Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Oszukali mnie strasznie, został mi już tylko protest..."

ik
- Oszukali mnie strasznie, miałem mieć dojazd do działki. Został mi tylko protest z transparentem – mówi Jan Boruch.
- Oszukali mnie strasznie, miałem mieć dojazd do działki. Został mi tylko protest z transparentem – mówi Jan Boruch. Łukasz Wójcik
Zdesperowany mężczyzna wystawił transparent "Władze Radomia zabrały mi wjazd na moją działkę". Najpierw długo odzyskiwał posesję, a teraz nie może nic z nią zrobić.

Co na to drogowcy?

Co na to drogowcy?

Marek Ziółkowski, pełniący obowiązki rzecznika Miejskiego zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu: Wąska działka przy ulicy Kozienickiej jest jedną z kilkudziesięciu działek po zlikwidowanych ogródkach działkowych przy dawnym Zakładzie Tarcz Numerowych. Mają one po kilka metrów szerokości i obecnie nie jest to teren pod zabudowę. Jeśli miasto połączy grunty w celu ich zabudowy, to wówczas będą one obsługiwane przez jedną drogę wewnętrzną, z jednym zjazdem z ulicy Kozienickiej. Na pewno nie będzie bezpośrednich zjazdów z drogi na poszczególne działki, obecnie zarośnięte jedynie chaszczami, bo przy obecnym podziale gruntów musiałyby one znajdować się w odległości od siebie nawet, co dwa lub trzy metry.

Przy ulicy Kozienickiej trwa cichy protest jednego z mieszkańców. - Czuje się oszukany i lekceważony - mówi Jan Boruch. Radomian ma działkę, ale nie moze do niej dojechać.

Jan Boruch ma działkę przy ulicy Kozienickiej, w pobliżu stacji demontażu pojazdów. Parcela nie jest duża, ma 12 metrów szerokości, około 550 metrów kwadratowych powierzchni. Jest niezabudowana.

BEZ DOJAZDU

Problemy pana Jana zaczęły się kilka miesięcy temu, kiedy zaczął się zbliżać termin przebudowy ulicy Kozienickiej. Po raz pierwszy o dojazd do swojej działki zapytał w listopadzie.

- To było spotkanie prezydenta z mieszkańcami Gołębiowa. W szkole był też dyrektor zarządu dróg marek Czyż - opowiada Jan Boruch. - Zapytałem, wtedy o ten dojazd. Pan Czyż zapewnił mnie, że tak. Powtórzył to kilka razy.

Wiosną tego roku przyjechały maszyny i rozkopały dojazd do działki Jana Borucha. Później ułożono krawężniki, chodnik i wytyczono ścieżkę rowerową.

- Dojazdu nie mam, mogę się tu dostać chyba helikopterem - mówi rozżalony Jan Boruch. - Na tę działkę wjazd miał mój ojciec, ja przez lata też. Teraz słyszę, że się nie da. Zostałem perfidnie oszukany i zlekceważony!

POSTAWIŁ TRANSPARENT

Pan Jan chodził i prosił. Zgłaszał swoje propozycje, wszystko bez skutku. Urzędnicy zostawili go samego z kłopotem. Na wysokości jego działki wytyczono przejście dla pieszych.

- Rozumiem, że to przejście jest potrzebne. Ale proponowałem, żeby ten dojazd zrobić obok - tłumaczy nasz rozmówca.

Jak opowiada Jan Boruch, Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji miał zaproponować mu wykonanie dojazdu około 500 metrów dalej. Dojazd do swojej parceli miałby zrobić na swój koszt.

- Za co? - pyta mężczyzna. - Mam kilkaset złotych renty. Poza tym ten wjazd i droga musiałaby być na działkach Skarbu Państwa. Kto by się na to zgodził, ja przecież na cudzej ziemi budować nie mogę.

Zdesperowany mężczyzna w piątek wystawił transparent "Władze Radomia zabrały mi wjazd na moją działkę". Codziennie przyjeżdża rowerem i pilnuje. Boi się, że ktoś transparent usunie.

- Tylko w ten sposób mogę powiedzieć o swojej krzywdzie. Będę tu protestował, może ktoś w końcu zrozumie, że tak nie wolno oszukiwać ludzi - mówi Jan Boruch.

JEST ZA WĄSKO

W Miejskim Zarządzie Dróg i Komunikacji tłumaczą, że działki przy ulicy Kozienickiej są zbyt wąskie, żeby każda miała swój zjazd. Jest szans, że będzie jeden, na drogę wewnętrzną. Kiedy to będzie - nie wiadomo.

- Sąsiednie działki mają zjazd - odpiera zarzuty Jan Boruch. - Niedaleko, sąsiadka nie ma takiego problemu. Jej parcela też jest niezabudowana.

Jan Boruch na swojej parceli nie zdążył nic zrobić, bo na powrót stał się jej właścicielem kilka lat temu. Działka jest pozostałością po siedmio i pół hektarowej własności rodziców. W latach 70 - tych zostali oni wywłaszczeni, a ziemia przeznaczona pod budowę Zakładu Tarcz Numerowych.

- Długo zabiegałem w Urzędzie Miejskim o odzyskanie tej części, która została odebrana bezprawnie. Pan prezydent nie chciał mi jej oddać. Poszedłem do Urzędu Wojewódzkiego i w końcu odzyskałem działkę. Teraz, dzięki urzędnikom znowu nie mogę z niej korzystać, bo nie mam dojazdu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie