Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

(Nie)ciche bohaterki Radomskiego Czerwca 1976. Poznajcie poszkodowane kobiety

Janusz Petz
Janusz Petz
Od lewej: Anna Wrochna, Agnieszka Tokarska i Karolina Słowińska dotarły do kobiet, które przeżyły piekło Czerwca’76.
Od lewej: Anna Wrochna, Agnieszka Tokarska i Karolina Słowińska dotarły do kobiet, które przeżyły piekło Czerwca’76. Janusz Petz
Karolina Słowińska, Agnieszka Tokarska i Anna Wrochna - pracownice radomskiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej dotarły do kobiet, które brały udział w robotniczym proteście, ale także żon pokrzywdzonych wówczas osób. Efektem ich prac jest wydana właśnie broszura „Czerwcowe kwiaty, czyli (nie)ciche bohaterki Radomskiego Czerwca’76.

Karolina Słowińska, Agnieszka Tokarska i Anna Wrochna - pracownice radomskiego Instytutu Pamięci Narodowej - dotarły do kobiet Radomskiego Czerwca 1976

Znamy relacje dotyczące „ścieżek zdrowia”. Wiemy jak one wyglądały. Ale przecież zatrzymywane były kobiety. Czy wobec nich stosowano także przymus fizyczny i psychiczny?

Anna Wrochna: Absolutnie tak, chociaż nie mamy relacji, które mówiłyby o tym, że „przepędzano” kobiety przez „ścieżki zdrowia”. Bito je jednak, szarpano, były ciągane za włosy. Ubliżano im, poniżano. Takie sceny odbywały się na przykład w więzieniu na warszawskim Grochowie, gdzie przewieziono kobiety z Radomia.

Obiektem waszego zainteresowania były nie tylko uczestniczki protestu, ale też żony osób pokrzywdzonych. Wiemy, że wiele z tych kobiet przeżyło piekło biedy, życia bez pracy, bez perspektyw, z piętnem „warchoła”.

Karolina Słowińska: Oczywiście, że dla wielu kobiet, które nie uczestniczyły w samych wydarzeniach życie bardzo się zmieniło. Niektóre mają traumę do dzisiaj. Na początku zgłosiło się do nas bardzo dużo kobiet, ale potem wiele z nich zrezygnowało. Jednak wracanie do tamtych czasów było dla nich zbyt trudne. Wspomnienia budzą od nowa emocje, nie wszyscy chcą rozdrapywać rany. Niektóre z pań jeszcze tym cały czas żyją, niektóre opowiadając o czymś co było 46 lat temu miały łzy w oczach.

Czy dowiedziałyście się czegoś nowego o tamtych czasach ? O Radomskim Czerwcu powstały filmy książki, ale czy już wszystko wiemy?

Karolina Słowińska: Nowe jest ogóle to, że niewiele mówiono o cichych bohaterkach Czerwca 1976, czyli o żonach ludzi prześladowanych, skazywanych, więzionych. Nowe jest też to, że korzystałyśmy z protokołów przysłuchań matek, sióstr, żon. To ważne, aby pamiętać o tych osobach. Niektóre z pań mówiły, że sami uczestnicy zdarzeń mają swoje stowarzyszenia, gdzie się udzielają, spotykają, natomiast żony, matki, czy siostry.

Agnieszka Tokarska: Przyjęło się, że za osoby pokrzywdzone uważamy tych, którzy uczestniczyli w strajkach, manifestacjach. Prawda jest jednak taka, że ten dramat i konsekwencje wydarzeń dotknęły całych rodzin. Na ich psychice bardziej to wszystko odbiło się niż na psychice samych uczestników, bo one żyły bardzo długo w niepewności, strachu, ponosiły też inne konsekwencje. Mówimy o matkach, czy żonach ludzi pobitych, których trzeba było leczyć, a niektórzy z nich nie doszli do siebie do końca życia. Nakładało się mnóstwo problemów, na przykład problem ukończenia szkoły przez osobą poszkodowaną.

Ktoś kiedyś powiedział, że dramat ludzi Radomskiego Czerwca polegał na wpędzeniu uczestników protestu, w większości prostych robotników, w swego rodzaju schizofrenię. Z jednej strony byli gloryfikowani przez opozycjonistów, Wolną Europę, a z drugiej, w bliższym już środowisku, byli wyszydzani, wytykani palcami. To prowadziło często do alkoholu, rozbitych rodzin.

Karolina Slowińska: Pamiętam rozmowę z dziewczyną, która w wieku 20 lat bezpośrednio wzięła odział w strajku. Zwolniono ją z zakładu pracy, ale nie aresztowano. Opowiadała nam, że po kampanii, którą rozpętała władza zwyczajnie wstydziła się. Sama uznała, że to nie było dobre. Dostała jednak wsparcie ze strony samej rodziny, dotarli do niej członkowie Komitetu Obrony Robotników i wróciła w niej wiara, że zrobiła coś co trzeba było zrobić, że to robotnicy mieli rację. Myślę, że są jeszcze tacy ludzie, którzy biją się ze sobą w myślach. Teraz po latach większość z tych kobiet czuje dumę, ale w czasach komunistycznych to nie było łatwe. Piętno warchoła było silne. Jedna z kobiet miała wówczas nawet taki problem, że jej dziecko idzie we wrześniu do szkoły i dostanie łatkę „dziecka warchoła”, bo tata kryminalista, siedzi w więzieniu. Dziś to może zabrzmieć dziwnie, ale niektóre nasze bohaterki myślały, że z powodu udziału w wydarzeniach czerwcowych nie wyjdą za mąż. Ludzie skazani nie mieli szans dostać mieszkania. Gnieździli się w jednym pokoju z całą rodziną. Po wielu latach nie wszyscy mogli liczyć na jakiekolwiek zadośćuczynienie, czy pomoc socjalną. Przecież bardzo dużo osób ucierpiało, ale nie zostało aresztowanych.

Co się pamięta po 46 latach?

Anna Warchoł: Byłyśmy tym zaskoczone, że pamięta się tak dużo. Tak wiele szczegółów. Przy czym te opisy są takie emocjonalne. Jedna z pań zapamiętała widok z najmniejszymi detalami mężczyzn, którzy przeszli ścieżki zdrowia. Ona sama nie była aresztowana, skazana, ale nie pobito jej. Mówiła, że ten widok pozostawionych na korytarzach komendy mężczyzn pobitych, posiniaczonych, z powyrywanymi włosami będzie jej towarzyszył do końca życia.

Czy są jeszcze jakieś szanse na postawienie przed sądem komunistycznych bandytów?

Karolina Słowińska: Myślę, że na pociągnięcie do odpowiedzialności są bardzo małe szanse. Prowadzone śledztwo zostało w części umorzone ze względu na śmierć podejrzanych lub na niemożliwość ustalenia sprawcy, albo sprawców. Nawet tam, gdzie ustalono sprawcę sprawa była umorzona ze względu na przedawnienie.

Czy któraś z kobiet żałowała tego co się stało 25 czerwca 1976 roku?

Agnieszka Tokarska: Nie. Takiego przypadku nie było. One mówią, że dziś zrobiłyby to samo co zrobiły. A jeśli już coś robiły to robiły dla siebie, dla swoich dzieci. Każda dziś powie , że trzeba walczyć o swoje, nawet jeśli jest trudno, nawet jeśli to dużo kosztuje.

Jaki był odsetek kobiet bezpośrednio uczestniczących w strajkach i manifestacji. Wydaje się, że Radoskór i Radomska Wytwórnia Telefonów to były przedsiębiorstwa bardzo sfeminizowane.

Karolina Słowińska: Niestety tego nie da się żaden sposób policzyć. Trudno też określić przedziały wiekowe. Były młode dziewczyny, ale też osoby w średnim wieku. Wiemy jakie wydziały przyłączyły się do strajku, ale trudno na tej podstawie powiedzieć coś pewnego na temat . Sama liczba uczestników, bez rozgraniczenia na płeć według różnych szacunków wahała się od 15 do 40 tysięcy. Według ustaleń profesora Piotra Tusińskiego skazano 54 kobiety w różnym wieku, najwięcej w przedziale od 19 do 21 lat.

Ale „prowodyrami” i „wichrzycielami” byli przeważnie mężczyźni?

Anna Wrochna: No właśnie nie. Przecież strajk w Zakładach Metalowych „Łucznik” rozpoczęły kobiety. One przecież najbardziej bały się skutków ekonomicznych podwyżek cen żywności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie