Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PRL w polskim kinie. Historie Kaliny Jędrusik, Zdzisława Najmrodzkiego i Grzegorza Przemyka na wielkim ekranie

Ryszarda Wojciechowska
Ryszarda Wojciechowska
Kadr z filmu "Najmro"
Kadr z filmu "Najmro" mat. pras.
- Twórcy filmowi chętnie sięgają po tematy z tamtego okresu, ponieważ to czas wciąż nierozliczony. Parafrazując Mrożka: " Wczoraj to dziś, tyle, że wczoraj" - mówi filmoznawca prof. Krzysztof Kornacki.

PRL trzyma się mocno, przynajmniej w polskim kinie. Jeśli przyjrzymy się liście filmów, które we wrześniu powalczą o Złote Lwy na gdyńskim festiwalu filmowym, to zobaczymy, że na 16 konkursowych produkcji aż 5 osadzonych jest w latach słusznie minionych.

Filmoznawca prof. Krzysztof Kornacki na stwierdzenie, że PRL jest wiecznie żywy, przynajmniej w polskim filmie, odpowiada, że twórcy filmowi chętnie sięgają po tematy z tamtego okresu, ponieważ to czas wciąż ni rozliczony.

- Parafrazując Mrożka: " Wczoraj to dziś, tyle, że wczoraj" - mówi.

Co ciekawe, te konkursowe filmy pokazują różne barwy PRL-u. Z jednej strony mamy opowieść o Kalinie Jędrusik, polskiej Marilyn Monroe, aktorki, która stała się symbolem niezależności nie tylko dla kobiet. Z drugiej strony jest film "Żeby nie było śladów" opowiadający historię brutalnie zamordowanego przez milicję Grzegorza Przemyka.

"Bo we mnie jest seks"

Obiecująco zapowiada się film o Kalinie Jędrusik. "Bo we mnie jest seks" opowiada o pewnym okresie z życia tej skandalizującej aktorki. To przełom lat 1962 i 1963. Gwiazda Kaliny Jędrusik świeci wówczas pełnym blaskiem. Aktorka jest szczęśliwą żoną Stanisława Dygata, ale ma też gorący romans z młodym piosenkarzem, którego jej mąż całkowicie akceptuje. Jednak jej bezwstydna radość życia wielu razi i oburza. Po występie na Barbórce artystka dowiaduje się, że wyeksponowany na głębokim dekolcie krzyż zbulwersował władze ludowe. Dostaje zakaz występów telewizyjnych, co dla wysokiego rangą urzędnika pracującego w telewizji jest okazją do zemsty za nieodwzajemnione uczucie...

W rolę Kaliny Jędrusik wcieliła się Maria Dębska.
Podobieństwo fizyczne jest zachowane, ale czy młodej aktorce uda się udźwignąć tę niełatwą rolę?

Film wyreżyserowała Katarzyna Klimkiewicz.

Kadr filmu "Bo we mnie jest seks"
Kadr filmu "Bo we mnie jest seks" mat. pras.

"Żeby nie było śladów"

Ta historia czekała na swój film nie tylko ze względu na ogromny dramatyzm. Jest rok 1983. W kraju wciąż obowiązuje, mimo zawieszenia, wprowadzony przez komunistyczne władze stan wojenny, mający na celu zduszenie solidarnościowej opozycji. 12 maja Grzegorz Przemyk, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, zostaje zatrzymany i ciężko pobity przez patrol milicyjny. Przemyk umiera po dwóch dniach agonii. Jedynym świadkiem śmiertelnego pobicia jest jeden z kolegów Grzegorza, Jurek Popiel, który decyduje się walczyć o sprawiedliwość i złożyć obciążające milicjantów zeznania.

Początkowo aparat państwowy, w tym Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, bagatelizuje sprawę. Jednak gdy ponad 20 tysięcy ludzi przemaszeruje przez ulice Warszawy za trumną Przemyka, władza decyduje się użyć wszelkich narzędzi przeciwko świadkowi i matce zmarłego, aby ich skompromitować i zapobiec złożeniu przez Jurka zeznań w sądzie. Reżyserem filmu jest Jan P. Matuszyński (laureat Złotych Lwów za "Ostatnią rodzinę"), a w roli głównej zobaczymy Mateusza Górskiego.

Kadr z filmu "Żeby nie było śladów"
Kadr z filmu "Żeby nie było śladów" mat. pras.

"Hiacynt"

To kolejna opowieść filmowa osadzona w latach 80. Tym razem kryminalna historia. Bohaterem jest Robert - w tej roli Tomasz Ziętek niezwykle "wzięty" obecnie aktor, bo na gdyńskim festiwalu zobaczymy go w trzech filmach - młody milicjant „z zasadami”, który wpada na trop seryjnego mordercy gejów. W toku śledztwa poznaje Arka. Postanawia wykorzystać go jako informatora, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo ta relacja wpłynie nie tylko na jego pracę, ale także życie osobiste.
Reżyserem "Hiacynta" jest Piotr Domalewski - laureat Złotych Lwów za "Cichą noc".

Kadr z filmu "Hiacynt"
Kadr z filmu "Hiacynt" mat. pras.

"Najmro. Kocha, kradnie, szanuje"

Do PRL przeniesie nas Najmro, który wraz ze swoją ferajną obrabia Pewexy, żeby żyć kolorowo w czasach, w których wszystko jest szare i zakazane. Ale Najmro wolność i dobrą zabawę kocha ponad wszystko. Niespodziewanie na jego drodze staje kobieta, która kradnie jego serce. Dla niej postanawia się zmienić.

To komedia o królu złodziei i ucieczek. Film inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami z życia Zdzisława Najmrodzkiego, który ośmieszał władze, wymykając się dwadzieścia dziewięć razy organom ścigania. Kobiety go kochały, a mężczyźni podziwiali.

Brawurowe wyczyny Najmrodzkiego śledziła w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych cała Polska. W roli Najmro zobaczymy Dawida Ogrodnika - aktora kameleona, który dla roli potrafi się zmienić nie do poznania.

Reżyserem filmu jest debiutant w fabule Mateusz Rakowicz
.

Kadr z filmu "Najmro"
Kadr z filmu "Najmro" mat. pras.

"Zupa nic"

Wreszcie ostatni film osadzony w peerelowskiej rzeczywistości. To prequel komedii "Moje córki krowy" Kingi Dębskiej (prywatnie mamy Marii - wcielającej się w rolę Kaliny Jędrusik).

Tym razem reżyserka Kinga Dębska wraca z pewną nostalgią do czasów dzieciństwa, kiedy Fiat 126p był szczytem marzeń, a trzepak stanowił centrum życia towarzyskiego. Siostry Makowskie chodziły wówczas do szkoły, kłóciły się o głupoty, jeździły z rodzicami na handel i zakochiwały po raz pierwszy.

"Zupa nic" przez dystrybutora filmu Kino Świat określana jest jako "pełna empatii, ciepła oraz zabawnych sytuacji opowieść o potrzebie wolności i słodko-gorzkich momentach dojrzewania."

- Tym filmem chciałabym przypomnieć sobie i widzom, co cieszyło nas, gdy byliśmy dziećmi. Pozwolić sobie na rozrzewnienie nad czasem, gdy całe popołudnie można było przesiedzieć z rówieśnikami na drzewie i trzepaku, a żółta syrenka rodziców ekscytowała bardziej niż dziś najnowszy model Audi. Mieliśmy bardzo szczególne dzieciństwo, które uformowało nas tak a nie inaczej.

Przyjrzyjmy się życiu naszych rodziców i zauważmy, jak wiele z nich jest w nas. Ten film będzie taką właśnie intymną podróżą w świat dzieciństwa – wzruszającą, bardzo zabawną i pełną emocji - mówi o swoim najnowszym filmie reżyserka Kinga Dębska.
W "Zupie nic" główne role grają Kinga Preis i Adam Woronowicz oraz debiutujące Barbara Papis i Alicja Warchocka.

Kadr z  filmu "Zupa nic"
Kadr z filmu "Zupa nic" mat. pras.

- Twórcy filmowi chętnie sięgają po tematy z tamtego okresu, ponieważ to czas wciąż nierozliczony. Parafrazując Mrożka: " Wczoraj to dziś, tyle, że wczoraj" - mówi filmoznawca prof. Krzysztof Kornacki.

Wskazuje na to, że od 2006-2007 roku około 30 procent polskiej produkcji filmowej to dzieła historyczne. To sto kilkadziesiąt filmów, z czego prawie wszystkie ograniczają się do historii XX wieku, a połowa jest o PRL.

- Dlaczego cezura 2006/2007?
- Ponieważ w 2005 roku pojawił się PISF i PiS. PiS ze swoją polityką historyczną - zresztą kolejna ekipa rządząca też o ekranowy wizerunek historii dbała, a PISF przyszedł z pieniędzmi. Do dziś na film historyczny można dostać większe dofinansowanie, z czego producenci korzystają. I mniej więcej od "Katynia" filmy historyczne zaczęły coraz liczniej wchodzić na ekrany. Patrząc globalnie, cieszyły się popularnością widzów, o czym świadczy polski box office. Pamiętajmy także, że filmy z akcją dziejącą się współcześnie – typu "Rysa", „Kret” czy "Pokłosie" - to także filmy o przeszłości, choć z definicji nie wprost historyczne - mówi prof. Kornacki.
I dodaje: - Wajda kiedyś powiedział, że nie ma filmów historycznych, nawet jeśli aktorzy grają w antycznych togach. Bo są one, co oczywiste, adresowane do współczesnych odbiorców.

Zdaniem filmoznawcy w kinie sięgamy do historii bardziej z powodów etycznych i ideologicznych niż poznawczych. Jedni twórcy chcą przypomnieć wydarzenia czy postacie, które mogą stanowić podstawę naszej współczesnej tożsamości – np. jako wzorce osobowe - inni na szali kładą nierozliczone grzechy. To są sprawy, które wciąż nas dręczą. Tym bardziej, że stanowią także korzeń naszych politycznych wyborów.

- My ten PRL cały czas przerabiamy. I rozliczamy, jak na przykład to, czy generała Jaruzelskiego uznać za zdrajcę czy za Konrada Wallenroda, podobnie Kuklińskiego; czy żołnierze wyklęci to bohaterowie, czy może jednak nie do końca? - tłumaczy Krzysztof Kornacki.

Na stwierdzenie, że tym razem filmy o PRL są bardzo różnorodne, odpowiada, że to dobry znak.

- Wystarczy spojrzeć na wybory ideowe polskiego kina. Po jednej stronie mamy patriotyzm narodowo-konserwatywny, po drugiej patriotyzm, nazwijmy go, rewizjonistyczny, gdzie powtarza się za Żeromskim: „Trzeba rozrywać rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości”. Pojawiają się kinopomniki - jak je nazywam - typu "Popiełuszko", "Historia Roja", "Jack Strong", ale też ostre pamflety na Polaków typu "Obywatel" czy "Dom zły". A pomiędzy nimi bardziej skomplikowane komentarze do historii, do których zaliczam np. "Różę" czy "Idę". Tak czy inaczej, większość filmów próbuje wartościować PRL, postaci i zjawiska dzielić na lepsze i gorsze. Można więc powiedzieć, że kino historyczne jest takim naszym nauczycielem etyki. Co jest ważne w sytuacji, gdy z filmów o tematyce współczesnej etyka - czyli ocena z perspektywy wartości, którymi kierują się bohaterowie – została właściwie wyrugowana na rzecz emocji i psychologii - kontynuuje prof. Kornacki.

Ale, jak wyjaśnia dalej, jest też grupa filmów, które sięgają do PRL z pobudek sentymentalnych. Nie chcą wartościować, pouczać, tylko wzbudzać nostalgiczne emocje. To filmy typu "Być jak Kazimierz Deyna" czy "Pani z przedszkola". Myślimy - nie było tak źle w tym PRL, była wata cukrowa, oranżada w proszku, a my byliśmy piękni i młodzi. Ale nawet takie filmy, w których mamy do czynienia głównie z intencją nostalgiczno-psychologiczną, kształtują nasze wyobrażenie o tamtym czasie, łagodząc obraz.

Wystrój mieszkań w PRL dla przeciętnego Polaka nie był sprawą najważniejszą. Przede wszystkim ważne było, aby mieć własne cztery kąty. Później dopiero można było martwić się o wyposażenie, którego zakup też nie był taki łatwy. Zobaczcie, jak się mieszkało w latach 60. i 70. Niektórzy współcześni specjaliści od aranżacji wnętrz wciąż się inspirują tamtymi trendami. ZDJĘCIA na kolejnych slajdach >>>

Jak wyglądały mieszkania w PRL? Czy ich wystrój wciąż jest m...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie