci Rutkowskiego przypuszczają, że tłem tego, co ich spotkało mogą być słynne już w światku celebryckim zdjęcia Rutkowskiego i Wodzianki, czyli Dominiki Zasiewskiej, hostessy noszącej wodę w programie Kuby Wojewódzkiego.

Sam eks-detektyw obiecywał małżeństwo Mai Pilch, która ma być obecnie właścicielką Biura Rutkowski. W telewizyjnym programie na żywo zapowiadał wesele w sierpniu tego roku. Tymczasem Wodzianka opublikowała właśnie w mediach społecznościowych swoje zdjęcia z Rutkowskim. Według niej, jej również obiecywał małżeństwo. "Ja nie zrobiłam nic złego. Nakłamał i mi i jej i wszystkim dookoła" - napisała na twitterze Dominika Zasiewska.

- Może on się przestraszył, że mam jakieś kompromitujące go zdjęcia, bo przecież niemal wszędzie go woziłem. Ja wiem co to jest dyskrecja, nie robiłem mu żadnych zdjęć, nie komentuję jego spraw prywatnych - mówi o Rutkowskim Radosław Białek.

- Policja i tak zabrała nam telefony, na których nie ma takich zdjęć. My nie mamy żadnego związku z tym, co Wodzianka publikuje sobie w internecie - przekonuje Daria Pura.

Sam Krzysztof Rutkowski zasłynął jako detektyw, którego pracę nagrywała przed laty jedna z komercyjnych telewizji. Stał się rozpoznawalny, a wtedy zaczął wykorzystywać medialnie głośne, ogólnopolskie sprawy. Stracił licencję detektywa po skazaniu prawomocnym wyrokiem w jednej ze spraw karnych.

Rutkowski ma zresztą na koncie kilka wyroków: został skazany na karę 1,5 roku pozbawienia wolności przez sąd w Antwerpii, a także na 2,5 roku więzienia przez sąd w Katowicach (po apelacji prawomocnie orzeczono 1,5 roku więzienia). W 2012 roku miał też proces o bezprawne prowadzenie działalności detektywistycznej, a w tym roku został prawomocnie skazany w tej sprawie na karę 1 roku więzienia z warunkowym zawieszeniem oraz grzywnę - czytamy w Wikipedii.

ZOBACZ TEŻ: Były detektyw Krzysztof Rutkowski prowadzi sprawy w regionie radomskim

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie