Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijani opanowali kąpieliska! - alarmują ratownicy z Radomia i regionu (zdjęcia)

Izabela KOZAKIEWICZ [email protected]
- Pamiętam czasy, kiedy na Borkach pracował ratownik i policjant, był też posterunek. To byłoby jakieś rozwiązanie. My możemy prosić pijanych, żeby poszli z plaży, nie wchodzili do wody, ale zmusić ich do tego nie mamy prawa, podobnie jak nie możemy ich ukarać – mówi Wojciech Kalbarczyk, ratownik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Radomiu.
- Pamiętam czasy, kiedy na Borkach pracował ratownik i policjant, był też posterunek. To byłoby jakieś rozwiązanie. My możemy prosić pijanych, żeby poszli z plaży, nie wchodzili do wody, ale zmusić ich do tego nie mamy prawa, podobnie jak nie możemy ich ukarać – mówi Wojciech Kalbarczyk, ratownik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Radomiu. Tadeusz Klocek
Wódka, przekąska, a czasem zakąska z grilla to obowiązkowy zestaw plażowicza. Tacy ludzie są oni zmorą ratowników i tych, którzy nad wodę przychodzą odpocząć. Zwracają też uwagę na małe zainteresowanie policji tym problemem. Jak dotąd nikt nie znalazł sposobu, żeby to zmienić.

Najwięcej utonięć jest w rzekach

Z raportu przygotowanego przez specjalny zespół wojewody mazowieckiego wynika, że w 2013 roku na Mazowszu najczęściej dochodziło do utonięć w rzekach (37 razy), jeziorach (31) i stawach (11). W miejscach gdzie służbę pełnili ratownicy WOPR nie było utonięć w godzinach otwarcia kąpielisk. Również miejsca patrolowane przez policję wodną czy straż miejską były pod tym względem bezpieczne. Wypadki śmiertelne odnotowano głównie na obszarach niestrzeżonych. Najczęstszymi przyczynami utonięć są: wchodzenie do wody pod wypływem alkoholu, przecenianie swoich możliwości, nieznajomość akwenu, łamanie zakazu kąpieli oraz nieumiejętne uprawianie sportów wodnych. W tym roku na Mazowszu doszło już do 28 utonięć.

- Pijani plażowicze to wielki problem kąpieliska na Borkach. My możemy tylko pouczać – mówią ratownicy znad zalewu na radomskich Borkach (od lewej):
- Pijani plażowicze to wielki problem kąpieliska na Borkach. My możemy tylko pouczać – mówią ratownicy znad zalewu na radomskich Borkach (od lewej): Łukasz, Artur i Łukasz ze Środowisko – Lekarskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Radomiu. Tadeusz Klocek

- Pijani plażowicze to wielki problem kąpieliska na Borkach. My możemy tylko pouczać - mówią ratownicy znad zalewu na radomskich Borkach (od lewej): Łukasz, Artur i Łukasz ze Środowisko - Lekarskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Radomiu.
(fot. Tadeusz Klocek)

Lato w pełni, w tym roku wyjątkowo upalne. Trudno się więc dziwić, że plaże są pełne wypoczywających. Niemal każdy szuka dostępu do wody. Kąpielisk w pełnym tego słowa znaczeniu w regionie mamy jednak jak na lekarstwo. Zapełniają się więc dzikie plaże nad stawami i rzekami. Niestety, część plażowiczów plażowanie traktuje to jako okazję do balangi.

UCIECZKA PRZED GRILLEM

Kilka dni temu moi znajomi wybrali się jak zwykle w swoje ulubione miejsce nad Radomkę, opowiadali o nieciekawej przygodzie, jaka ich spotkała. Otóż w miejsce ich sielskich niedzielnych wypoczynków wśród łąk, z łagodnym zejściem nad wodę, trafili w końcu i inni. Przyjechali samochodem z grillem i bagażnikiem wypełnionym piwem.

- Na początku trochę się zdenerwowaliśmy, bo zaczęli hałasować. Dzieciaki już nie czuły się swobodnie, ale cóż pomyśleliśmy, że inni też mają prawo odpocząć nad rzeką - opowiadała znajoma. - Po godzinie zrobiło się już bardzo nieprzyjemnie, nawet niebezpiecznie. W miarę tego, jak topniały ich zapasy alkoholu, ubywało nam odwagi i radości z wody. W końcu szybciutko się spakowaliśmy i po prostu uciekliśmy.
Towarzystwo urządziło sobie zaś balangę z kąpielami.

Niestety, takie historie znad wody można by mnożyć. Nieważne, czy wyjedziemy w głuchą prowincję, czy rozłożymy koc choćby nad zalewem na radomskich Borkach.

ŻOŁĄDKOWA DLA TATUSIA

Ten zbiornik to jedyne kąpielisko w Radomiu. Dwie plaże, pomosty, wypożyczalnia sprzętu pływającego, plac zabaw w cieniu drzew, fontanna. Jednym słowem: sielanka w upalne dni. Rządy przejmują jednak imprezowicze.

- Nie ma się co oszukiwać, w weekendy na plażach jest więcej tych, co piją niż normalnych plażowiczów - opowiadają ratownicy.

Ci pierwsi niestety nadają ton sobotnio - niedzielnym zabawom. W ostatnie, bardzo gorące weekendy na plażach trudno było znaleźć wolne miejsce na koc. - Był tu chyba cały Radom - żartuje Wojciech Kalbarczyk, ratownik z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Radomiu.

Co najmniej trzy czwarte tego Radomia po prostu piło. Jeden obrazków, jaki został zapamiętany przez naszych rozmówców to rodzina z małym dzieckiem. Maluch nie zajmował jednak honorowego miejsca na kocyku, ale flaszka "żołądkowej gorzkiej", z której pociągali i tatuś, i mama.

- Wypraszaliśmy ich kilka razy, ale nic to nie dawało, więc w końcu wezwałem Straż Miejską - opowiada Marek Kutkiewicz, kierownik ośrodka nad zalewem.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z RADOMIA

- Nie wypożyczamy sprzętu osobom, które są pijane. Ale oni piją już po wypożyczeniu kajaka, czy roweru wodnego, na tym nie jesteśmy w stanie zapanować
- Nie wypożyczamy sprzętu osobom, które są pijane. Ale oni piją już po wypożyczeniu kajaka, czy roweru wodnego, na tym nie jesteśmy w stanie zapanować – mówi Marek Kutkiewicz, kierownik ośrodka na Borkach. Tadeusz Klocek

- Nie wypożyczamy sprzętu osobom, które są pijane. Ale oni piją już po wypożyczeniu kajaka, czy roweru wodnego, na tym nie jesteśmy w stanie zapanować - mówi Marek Kutkiewicz, kierownik ośrodka na Borkach.
(fot. Tadeusz Klocek)

Wielkim problemem na Borkach są też pijani kajakarze. Działa tam wypożyczalnia kajaków i rowerów wodnych, ale pijanemu nikt sprzętu nie wypożyczy. Taki jest zapis regulaminu i pilnują tego pracownicy ośrodka oraz ratownicy.

- Trzeźwy przychodzi więc z dokumentem i wypożycza na przykład kajak. Później podpływa do pomostu albo brzegu i ładuje na pokład alkohol - opowiada Marek Kutkiewicz. - Zdarza się, że kiedy wraca oddać sprzęt, ledwie trzyma się na nogach.

Ani pracownicy ośrodka, ani ratownicy nic nie mogą zrobić poza pouczeniem delikwenta albo czasem wyciągnięciem go na brzeg z wody, do której wpadł.

- Dwa tygodnie temu panowie wywrócili się z kajakiem, bo nie byli już w stanie płynąć. Na szczęście było to blisko brzegu i ich wyciągnęliśmy. Wezwałem policję - opowiada Marek Kutkiewicz. - Często wsiadam do motorówki, wypływam na zalew i tłumaczę tym ludziom, żeby się opanowali, żeby nie pili. Ale czy ktoś mnie słucha?

Zdaniem ratowników i pracowników ośrodka, pomóc mogłyby tylko częstsze patrole policji i Straż Miejskiej. Tych jest zbyt mało. - A w weekendy ich niestety nie ma - mówi Marek Kutkiewicz, a jego słowa potwierdzają ratownicy.

NA ROWERACH I RADIOWOZACH

- Teren nad zalewem na Borkach jest patrolowany przez policjantów - twierdzi z kolei Justyna Leszczyńska z radomskiej policji. - Są tam patrole na rowerach i skuterach. Także policjanci pełniący służbę w patrolach zmotoryzowanych mają wśród swoich zadań działania na tym terenie.

Jak mówi Justyna Leszczyńska, mundurowi podejmują wiele interwencji. Karzą mandatami tych, którzy piją alkohol, bywały też sytuacje, kiedy karani byli rodzice pod wpływem alkoholu opiekujący się dziećmi.

- Nad zalewem w Domaniowie mamy posterunek wodny. Policjanci patrolują akwen z łodzi. Podjęli w tym sezonie już ponad 100 interwencji - opowiada Justyna Leszczyńska.

Jedną z nich opisywaliśmy w lipcu. W jedną z niedziel funkcjonariusze zatrzymali pijanego mężczyznę, który płynąc skuterem ciągnął za sobą kolegę na dmuchanym kółku. Okazało się, ze 25 - latek ze skutera też wydmuchał, ale blisko promil alkoholu, nie miał też uprawnień do kierowania skuterem. Ukarani zostali obaj. Mężczyzna na kółku dostał mandat, a kierujący odpowie przed sądem.

- Pijani sternicy odpowiadają tak jak kierowcy na drodze, a za za jazdę po pijanemu grozi do dwóch lat więzienia - przypomina Leszczyńska.

Pływający patrol z alkomatem marzy się obsłudze zalewu na Borkach. - Zawsze mogę zabrać policjantów do naszej łodzi - ofiaruje się Marek Kutkiewicz.

Historie z pijanymi w rolach głównych opowiadają też ratownicy z białobrzeskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy patrolują Pilicę. Rzeka stała się teraz bardzo popularnym szlakiem kajakowym. Niestety, są tacy, którzy spływ traktują jak zakrapianą imprezę na wodzie.

- W ostatnią sobotę holowaliśmy na brzeg dwóch kajakarzy, którzy nie bardzo już wiedzieli co się z nimi dzieje. W kajakach mieli pełno alkoholu - opowiada Krzysztof Pramik z białobrzeskiego WOPR.

Z panami nie udało się porozmawiać, więc ratownicy podholowali ich na płyciznę i wydostali na brzeg. Kajakarze mieli ze sobą namioty, ale nie wiedzieli, dokąd płynęli. Trzeźwieli więc w Białobrzegach.

Woda to żywioł i trzeba mieć do niej szacunek - powtarzają ratownicy. Umysł zamroczony alkoholem podpowiada jednak rozwiązania, które mogą skończyć się tragedią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie