MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lawina wsparcia po pożarze fabryki paluszków. Wiceprezes: Zatrudniamy 600 osób, nikogo nie zwolnimy

Agnieszka Kamińska
Artur Klęczar wiceprezes spółki Aksam: - Nie spodziewałem się aż takiej reakcji ludzi. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim tym, którzy nas wspierają
Artur Klęczar wiceprezes spółki Aksam: - Nie spodziewałem się aż takiej reakcji ludzi. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim tym, którzy nas wspierają mat. prasowe
– Po pożarze produkcja się zmniejszyła, ale złożyliśmy pracownikom deklarację, że nikogo nie zwolnimy i tego się trzymamy – mówi Artur Klęczar, wiceprezes spółki Aksam, która produkuje m.in. paluszki Beskidzkie.

Strefa Biznesu: Pożar na terenie waszego zakładu w Malcu w województwie małopolskim wybuchł w nocy z 12 na 13 lipca. Na szczęście nikt nie ucierpiał, ale zakład jest częściowo zniszczony. Jak duże są zniszczenia i czy już wiadomo, jak do niego doszło?

Artur Klęczar, wiceprezes spółki Aksam: Pożar strawił połowę naszego zakładu. Na razie nie wiemy, co było przyczyną. Wciąż czekamy na oficjalne stanowisko biegłego w tej sprawie. Dla nas, właścicieli firmy, ale też dla wszystkich zatrudnionych pracowników, ten pożar to ogromna tragedia. Budynek, w którym prowadziliśmy naszą główną działalność, został w połowie zniszczony. Ale mamy też mniejsze hale, do których przenieśliśmy produkcję. Udało się to już po czterech dobach od pożaru i to korzystając z agregatów prądotwórczych, bo nie mieliśmy jeszcze prądu z sieci. To wielki wyczyn. Oczywiście, po pożarze byliśmy załamani, były łzy, nieprzespane noce. Postanowiliśmy zacisnąć zęby i wziąć się w garść. Bardzo szybko podjęliśmy twarde decyzje biznesowe. Stwierdziliśmy, że musimy jak najszybciej się odbudować i prowadzić produkcję tak, jak przed pożarem. Pracujemy bardzo ciężko, żeby osiągnąć ten cel. Jesteśmy nastawieni na szukanie rozwiązań, a nie problemów i staramy się sprawnie zarządzać działalnością w tej kryzysowej sytuacji. Linię produkcyjną w hali, która się w połowie spaliła, na pewno uruchomimy już w sierpniu. Jesteśmy bardzo zdeterminowani.

Firma zatrudnia 600 pracowników. Co z nimi będzie, czy będą zwolnienia?

Po pożarze produkcja się zmniejszyła. A wobec tego pracy jest dużo mniej. Natomiast złożyliśmy pracownikom deklarację, że nikogo nie zwolnimy. I tego się trzymamy. Wynagrodzenia będą płacone tak, jak przed pożarem. W tej kwestii nic się nie zmienia.

Niektórzy przedsiębiorcy po jakiejś tragedii są skłonni do tego, aby zgarnąć odszkodowanie, zamknąć zakład i wszystkich zwolnić.

Chcemy wznowić produkcję. Dla nas pracownicy to najwyższa wartość i tylko dzięki nim możemy stanąć na nogi. Nikt w naszej firmie nie ma wątpliwości, że tak właśnie trzeba zrobić. To są dobre praktyki biznesowe. Myślę też, że w takiej sytuacji inni uczciwi przedsiębiorcy postąpiliby podobnie. Zatrudniamy 600 osób i za tych ludzi jesteśmy odpowiedzialni. Naszym obowiązkiem jest zakasać rękawy i brać się do roboty, żeby utrzymać zatrudnienie.

Wygląda na to, że taka postawa biznesowa może przynieść wam bardzo dużo korzyści. W mediach społecznościowych ruszyła wielka akcja. Internauci zachęcają do kupowania waszych produktów, robią sobie zdjęcia z paczkami paluszków. Chcą w ten sposób pomóc wam w odbudowie zakładu. To niezwykłe zjawisko.

To prawda. Nie spodziewałem się aż takiej reakcji ludzi. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim tym, którzy nas wspierają.

W internecie uruchomiono też zbiórkę pieniędzy. O co chodzi z tą akcją?

Rzeczywiście w internecie pojawiła się informacja, że zbierane są pieniądze na odbudowę naszego zakładu, podany był też numer konta. Nie mamy nic wspólnego z tą akcją. Nie wiem, kto ją uruchomił. Może zrobił to ktoś w dobrej wierze, ale w sposób nieudolny. A może chodziło o wyłudzenie pieniędzy, wykorzystując naszą tragedię. Bardzo szybko tą zbiórką zajęła się policja i to ona wyjaśni wszystkie okoliczności. Podkreślam, my nie prowadzimy żadnych zbiórek pieniędzy. Przestrzegam przed takimi akcjami. Można nas wesprzeć, kupując nasze produkty teraz i później.

Sprzedajecie nie tylko paluszki. Co jeszcze produkujecie?

Sprzedajemy ponad 20 produktów, w tym są m.in. paluszki, paluchy, orzeszki, prażynki, chrupki, popcorn. Zachęcam do kupna również właśnie tych innych naszych przekąsek, czyli orzeszków, chrupek, prażynek. Z tego względu, że paluszki były produkowane właśnie w spalonej hali, to możemy mieć chwilowy problem z ich produkcją i uzupełnieniem sklepowych półek o ten artykuł. Dodam też, że sprzedajemy produkty na polskim rynku oraz w 30 innych krajach. Jesteśmy firmą rodzinną, istniejemy od 30 lat. Ja jestem drugim pokoleniem, które współzarządza tą spółką. Chciałbym, żeby to zawsze była firma rodzinna, wolna od zagranicznych inwestorów.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: W Polsce drastycznie wzrosną podatki? Winna demografia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie