Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedstawiamy niezwykłą historię rodziny Foglów (zdjęcia)

Antoni SOKOŁOWSKI [email protected]
Mariusz i Tadeusz Foglowie, bracia zarządzający firmą. W ręku trzymają dokument mistrza piekarskiego dziadka Władysława Fogla.
Mariusz i Tadeusz Foglowie, bracia zarządzający firmą. W ręku trzymają dokument mistrza piekarskiego dziadka Władysława Fogla. Fot. Łukasz Wójcik
Pieką chleb od stu lat.
Przed stu laty Władysław Fogiel postanowił piec chleb we własnej piekarni.
Przed stu laty Władysław Fogiel postanowił piec chleb we własnej piekarni. Fot. Archiwum rodzinne

Przed stu laty Władysław Fogiel postanowił piec chleb we własnej piekarni.
(fot. Fot. Archiwum rodzinne)

Od ponad wieku radomska piekarnia Fogiel nieprzerwanie piecze chleb. Jej działalności nie przerwały nawet dwie wojny światowe, obce wojska pustoszące Radom i absurdy ekonomii w czasach Polski Ludowej.

Piekarnia Fogiel&Fogiel w Radomiu mieści się w niepozornym budynku przy ulicy Słowackiego 92. Przed stu laty była dokładnie w tym samym miejscu, ale wyglądała zapewne inaczej.

- Piekarnia jest dziś nowoczesną firmą, a nazwisko jej założyciela, dziadka Fogla nadal jest na szyldzie - mówią Mariusz i Tadeusz Foglowie zarządzający radomską firmą.

POŻYCZKA W RUBLACH

Rodzina Foglów zapewne trafiła na ziemie Królestwa Polskiego w XIX wieku. Pochodzili z któregoś niemieckiego królestwa i przywędrowali za chlebem na teren obecnej Polski. Pierwsze wzmianki o Foglach zamieszkałych pod Pińczowem pochodzą z połowy XIX wieku. Z tym, że niemieckie nazwisko Vogiel zostało spolszczone na Fogiel. Dwóch przedstawicieli rodu brało udział w powstaniu styczniowym. Około roku 1865 niejaki Józef Fogiel przeprowadził się do Radomia.

- Józef pracował w piekarni na obecnej ulicy Malczewskiego w Radomiu. Miał trzech synów, a jeden z nich, Władysław Fogiel, gdy dorósł, postanowił założyć własną piekarnię - opowiada Mariusz Fogiel.

Najpierw jednak Władysław sam nauczył się fachu, był piekarzem. Postanowił się usamodzielnić. Na miejsce przyszłej piekarni Władysław Fogiel wybrał działkę w podradomskiej wsi Kolonia Kalinów.

By stanąć na nogi wziął pożyczkę i w 1910 roku zaczął już piec chleb. Pożyczkę, zaciągniętą jeszcze w rublach, Władysław spłacił dopiero po pierwszej wojnie światowej.

- To była bardzo ciężka praca. Wszystko trzeba było robić ręcznie: wyrabiać ciasto, opalać piec drewnem. Wyrób bochenków i wypiek zaczynał się wieczorem, a od godziny szóstej rano dziadek musiał otwierać sklep, by sprzedać to, co w nocy zrobił. Potem trochę odsypiał w dzień, ale trzeba było w tym czasie zwieść mąkę, przygotować opał, zadbać o dom. To była praca bez końca - opowiada Mariusz Fogiel.

Władysław i Karolina Foglowie z dziećmi. Tadeuszem, Włodzimierzem, Jadwigą, Marią, Reginą i Ziemowitem. Radom, lata dwudzieste XX wieku.
Władysław i Karolina Foglowie z dziećmi. Tadeuszem, Włodzimierzem, Jadwigą, Marią, Reginą i Ziemowitem. Radom, lata dwudzieste XX wieku. Fot. archiwum rodzinne

Władysław i Karolina Foglowie z dziećmi. Tadeuszem, Włodzimierzem, Jadwigą, Marią, Reginą i Ziemowitem. Radom, lata dwudzieste XX wieku.
(fot. Fot. archiwum rodzinne)

STRAJK PIEKARZY

Dzięki pracowitości i uporowi Władysława Fogla, w ciągu kilku lat mała piekarnia położona na peryferiach Radomia stała się znana w mieście. W piekarni przybywało nowych urządzeń, pojawili się już pomocnicy, a sam Władysław Fogiel zaczął być doceniany przez radomian. Przez kilka kadencji pełnił funkcję Starszego Cechu Piekarzy w Radomiu, był także Radcą Izby Rzemieślniczej w Kielcach.

- Nie znaczy to, że wszystko szło dobrze. W latach 30-tych pojawił się dekret rządu o przymusowej modernizacji wszystkich piekarni. Zaczęły się strajki piekarzy, także w Radomiu, a Władysław był tak zdesperowany, że chciał rozwalić piec chlebowy. Na szczęście babcia Karolina go przekonała, by tego nie robił - mówi pan Mariusz.

Tym niemniej kryzys i zawirowania z dekretem sprawiły, że w roku 1933 Władysław zaczął rozkręcać piekarnię od początku. Powoli stanął na nogi, a potem się dorobił i zdążył kupić przed wojną kamienicę w Radomiu, by podziękować żonie Karolinie za wsparcie w trudnych czasach.

PRZECIW PRYWACIARZOM

Gdy do Radomia weszli Niemcy w 1939 roku, pozwolili piekarzom pracować dalej. Chleb był potrzebny wszystkim. Wojna obeszła się łaskawie z piekarnią, podobnie było w pierwszych latach powojennych.

- Ale tylko na początku, bo już pod koniec lat czterdziestych zaczęto upaństwawiać zakłady. Piekarnia była mała i uniknęła nacjonalizacji. Jednak zaczęto ją obciążać domiarami - mówi Mariusz Fogiel.

W rodzinie pozostała pamięć o dziadku Władysławie, który powtarzał, że wiele razy zaczynał swoją pracę od początku, to i w socjalizmie sobie poradzi. Jednak zdrowie nie wytrzymało i w 1949 roku Władysław Fogiel zmarł.

Rodzinną firmę przejął jeden z synów - Ziemowit Fogiel. Powoli kontynuował tradycje piekarskie. Czasy socjalizmu nie sprzyjały rzemiosłu. Trzeba było szukać dostawców dobrej mąki, zmagać się z rozbuchaną księgowością, przepisami.

- Wprowadzano nieraz absurdalne przepisy, by na przykład dodawać do ciasta chlebowego mleka w proszku. Ale nikt nie przewidział, że ta receptura jest zła, bo chleb był nie do jedzenia. Jednak gdzieś to mleko trzeba było rozpisywać, kupować go. Nie można było stosować własnych receptur, były narzucane z góry - mówi pan Mariusz.

Ziemowit Fogiel potrafił nie tylko utrzymać piekarnię, lecz także rozbudować ją i zmodernizować. Po jego śmierci firmę prowadziła żona Janina, początkowo sama, pod koniec lat 70-tych dołączyli do niej synowie - Mariusz i Tadeusz.

Janina i Ziemowit Foglowie. Oni prowadzili piekarnię w trudnych czasach Polski Ludowej, gdzie prywatny interes nie był dobrze widziany u władz.
Janina i Ziemowit Foglowie. Oni prowadzili piekarnię w trudnych czasach Polski Ludowej, gdzie prywatny interes nie był dobrze widziany u władz.
Fot. archiwum rodzinne

Janina i Ziemowit Foglowie. Oni prowadzili piekarnię w trudnych czasach Polski Ludowej, gdzie prywatny interes nie był dobrze widziany u władz.

(fot. Fot. archiwum rodzinne)

Z DYPLOMEM INŻYNIERA

Nie od razu trzecie pokolenie Foglów zabrało się za pieczenie chleba. Mariusz Fogiel, absolwent Politechniki Warszawskiej, był w latach 70-tych głównym energetykiem w Lublinie, w przedsiębiorstwie obsługującym trzy ówczesne województwa.

- Mama Janina nie mogła już sama podołać pracy w piekarni. Trzeba było jej pomóc, przeniosłem się z Lublina do Radomia - mówi Mariusz Fogiel.

Mariusz i Tadeusz Foglowie dziś razem prowadzą piekarnię. Na początku lat 90-tych zderzyli się z kolejną wojną ekonomiczną. Rynek szalał, weszła wolna gospodarka, a wielkie koncerny handlowe zaczęły tworzyć sieci supermarketów. Tam dominuje tylko jedna filozofia: im taniej, tym lepiej.

- Dziś chleb może zrobić każdy. Kupuje się powiedzmy worek już przygotowanej mieszanki mąki z dodatkami, dolewa wody, formuje bochenki i wypieka. Takie chleby też się sprzedają - mówią piekarze.

Tymczasem u Fogla wszystko jest oparte na dawnych, sprawdzonych recepturach. Ciasto fermentuje nawet 10 godzin, ciasta trzeba pilnować cały czas. Pracy jest dużo, ale chleb jest potem zdrowy i smaczny.

- Chleb nie może być tylko podkładką pod wędlinę, on sam też musi mieć smak, zapach - mówi Mariusz Fogiel.

NOWE WYZWANIA

Ostatnie lata, to rozbudowa i gruntowna modernizacja radomskiej piekarni. Powierzchnia produkcyjna zwiększyła się ponad dwukrotnie. Zostały wymienione maszyny, a teraz w zakładzie pracują nowoczesne urządzenia wiodących firm europejskich.

- Mamy 13 swoich sklepów w Radomiu, gdzie sprzedajemy pieczywo. Oprócz 40 rodzajów chleba mamy drugie tyle rodzajów bułek, a także słodkie ciasta. Mamy w spisie około 140 rodzajów produktów - mówi Mariusz Fogiel.

Piekarnia Foglów zainicjowała obchody Dnia Chleba, tak świetnie przyjęta przez tysiące radomian. A kolejny wiek dla piekarni, choć nie będzie łatwy, też wydaje się do pokonania.

- Nasze dzieci wybierają sobie szkoły, kształcą się i ruszają w świat. Ale kilkoro już na wszelki nauczyło się piec chleb i wyrobiło papiery czeladnicze - mówią Mariusz i Tadeusz Foglowie.

Łukasz WójcikPrzedstawicielka najmłodszego pokolenia rodziny –Katarzyna Fogiel, radomska, zdolna licealistka, pomaga w wakacje sprzedawać chleb w rodzinnej
Łukasz Wójcik
Przedstawicielka najmłodszego pokolenia rodziny –Katarzyna Fogiel, radomska, zdolna licealistka, pomaga w wakacje sprzedawać chleb w rodzinnej firmie. Fot. Łukasz Wójcik

Łukasz Wójcik
Przedstawicielka najmłodszego pokolenia rodziny -Katarzyna Fogiel, radomska, zdolna licealistka, pomaga w wakacje sprzedawać chleb w rodzinnej firmie.
(fot. Fot. Łukasz Wójcik)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie