Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legenda Radomiaka o zielonym sercu. Hrabia Zdzisław Radulski: - Mam nadzieję, że doczekam awansu do pierwszej ligi

Michał Nowak
Michał Nowak
Hrabia Zdzisław Radulski marzy o tym, aby Radomiak już w tym sezonie wywalczył awans do pierwszej ligi.
Hrabia Zdzisław Radulski marzy o tym, aby Radomiak już w tym sezonie wywalczył awans do pierwszej ligi. Tadeusz Klocek
Hrabia Zdzisław Radulski to żywa legenda Radomiaka Radom. Ale nie tylko. W młodości trenował boks, jest nazywany też ojcem chrzestnym radomskiej kulturystyki. Mimo 81 lat, wciąż jest bardzo aktywną osobą. Jest kochany przez kibiców zielonych i sam tę miłość odwzajemnia. Był w klubie na dobre i na złe i działa w nim też obecnie. Ma nadzieję, że jego ukochany Radomiak już w tym sezonie awansuje do pierwszej ligi.

Legenda Radomiaka Radom, założyciel radomskiego WOPRu i „ojciec chrzestny” radomskiej kulturystyki. Wszystko się zgadza?
- To prawda. Kulturystykę nadal krzewię, mimo że już mam 81 lat. Bez względu na wiek jednak, uważam, że cały czas trzeba trenować. Jeśli na siłowni spotkam osobę, która nie do końca wie jak wykonywać jakieś ćwiczenia, to chętnie podpowiadam i pomagam. Mam też wiele do powiedzenia jeśli chodzi o pływanie. Kiedy byłem na studiach na AWF w Warszawie, myślałem o tym, jaką zrobić specjalizację. Ponieważ otworzyli pływalnie na lotnisku, kiedy przenieśli Szkołę Orląt z Dęblina do Radomia, jako rekreację dla pilotów po lotach. Stwierdziłem więc, że zrobię uprawnienia trenera pływania. Szkoleniowców piłki nożnej było wtedy już w Radomiu bardzo wielu, stąd też ten wybór, bo trenera pływania jeszcze nie było. Zacząłem krzewić pływanie w Radomiu. Do tej pory nauczyłem pływać 50 tysięcy osób i wyszkoliłem masę zawodników wyczynowych. Było wtedy pięć mocnych zespołów wojskowych - Legia Warszawa, Śląsk Wrocław, Lublinianka Lublin, Flota Gdynia i Czarni Radom. Mogę się pochwalić, że w ciągu mojej 20-kilkuletniej pracy wychowałem dwudziestu Mistrzów Wojska Polskiego. Widać było moją pracę i zaangażowanie w kierunku pływania. Potem szkoliłem wojska lotnicze. Kiedy przysłali nam jednostki wojskowe, około 150 żołnierzy, to szybko selekcjonowaliśmy ich i około 50-60 osób spośród nich kończyło kurs. Działałem w wielu kierunkach - pływanie, kulturystyka. Za WOPR docenił mnie radomski samorząd i dostałem złotą odznakę. Miałem dobrą rękę do ratowników i nawet, kiedy byłem trenerem na uczelni, to zawsze wybierałem lepiej pływających i ich namawiałem, aby kończyli kurs ratowniczy. Ja sam przez 16 lat byłem ratownikiem w Dziwnówku, gdzie Radoskór miał swoje kolonie. Ja tam byłem do południa z dzieciakami, a po południu na plaży miejskiej.

Skąd się wzięła ta miłość do pływania i kulturystyki?
- Musiałbym zacząć od boksu... W 1956 roku, w trzeciej swojej walce w życiu zdobyłem mistrza okręgu kielecko-radomskiego w wadze lekko półśredniej. W tym samym roku odszedłem do Kielc do wojska i tam boksowałem przez dwa lata w Koronie Kielce, która była drużyną wojskową. Złapałem tego „bakcyla” do boksu. Miałem silne uderzenie z jednej i drugiej ręki. Podczas jednej z walk uderzyłem jednak tak mocno i niefortunnie przeciwnika, że on nie wstał... Przyjechała karetka, zawieźli go do szpitala. Ja stanąłem przed lustrem, przeżegnałem się i powiedziałem sobie „Zdzisiu koniec z boksem”. Coś jednak chciałem robić, byłem człowiekiem bardzo żywotnym. Przestałem boksować i kiedy poszedłem na AWF do Warszawy coś mi zaświtało w głowie. W latach 50’ ta kulturystyka w Polsce dopiero się rodziła. Robiliśmy pierwsze przyrządy i na nich ćwiczyliśmy...

Śmiało można powiedzieć, że pan był prekursorem kulturystyki w Radomiu.
- Nazywają mnie „ojcem chrzestnym” kulturystyki radomskiej. Od ponad 60 lat, z małymi przerwami, cały czas kulturystykę trenuję. Siedem lat z rzędu jeździłem do Sopotu na mistrzostwa Polski kulturystów. Spotykali się tam najlepsi w kraju. Ciągle byłem w czołówce. Do tej pory cały czas staram się znaleźć czas na kulturystykę. Miałem ostatnio bardzo ciężką operację i nie wiedziałem czy z niej wyjdę cało, ale dzięki Bogu wszystko się udało i teraz chodzę trzy razy w tygodniu na siłownię i ćwiczę.

Jak wygląda typowy dzień z życia Zdzisława Radulskiego?
- Ja jestem takim bardzo rzetelnym zawodnikiem. Przed piątą rano jestem na nogach. Po porannej toalecie jadę na pływalnię, albo na siłownię. W poniedziałki, środy i piątki jest to siłownia. Około 10-12 ton muszę przerzucić, co mi nie sprawia wielkiej trudności. Między siłowniami, czyli we wtorki i czwartki jeżdżę na pływalnię i ten kilometr muszę przepłynąć, tak aby to połączyć i trochę się rozluźniać po ćwiczeniach siłowych.

Jest pan żywą legendą Radomiaka. Od 58 lat w klubie. To niesamowite!
- Tak, w styczniu minęło 58 lat odkąd jestem z Radomiakiem. Zacząłem wtedy, kiedy rozpocząłem pracę w Radoskórze. Mój szef, główny energetyk Radoskóru, Lechosław Chalabry wiedział, że ja się interesuje sportem. Ściągnął mnie do siebie i powiedział „Zdzisiu, odpowiadasz za kondycję zawodników”. Do mnie należały więc wszystkie ćwiczenia siłowe. Trenowaliśmy w pięknej hali Radoskóru, gdzie odbywały się zawody bokserskie czy kulturystyczne. Tam zaczynałem pierwszą pracę z zawodnikami i tak od 1960 roku co roku zawsze znajdę czas, aby z nimi popracować. Kiedyś to była praca społeczna, teraz zresztą też. Robię to jednak z przyjemnością. Jestem bardzo lubiany przez moich zawodników i oni czują, że są lubiani przeze mnie. Jest piękna harmonia między nimi a mną. Nigdy nie było żadnych zatargów. Zawsze mnie słuchali, ponieważ jestem z nich najstarszy. Ja im pomagałem, masowałem. Kiedyś byłem trenerem siłowym, odnowy biologicznej czy masażystą w jednej osobie. Przede mną był słynny Kazimierz Musiał, który nazywany był Doktorem Kildare’m. Bardzo fajny mój przyjaciel. On wcześniej ode mnie był z zawodnikami, a potem pracowaliśmy razem. Tak się zaczęła moja praca z Radomiakiem. Kocham tę pracę i moich zawodników, a wiem, że oni też mnie kochają. Teraz sobie marzę... mamy dobrą grupę, jeśli w tym roku nie awansują, to ja tego chyba nie doczekam. Podczas rozmowy z nimi i z trenerem powiedziałem tak: „Chłopcy, trenujecie w jednym z najstarszych klubów w Polsce. To zaszczyt trenować w Radomiaku, pamiętajcie o tym. Róbcie wszystko, żebyśmy wywalczyli awans”. Jeśli teraz to się nie uda, to za mojego żywota tego nie doczekam... Mamy dobre warunki, dobrych prezesów i tylko grać i awansować do pierwszej ligi! Czekam na to z utęsknieniem. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby im pomóc, zarówno rozmową, jak i pracą, aby to się udało!

CZYTAJ DALEJ NA STRONIE 2

POLECAMY RÓWNIEŻ:


Najseksowniejsze imiona. Zobacz czy jesteś na liście!

Oscary 2018: TOP 10 najlepszych kreacji

QUIZ. Czy dostałbyś się do Policji? Oto prawdziwe pytania z testu MultiSelect

TOP 7 prezentów na Dzień Kobiet. Jaki upominek na święto Pań?


Janusze projektowania w akcji - te dzieła są bezużyteczne [zdjęcia]


Mężczyźni noszący to imię są najwierniejsi [LISTA]

Cieszy się pan ogromnym szacunkiem i sympatią wśród kibiców Radomiaka i odwzajemnia pan chyba to uczucie?
- Powiem tak... kocham swoich kibiców, bo oni wiedzą co ja zrobiłem dla Radomiaka. Kiedy Radoskór w latach 90’ upadł, nie było nic. Został tylko stary budynek i szatnia, gdzie się przebieraliśmy przed meczami. Tam też masowałem zawodników. Ja wtedy, kiedy nie było pieniędzy, mówiłem chłopcom, żeby załatwiali pieniądze na przejazd na mecz, a ja postaram się zrobić 30 kanapek i swoje też dołożę do tej drużyny, abyśmy nie lecieli ciągle w dół. Było kiepsko. Kibice wiedzą, kiedy było bardzo ciężko, to ja byłem z zawodnikami. Kiedy było lepiej, też byłem. Tak więc bez względu na to, czy było dobrze czy źle, cały czas ja jestem z Radomiakiem. Takich kibiców jakich ma Radomiak, nie ma nikt inny na świecie. Ja im mówiłem, że ich bardzo kocham i wiem, że z wzajemnością. Kiedy wróciłem niedawno ze szpitala dostałem 2500 smsów od kibiców, życzyli mi szybkiego powrotu do zdrowia, zrobili koszulki z napisem „Wracaj do zdrowia Hrabio!”. Kiedy przyszedłem na pierwszy mecz po wyjściu ze szpitala, cztery tysiące ludzi wstało i biło brawo tak, że ja się popłakałem. Zrobili piękną atmosferę. Kocham mój klub, moich zawodników i zrobię ze swojej strony wszystko, abyśmy awansowali do pierwszej ligi. Zawsze, kiedy się z nimi spotykam, czuję tę radość, że mnie widzą, zawsze pozdrawiają mnie.

Mimo 81 lat, jest pan niezwykle aktywną osobą. To piękny przekaz dla ludzi starszych, że nie trzeba wcale siedzieć w domu, ale warto się ruszać.
- Nie sztuką jest wziąć gazetę, położyć się i oglądać telewizję. Nie tędy jednak droga do długowieczności. Apeluję do ludzi starszych, aby nie siedzieli w domach, ale wychodzili na świeże powietrze. Jest tyle możliwości, są siłownie na wolnym powietrzu. Korzystajcie z tego, bo tym sobie przedłużycie życie! Ja biorę przykład ze swojej mamy, która żyła prawie sto lat. Nie znam swojego ojca, bo miałem trzy i pół roku, kiedy on szedł na wojnę. Moja mama natomiast żyła prawie sto lat i miała nas pięcioro dzieci. Trudne czasy - wojna, okupacja - a mama harowała od rana do nocy i wychowała nas sama. Kiedy przyszedł ostatni list z frontu od mojego ojca, już po jego śmierci, było w nim napisane: „żono moja, wychowaj nasze dzieci na dobrych patriotów” - to zapamiętałem. Powstaje książka o mnie i już teraz zachęcam do sięgnięcia po nią, bo w niej znajdzie się wiele historii z mojego życia.

To chyba uniwersalne przesłanie, które pasuje także do młodych ludzi, w tych czasach, kiedy królują smartfony, tablety i laptopy...
- Kiedy uczyłem na Politechnice Radomskiej, gdy pierwszoroczni studenci przychodzili, robiłem zbiórkę i prosiłem, aby podnieśli ręce do góry ci, którzy umieją pływ\ać. Byłem przerażony, kiedy zgłaszała się tylko połowa, a resztę musiałem uczyć pływać. Podczas pracy na uczelni odpowiadałem za naukę pływania, szkolenie ratowników i siłownię. Do dziś mnie studenci wspominają. Kochali mnie, choć nie zawsze byłem taki miły, może czasami za bardzo ostry.

Przez te 58 lat pracy w Radomiaku tych momentów, które zapadłyby w pamięć było pewnie mnóstwo. Czy znajdzie się może jednak taki, który by pan wyróżnił?
- Było wiele takich chwil, zarówno trudnych jak i śmiesznych. Opowiem jedną anegdotę. Jechaliśmy na jeden z meczów, kiedy trenerem był Józef Antoniak. Zamówiliśmy obiad w Kielcach. Pamiętam do dziś, kiedy widziałem te surówki wyciągane z lodówki... no nie wyglądały na moje oko na świeże. Czułem, że coś jest nie tak. W tym miejscu było jakieś wesele dwa dni wcześniej. To było strasznie śmieszne, bo podczas meczu chyba dziewięciu zawodników dostało... biegunki. Gramy ważny mecz, a tu chłopaki wołają o zwolnienie i zmianę (śmiech). To było dość niecodzienne zdarzenie i bardzo utkwiło mi w pamięci.

Czy któregoś z trenerów lub zawodników spotkanych podczas swojej pracy w Radomiaku darzy pan szczególną sympatią?
- Józek Antoniak, dobry szkoleniowiec, był jednym z najdłużej pracujących trenerów w klubie. Za najlepszego, który wyczuwał czy z zawodnika, kolokwialnie mówiąc, coś będzie, uważam Włodka Andrzejewskiego. Kiedyś bardzo dobry zawodnik. On miał oko. Pojechał gdzieś na jakieś zawody młodzieżowe i przywoził do Radomia 2-3 zawodników. Miał takie czucie i wiedział z kogo może być dobry zawodnik. Obecnie to mój dobry przyjaciel. Mieliśmy wspaniałego kierownika, Zygmunta Warchoła. Zawsze, kiedy byliśmy na wyjeździe, potrafił tak pertraktować z kierownikiem hotelu czy restauracji, że zawsze dostaliśmy to co chcieliśmy, a nawet czasem i więcej. Wspaniały człowiek. Wielu miałem fajnych trenerów podczas mojej pracy. Jur Zieliński, wspaniały fachowiec, obecnie troszkę choruje i chciałem mu z tego miejsca życzyć wiele zdrowia. Trudno wymienić wszystkich, bo było ich wielu. Możnaby opowiadać cały dzień.

Czego życzyć Zdzisławowi Radulskiemu na kolejne lata?
- Przede wszystkim zdrowia. Jeszcze raz chciałem pozdrowić moich ukochanych kibiców oraz moich zawodników, którzy zawsze przynoszą mi dużo radości. Raz jeszcze podkreślam, że wszyscy zrobimy wspólnie co w naszej mocy, aby znaleźć się w pierwszej lidze. Dobra ekipa, będzie zaraz nowy stadion... jak tu nie awansować? Idealny moment!

Panie Zdzisiu, 1910 lat!
- Dziękuję bardzo!

Rozmawiał Michał Nowak.

Autor jest również na Twitterze

MASZ CIEKAWĄ INFORMACJĘ, ZROBIŁEŚ ZDJĘCIE ALBO WIDEO?
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego?
PRZEŚLIJ WIADOMOŚĆ NA [email protected] lub Facebook.

POLECAMY RÓWNIEŻ:


Najseksowniejsze imiona. Zobacz czy jesteś na liście!

Oscary 2018: TOP 10 najlepszych kreacji

QUIZ. Czy dostałbyś się do Policji? Oto prawdziwe pytania z testu MultiSelect

TOP 7 prezentów na Dzień Kobiet. Jaki upominek na święto Pań?


Janusze projektowania w akcji - te dzieła są bezużyteczne [zdjęcia]


Mężczyźni noszący to imię są najwierniejsi [LISTA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie