Choć przepowiadanych dat końca świata było wiele, to ta najbliższa przypadająca na 20 lub 21 grudnia (są różne wersje) budzi w nas najwięcej emocji.
ŚWIĘTA KOMERCJA
Skutecznie podgrzewają je specjaliści od marketingu. Oto jedna z sieci handlowych zachęca nas do tego, żeby przed apokalipsą kupić sobie nowy telewizor i lodówkę, a w reklamie samochodu ostatni żyjący Maj ogłasza przesunięcie końca świata, żeby wszyscy zdążyli kupić sobie auto. Motywu końca świata nikt nie wykorzystuje tak dobrze jak marketingowcy.
- Każde takie wydarzenie jest teraz komercjalizowane - mówi doktor Maria Gagacka, socjolog. - Jeśli na końcu świata da się zarobić, to żaden koncern tego nie przegapi - dodaje.
NIECH BĘDZIE, ALE NIE U NAS
Gdyby zapytać większość radomian o to, czy w koniec świata (ten grudniowy) wierzą, ci odpowiedzą, że nie. Ale większość z nas chętnie zobaczyłaby jak będzie wyglądała apokalipsa, ale trochę z boku. Najlepiej, gdyby koniec świata był w Ameryce, albo dalekiej Azji. - Człowiek chciałby doświadczyć wszystkiego, ale nie na własnej skórze - tłumaczy doktor Gagacka.
Jest jednak grupa ludzi, w której wizja końca świata na pewno budzi strach. - Śmierć zawsze wywołuje strach, tym bardziej teraz, kiedy mamy kryzys gospodarczy i nie jesteśmy pewni jutra - tłumaczy Maria Gagacka.
TRZEBA SIĘ POBAWIĆ
Najbliższa data końca świata trafiła więc na podatny grunt. Druga grupa ludzi to taka, która chce czas przed końcem świata wykorzystać na zabawę. Traktuje to z przymrużeniem oka, nie wierzy, ale każda okazja do zabawy jest dobra. W "Czytelni Kawy", jednej z radomskich kawiarni w ubiegłą sobotę odbyła się impreza sylwestrowa. 31 grudnia przecież nie doczekamy, a szkoda tracić tak doskonałą okazję do zabawy z szampanem i fajerwerkami.
JAK W SYLWESTRA
A może, jeśli koniec świata nie nastąpi, 21 grudnia będziemy świętować tak samo hucznie jak w sylwestra? Z podobnych powodów wzięła się przecież tradycja noworocznych bali. Koniec świata miał nastąpić 31 grudnia roku 999. Kiedy nie nastąpił, ludzie zaczęli się bawić, a nazwa została zaczerpnięta od imienia ówczesnego papieża - Sylwestra II. Socjolog Tomasz Pysiak przypuszcza, że nie ma na to szans.
- Owszem, część ludzi dużo imprezuje, tłumacząc to zbliżającą się apokalipsą, ale za rok nikt już o tym nie będzie pamiętał - uważa.
MAJĄ TO GDZIEŚ
Największa jednak grupa ludzi do daty końca świata w ogóle nie przywiązuje uwagi. Medialne doniesienia na ten temat w ogóle ich nie interesują. Jedyne, co można w tej sytuacji zrobić, to pogratulować im zdrowego rozsądku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?