Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomyłka podczas nocnego polowania? Zastrzelili dwie licencjonowane klacze

ik
Sprawców szuka policja. - Nawet jeśli to było legalne polowanie, to jeśli ktoś strzela do nierozpoznanego zwierzęcia jest kłusownikiem - mówi właściciel koni, który sam jest myśliwym.

Wszystko wydarzyło się pod koniec listopada w Łęgonicach Małych w gminie Odrzywół. To pogranicze powiatów przysuskiego i grójeckiego. Właśnie w tym drugim powiecie swoją stajnię ma Krzysztof Fiks. Hoduje tam licencjonowane konie. Feralnej nocy były na pastwisku pod lasem, w którym odbywało się nocne polowanie.

JAK KŁUSOWNICY

- To chyba byli myśliwi, ale polowali w reflektorach samochodów. W oczach zwierzyny odbija się światło, a myśliwi strzelają w ich stronę - opisuje ten rodzaj polowania Krzysztof Fiks, hodowca koni i myśliwy.

Tym razem jednak ktoś strzelił do dwóch klaczy. Musiał to zrobić ktoś, kto zna się na polowaniach. Mierzył w serca zwierząt i trafił doskonale.

- To są metody kłusowników. Tak prawdziwy myśliwy nie strzela. Musi wiedzieć, do jakiego zwierzęcia celuje - przekonuje Krzysztof Fiks. - Tu zastrzelono dwie klacze, jedna po drugiej. Widać ktoś potrzebował dziczyzny na święta i nie zważał na zasady i przepisy.

Zastrzelone klacze były licencjonowane, to konie rasy małopolskiej, po doskonałych rodzicach. Właściciel ich wartość oszacował na 25 tysięcy złotych.

Sprawą zajmuje się przysuska policja. Policjanci zabezpieczyli między innymi siedem sztuk broni myśliwskiej.

- Od osób, który w tym czasie mogły polować na tym terenie - mówi Tamara Bomba, oficer prasowy przysuskiej policji.

MAJĄ BROŃ I POCISKI

To myśliwi z koła łowieckiego z sąsiedniego województwa łódzkiego. Teren łowiecki mają jednak również w powiecie przysuskim.

- Pociski wyjęte z zastrzelonych klaczy zostały wysłane na badania do laboratorium kryminalistycznego. Czekamy na wyniki, żeby porównać czy zostały wystrzelone z jednej z zabezpieczonych jednostek broni - wyjaśnia Tamara Bomba.

W tej sprawie policjanci zatrzymywali już jedną osobę, ale po przesłuchaniach została jednak zwolniona bez postawionych zarzutów.

Od razu okazało się też, że zaginęła tak zwana książka polowań. To zeszyt, w którym wpisywane jest między innymi kto, gdzie i w jakich godzinach poluje.

- Przedstawiciele koła tłumaczą, że książka była ogólnie dostępna. Nie była szczególnie zabezpieczone i rzeczywiście zginęła - mówi Tamara Bomba.

W powiecie przysuskim to pierwsze takie zgłoszone policji zdarzenia.

- Ale na naszym terenie już bywało, że przypadkowo strzelali do koni. Postrzelone zostało źrebię z hodowli mojego znajomego, ale ono przeżyło. Polują w światłach reflektorów, to robi się niebezpieczne - dodaje Krzysztof Fiks.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie