Nida Pińczów uległa 1:2 Concordii w Piotrkowie

- Przegraliśmy mecz, którego nie powinniśmy przegrać. Bardzo chcieliśmy zrehabilitować się w Piotrkowie za środową wpadkę z Ruchem, niestety, nie udało się. Przegraliśmy na własne życzenie - nie kryje rozżalenia pomocnik Sławomir Kłos, który wrócił do drużyny po przymusowej przerwie za żółte kartki.

Kto wie, jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby w 3 minucie Krystian Zaręba wykorzystał świetną sytuację. Napastnik Nidy otrzymał w polu karnym dokładne podanie od Przemysława Kupczyka, jednak zamiast podciąć lekko piłkę, strzelił po ziemi... prosto w bramkarza Concordii. Potem przewagę uzyskali gospodarze. Mieli cztery dogodne okazje, na szczęście Konrad Majcherczyk bronił z wyczuciem i poświęceniem, nie dopuszczając do utraty gola.

Concordia grała "wysoko", co wykorzystali pińczowianie w 49 minucie. Łukasz Mika wyłuskał piłkę w środku pola, zagrał prostopadłym podaniem do Sylwestra Patejuka, a ten pewnie skierował piłkę do siatki. Kilka minut później mógł podwyższyć rezultat na 2:0, lecz w ostatniej chwili zablokowali go defensorzy z Piotrkowa.

Nida, chcąc utrzymać korzystny wynik, cofnęła się do obrony i to się zemściło. W 70 minucie, po stałym fragmencie gry, Norbert Czubała musnął lekko futbolówkę głową, zdobywając wyrównującą bramkę. Miejscowi jeszcze przycisnęli i w 80 minucie w zamieszaniu podbramkowym Daniel Fabich huknął z trzech metrów pod poprzeczkę. Pińczowianie próbowali w końcówce doprowadzić do remisu, atakowali, ale bez rezultatu.