Okrutna śmierć! Konał długo, a zabójca... czekał

Mieszkali w Kurczowej Woli w gminie Jasieniec, wychowali dwoje dzieci. On po utracie pracy nie miał zatrudnienia, ona otrzymywała 1800 złotych emerytury, co stanowiło główne źródło ich utrzymania. Zdaniem grójeckiej prokuratury oboje nadużywali alkoholu, wtedy też dochodziło do kłótni i awantur. Agresywny miał być podczas nich 57-letni mężczyzna, który wtedy wyzywał i bił żonę, wypędzając ją też z domu. Nocowała wówczas u swojego syna w Warszawie.

Policjanci interweniowali czterokrotnie, jednak żadna z tych spraw nie stała się przedmiotem dalej prowadzonego postępowania.

TRAGEDIA

Do tragedii doszło 3 września 2010 roku. Małżonkowie pili wtedy w swoim domu alkohol, potem zaczęły się słowne przepychanki. Mąż zarzucał żonie, że zużywa za dużo wody do mycia talerzy, ona zarzucała mu, że nie chce pracować i żeruje na jej emeryturze. Atmosfera gęstniała, zdaniem kobiety mąż zaczął grozić, że "wypruje jej flaki". Ostatecznie to ona zadał jednak mężowi cios nożem w klatkę piersiową. Potem nóż wyjęła, położyła go na kredensie i poszła do pokoju. Mężczyzna zmarł po kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach.

Elżbieta G. zadzwoniła do syna mówiąc o zgonie męża, a potem o tym, że go zabiła poinformowała policję. Została zatrzymana i aresztowana. Miała 1,4 promila alkoholu we krwi, w ciele zmarłego stężenie to wyniosło prawie 3 promile.

OSKARŻONA

W czasie śledztwa kobieta zmieniała wersje wydarzeń, raz twierdząc, że mąż odpychając ją "nadział się na nóż", którym kroiła kotlety, innym razem mówiąc, że nie wie jakim sposobem nóż utknął w klatce piersiowej małżonka. Za każdym razem utrzymywała jednak, że nie miała zamiaru zabijać. Innego zdania była prokuratura, która zarzuciła jej zabójstwo. Proces będzie się toczył przed Sądem Okręgowym w Radomiu.