Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirów ma najwyższe bezrobocie w całej Europie!

Antoni SOKOŁOWSKI
- Ja żyję miłością, a do tego zbieram butelki i puszki – nie ukrywa Tadeusz Bassa spotkany w centrum Mirowa.
- Ja żyję miłością, a do tego zbieram butelki i puszki – nie ukrywa Tadeusz Bassa spotkany w centrum Mirowa. Antoni Sokołowski
- Mamy najwyższe bezrobocie nie tylko w powiecie, czy na Mazowszu, ale w całej Europie - mówią mieszkańcy Mirowa w powiecie szydłowieckim.

Prawie 40 procent dorosłych mieszkańców gminy Mirów, którzy mogą pracować, nie ma żadnego zajęcia. - Nawet w upadającej Grecji mają lepiej - gorzko uśmiechają się mieszkańcy.

Janusz Bąk każdego dnia ustawia w Mirowie swój straganik. Trochę skrzynek z jabłkami, woreczek cebuli, pietruszka i skrzynka marchewki.

- To najtańsze warzywa w okolicy, po złotówce za kilo. Muszę schodzić z ceny, bo inaczej nikt u mnie nie kupi - opowiada.

Ale zysk pod koniec dnia, to czasami 30 - 50 złotych. Klienci są biedni, ledwie kilkunastu przewinie się przez cały dzień. Jeśli odliczyć koszty paliwa, to w kieszeni pana handlarza warzyw zostaje niewiele.

- Na dobrą zupę wystarczy, ale na piwo - już nie - uśmiecha się gorzko pan Janusz.

NIE WYPŁACA GOTÓWKI

Symbolem wysokiego bezrobocia w Mirowie jest bankomat. Parę lat temu został tu zamontowany przez jeden z banków. Z bankomatu mieszkańcy mieli sobie wypłacać pieniądze, a koszt obsługi urządzenia wydawał się niewielki. Jednak w Mirowie niewiele osób ma pracę i mało kto błyszczał kartą bankomatową w portfelu.

- W ostatni poniedziałek przyjechali z banku i zabrali urządzenie - pokazuje na dziurę w ścianie Daniel Kowalik.

Dlaczego zdemontowali bankomat? Okazało się, że bank dopłacał do urządzenia, bo koszt prądu, obsługi, był wyższy, niż zysk z wypłat. Teraz w całej gminie nie ma już żadnego bankomatu.

KŁADĄ DACHY W WARSZAWIE

W całej gminie mieszka 3875 mieszkańców - razem z dziećmi, emerytami i rencistami. Ilu z nich pracuje na miejscu?

- Niewiele. Mamy w gminie 9 sklepów, jedną aptekę, kilka szkół, Urząd Gminy i zarejestrowane, małe firmy. W rolnictwie pracuje niewielu, ziemie są słabe. To wszystko, gdzie można u nas podjąć pracę - mówi wójt Mirowa Zdzisław Dzik.

Największym pracodawcą jest Urząd Gminy, pracuje tu 33 osoby. Rodzinne firmy - to głównie usługi: budowlanka, malowanie, transport, mechanika, stolarka.

- Ale oni nie pracują w Mirowie, tylko jeżdżą gdzie się da, głównie jeżdżą do Warszawy. Są już nawet specjaliści, choćby w Rogowie są najlepsi dekarze. Oni także pracują głównie w stolicy - dodaje Zdzisław Dzik.

Poza tym ludzie dojeżdżają do Kielc, Starachowic, Skarżyska. Jeszcze 10 - 12 lat temu wielu pracowało w Wierzbicy, gdzie trzy potężne zakłady zatrudniały tysiące osób. Autobusy zakładowe dowoziły mieszkańców Mirowa na trzy zmiany. Zakłady upadły, ani jeden autobus już nie kursuje.

NA ROBOTY DO NIEMIEC

Nie widać biedy w Mirowie: domy są zadbane, wiele budynków jest odnowionych, lśnią dachy, płoty pomalowane.

- Te ładne domy, to tylko pozory dostatku. Większość z tych domów została wyremontowana z pieniędzy zarobionych za granicą. Z każdej wsi w gminie wyjeżdżą po kilka - kilkanaście osób. Jak przyjeżdżają - biorą się za dom - mówi pani Ania, jedna z mieszkanek gminy.

Kobieta sama też niedawno wróciła z Niemiec. Pracowała przy ogórkach. Nie jest lekko, bo pracuje się cały dzień w polu na...leżąco.

- Traktor ma przyczepioną platformę, a na niej kładzie się 12 osób, po sześć na każdym skrzydle platformy. Pracują głównie kobiety: z Polski, ale i Bułgarii, Albanii - opowiada kobieta.

Leżąc kobiety chwytają ogórki z pola i wrzucają na taśmociąg. Gdy traktor zawraca na końcu pola, majster odlicza minuty od czasu pracy. Zawracanie maszyny, to strata kilku minut. Za to się nie płaci zbieraczom.

- W Niemczech mieszkaliśmy w 14 osób w jednym pokoju, prycze piętrowe, beton na podłodze, łazienki dwie. Od pracy boli kręgosłup, szyja. Oszczędzałam i nie dzwoniłam do męża i córeczki, tylko raz na tydzień, bo mi szkoda było impulsów - mówi pani Ania.

Kobieta pracowała przy ogórkach 1,5 miesiąca. Tylko dwa dni miała wolne: przeszła nawałnica i traktor grzęzł na błotnistym polu. Za przestój też nie było pieniędzy. Przywiozła prawie 5 tysięcy złotych gotówką.

- Żal mi ścisnął serce, bo 2,5 letnia córeczka popatrzyła na mnie w progu zimnym wzrokiem. Nie poznała mnie i powoli odwróciła główkę. Płakać się chciało - wzrusza się kobieta.

MĘŻCZYZNOM ŁATWIEJ

Inni mieszkańcy jeżdżą do Anglii, Irlandii. Pani Kasia była we Włoszech, gdzie opiekowała się starszą panią. Też przywiozła do domu prawie 5 tysięcy w przeliczeniu na złotówki.
- To suma, która już jakoś pozwala przeżyć. Jeszcze lepiej mają mężczyźni, którzy łapią się na budowę, czy do spawania. Jak popracują ze trzy miesiące, to już wystarczy, by przeżyć cały rok - mówi pani Kasia.
W tym czasie żony wyjeżdżających żyją z zasiłków, dzieciom załatwiają obiady w szkole, trochę zajmą się uprawą roli. Łapią się drobnych zajęć. Pracują nawet dzieci.

- W czerwcu wiele dzieci dorabia na truskawkach. Moja córka też była, ma 11 lat. Żal mi jej było, bo za cały dzień zarobiła 14 złotych. Była taka zmęczona, że od razu poszła spać - mówi pani Kasia.
Kobieta dodaje, że dzieci traktują pracę trochę jak zabawę: są tam rówieśnicy, pojedzą sobie truskawek i nie trzeba im organizować czasu wolnego w wakacje. Przy okazji powoli wdrażają się do obowiązków.
Młodzież nigdzie nie chodzi, ostatnia dyskoteka padła kilka lat temu. Kawiarni i klubów - nie ma, ale są świetlice wiejskie.

TYLKO POTRZEBNE LEKI

Iwona Rurarz od 17 lat prowadzi jedyną aptekę w Mirowie. Dziennie przychodzi tu od 20 do 50 klientów.

- Znam wszystkich klientów już od lat, czasami doradzam, jaki lek powinni wybrać - mówi pani magister.
Nie jest tajemnicą, że pacjenci nie zawsze wykupują całą receptę przepisaną przez lekarza. Liczą każdy grosz, czasami proszą o tańsze zamienniki, a innym razem - rezygnują, bo zwyczajnie nie stać na lekarstwo.

Przed jednym ze sklepów spożywczych kilku amatorów taniego wina czeka na sponsora.

- Na zeszyt nie chcą już dawać - żalą się spragnieni faceci.

Sami sklepikarze niechętnie mówią o kredytowaniu klientów. Wiadomo, że za każdy towar trzeba dać paragon, bo inaczej skarbówka się czepia.

- Ja jestem sprzedawczynią już 17 lat. Wiele rzeczy już widziałam. Co mam robić, jak mi przychodzi kobiecina i mówi, że płaczą jej dzieci i nie ma co im dać jeść? Daję towar, a potem wpisuję do zeszytu. Rozliczam się z nią, jak dostanie zasiłek. Ona jest zadowolona, a ja nie tracę klienta - opowiada jedna z pań pracujących w sklepie.

RAZ ZUPA, RAZ BUŁKA

W Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej bieda, to motyw przewodni pracy wszystkich urzędniczek. Mieszkańcy przychodzą i proszą się o wszystko: o wsparcie dla chorego, o węgiel.
Na niespełna 4 tysiące mieszkańców w gminie ubóstwem zagrożonych jest 254 rodzin. Kolejne 28 otrzymuje pomoc ze względu na sieroctwo, lub wielodzietność. 130 rodzin ma wsparcie ze względu na bezrobocie, 43 - niepełnosprawność, 37 - długotrwała choroba, 72 - ma pomoc opiekuńczo-wychowawczą, 10 - zagrożonych przemocą, a 12 - alkoholizmem, cztery - to osoby mające trudność w adaptacji po wyjściu z zakładu karnego.

- Rzeczywista liczba zleconych zadań i własnych gminy rocznie sięgnęła 522 - wyliczają panie.
Zasiłkami stałymi objęto 33 osoby, a okresowymi - 108. Ośrodek pomocy finansuje też posiłki dla dzieci. Łącznie, w czasie jednego roku było 35 482 świadczenia dożywiania.

- Zwykle są to finansowane obiady dla dzieci w szkołach. Nie jest to obiad z dwóch dań, tylko raz zupa, a następnego dnia - tylko drugie. Dzieci ze szkół w terenie dostają bułki. Od rodziców niektórych dzieci wiemy, że jest to czasami jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia - mówią panie w ośrodku pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie