Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plaga kradzieży w szpitalach i przychodniach w Radomiu

Agnieszka WITCZAK [email protected]
W szpitalu na Józefowie pościel jest zabezpieczona nadrukiem oraz elektronicznie. Gdy ich nie było, zbyt często ginęła.
W szpitalu na Józefowie pościel jest zabezpieczona nadrukiem oraz elektronicznie. Gdy ich nie było, zbyt często ginęła. Łukasz Wójcik
Ginie pościel i koce, krany i kaczka na mocz, znikają a nawet datki wiernych ze skarbonek w kaplicy. Są coraz lepsze zabezpieczenia, ale i tak trudno zwalczyć plagę złodziejstwa.

Złodzieje wolą duże lecznice

W ostatnim czasie radomska policja nie otrzymała zgłoszeń o kradzieżach szpitalnych. Od policjantów wiemy jednak, że wyspecjalizowane szajki szpitalnych złodziei przemierzają całą Polskę. Najczęściej wybierają duże lecznice, bo tam o wiele łatwiej coś przywłaszczyć i zniknąć w tłumie.

Duże lecznice

Duże lecznice

W ostatnim czasie radomska policja nie otrzymała zgłoszeń o szpitalnych kradzieżach. Od policjantów wiemy jednak, że są specjalnie wyspecjalizowane szpitalne szajki złodziejskie, które przemierzają Polskę. Najczęściej wybierają duże lecznice, bo tam łatwiej coś przywłaszczyć.

- Giną głownie pościel i koce. Ludziom przydaje się niemal wszystko - mówi Krzysztof Zając, zastępca dyrektora do spraw eksploatacyjno- administracyjnych szpitala na Józefowie.

Aby zapobiec temu procederowi, pościel jest odpowiednio znakowana. Tak jak wiele innych rzeczy ma też elektroniczne zabezpieczenia. - Kiedyś wystarczyły pieczątki z nazwą szpitala i oddziału. Teraz zabezpieczenia są znacznie trwalsze - zaznacza dyrektor Zając.

Ze szpitala na Józefowie co jakiś czas znika wyposażenie. Do niedawna notorycznie ginęły sztućce, klamki, czy elementy wyposażenia toalet. Teraz złodziejom trudniej jest coś wynieść, bo są kamery. Pojawiły się za to inne problemy.

- Kamery są zamontowane głównie w ciągach komunikacyjnych. Nie możemy ich umieścić w salach chorych, czy w toaletach, bo naruszałoby to prawa pacjenta - mówi Krzysztof Zając, zastępca dyrektora szpitala.

OCHRONA NIE WYSTARCZY

Nad bezpieczeństwem pacjentów, personelu i odwiedzających czuwa też firma ochroniarska. Nie ma jednak możliwości przeprowadzenia takiej kontroli obiektu, by nie dostał się do niego nikt niepowołany. Dyrekcja lecznicy zadecydowała nawet, by szpitalną kaplicę otwierać tylko w wyznaczonych godzinach.

- Powód? Ginęły datki, jakie wierni zostawiali w skarbonce. Nie chcieliśmy dopuścić, by zginęło coś jeszcze - mówi dyrektor Zając.
Kilka lat temu z kaplicy złodzieje wynieśli nawet figurkę Matki Boskiej.

PACJENT PACJENTA

Kradzieże mają też miejsce w salach, a ofiarami są pacjenci. - Osoby z którą leżymy w jednej sali tak naprawdę nie znamy, obowiązuje więc wzmożona ostrożność. Bywa, że chory zaśnie, a w tym czasie są jego rzeczy osobiste, telefon czy pieniądze znikają - słyszymy od dyrekcji szpitala.

Złodzieje mają swoje sposoby i patenty. Zwykle porusza się po szpitalu pod pretekstem odwiedzin kogoś bliskiego. - Kiedyś spotkałam pana, który chodził po oddziałach. Gdy zapytałam kogo szuka zmieszał się i wskazał na dziadka. Chwilę potem okazało się, że jednej z pacjentek zginęła komórka - relacjonuje pielęgniarka ze szpitala przy Tochtermana.

ZŁODZIEJ - HANDLARZ?

Złodzieje chodzą też często po salach, gdzie leżą gównie starsi pacjenci i namawiają, by kupili na przykład przepowiednie fatimskie, modlitewniki czy medaliki. Z reguły chorzy kuszą się na to. Dla złodzieja podającego się za handlarza, to świetna okazja, by podejrzeć, gdzie pacjent ma pieniądze. Potem wykorzystują moment, kiedy ci wychodzą z sali do toalety i myszkują w ich szafkach.

W ZAMKNIĘTYM TEŻ SIĘ ZDARZA

Drobne kradzieże, a nawet zniszczenia, odnotowuje dyrekcja Szpitala Psychiatrycznego w Radomiu.

- U nas większość oddziałów jest zamknięta, dlatego trudno ukraść przedmioty dużych gabarytów. Personel wpuszcza i wypuszcza odwiedzających, więc widzi czy nie mają ze sobą czegoś co jest własnością szpitala, ma też szczególne baczenie na chorych - mówi Adam Kosior, zastępca dyrektora szpitala.

W lecznicach w powiatach łatwiej jest upilnować pacjentów i odwiedzających, a do kradzieży dochodzi rzadko. - Nie wyobrażam sobie żaby ktoś ukradł pościel. Chory opuszcza łóżko, personel jest przy tym więc widzi, czy czegoś nie brakuje - mówi Zbigniew Deja, dyrektor szpitala w Iłży.

W PRZYCHODNIACH

Kradzieże zdarzają się też w przychodniach. W placówce przy ulicy Staszica w Radomiu trzeba było zamknąć na stałe drugie drzwi wejściowe, bo notorycznie dochodziło do kradzieży. - Ginęło dosłownie wszystko. Łakomym kąskiem okazały się nawet obrazki na ścianach czy tabliczki informacyjne zawieszane na drzwiach gabinetów - tłumaczyła nam Marzena Maksym, kierownik przychodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie