Od redaktora Echa Dnia. Żeby te wakacje były bezpieczne

W minionym tygodniu było sporo informacji o tragediach nad wodą. Tylko w ostatni weekend lipca na Podkarpaciu utonęły cztery osoby. W naszym regionie do podobnego dramatu doszło w poniedziałek, w Wilkowie Pierwszym, w gminie Błędów. 50-letni mężczyzna z Ukrainy, zatrudniony w jednym z tamtejszych gospodarstw, nie pojawił się w pracy. Zaniepokojony pracodawca poszedł go szukać i nad brzegiem pobliskiej glinianki znalazł jego ubranie... Właściciel gospodarstwa zgłosił sprawę policjantom, którzy wraz ze strażakami przeszukali zbiornik. Bez skutku. Dopiero wezwani na pomoc płetwonurkowie odnaleźli ciało mężczyzny. Wczoraj w jednym z telewizyjnych programów informacyjnych, kilkakrotnie pokazywano film z Władysławowa, gdzie mężczyzna chciał koniecznie wejść do morza, żeby się wykąpać. Morze było wzburzone, fale wysokie i obowiązywał zakaz kąpieli. Ratownik próbował wytłumaczyć mężczyźnie żeby nie wchodził do wody. Kiedy ten nie reagował, próbował go powstrzymać siłą. Sam nie dał rady. Pomagali mu trzej ratownicy, ale dopiero z pomocą innych plażowiczów udało się wyciągnąć niedoszłego pływaka na brzeg. Jak się okazało mężczyzna był pijany. Siła i determinacja, z jaką pchał się do wody, jak nic ilustruje porzekadło o „pijackim uporze”. To tylko kolejne obrazki z corocznego, niekończącego się serialu o tragediach nad wodą. O ich przyczynach wiemy wszyscy: bagatelizowanie zagrożeń, kąpiel w nieznanych i niestrzeżonych zbiornikach, brawura i nadużywanie alkoholu. A jednak mimo tej wiedzy, co roku giną ludzie. I dopóki będą zdarzały się takie tragedie, będziemy o nich pisać. Nie po to, żeby szokować i wzbudzać sensację, ale aby przestrzegać innych. I może niektórym takie przestrogi wydają się nudne, ale może komuś uratują życie. Na pewno warto!