Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radom nie miał szczęścia

Marcin GENCA
Radomianie mieli dobre wejście.
Radomianie mieli dobre wejście. M. Genca
W konkurencji zwanej "taranem" radomskiej drużynie szło nieźle.
W konkurencji zwanej "taranem" radomskiej drużynie szło nieźle. M. Genca

W konkurencji zwanej "taranem" radomskiej drużynie szło nieźle.
(fot. M. Genca)

Nasza ekipa stanęła do rywalizacji mając wiele plusów: energię młodości, dobre przygotowanie, bojowy nastrój i wolę walki. Zabrakło jej tylko szczęścia, co spowodowało, że eliminacje do półfinałów teleturnieju "Zmagania miast" wygrała drużyna z Jaworzna. Obie ekipy dopingowały setki osób na trybunach, a emocje jakie towarzyszyły pojedynkowi były porównywalne z największymi widowiskami sportowymi. Realizowany przez telewizję TVN nad zalewem na Borkach turniej zgromadził tłumy mieszkańców miasta. Wszyscy bawili się później na koncertach gwiazd: "SiStars" oraz "Perfect".

Radomianie kręcili karuzelą bardzo szybko, ale ekipie Jaworzna udało się wrzucić do koszy sześć piłek.
Radomianie kręcili karuzelą bardzo szybko, ale ekipie Jaworzna udało się wrzucić do koszy sześć piłek. P. Mazur

Radomianie kręcili karuzelą bardzo szybko, ale ekipie Jaworzna udało się wrzucić do koszy sześć piłek.
(fot. P. Mazur)

Ekipy realizujące kolejny odcinek "Zmagań miast" przybyły do Radomia w sobotę rano. W kilka godzin na trawiastym placu postawiono dużą zadaszoną scenę. Kilkadziesiąt metrów od sceny, na specjalnie przygotowanej przez służby miejskie soczystej murawie, kilkunastoosobowy zespół techników zaczął przygotowywać arenę zmagań: ustawiano barierki i namioty oraz montowano sprzęt potrzebny do rozgrywania konkurencji. Po obu stronach wyrosły wysokie aluminiowe trybuny z plastikowymi krzesełkami na około sto osób każda. Realizatorzy programu z telewizji TVN ustawiali kilkanaście kamer, niektóre z nich były zamontowane na rekwizytach używanych przez drużyny, a dwie obserwowały przyszłe pole walki z góry dzięki specjalnym wysięgnikom.

Emocje na początek

Drużyna Radomia, zakwaterowana w pobliskim hotelu "Gromady", była na miejscu od rana. Towarzyszyli im najbliżsi, przyjaciele i znajomi. Pojawiła się także silna ekipa klubu kibiców siatkarzy "Jadaru" ubranych w czerwone koszulki i czapeczki z napisem "Radom".

- Dzisiejszy występ jest dla nas debiutem, bo chociaż widzieliśmy już inne pojedynki, to w nich nie uczestniczyliśmy. Trening oddawał te warunki, ale nie było na nim tylu emocji, co przed samym startem - stwierdził Wojtek, kapitan drużyny Radomia.

Goście z Jaworzna krążyli wokół areny zmagań ze spokojem charakterystycznym dla rutyniarzy. Występ w Radomiu był dla nich drugim z rzędu, mieli też za sobą rozgromienie przeciwników z Raciborza. Obie drużyny od razu przypadły sobie do gustu.

- Dopiero wchodzicie do gry, macie prawo się denerwować. My też nie byliśmy tak spokojni na początku. Nie liczy się wynik, ale wspólna zabawa - mówili im zawodnicy z Jaworzna.

Obie drużyny przeszły razem wokół zalewu, aby rozegrać mecz siatkówki na plaży. Toczył się ze zmiennym szczęściem, ale był tylko rozgrzewką, zwłaszcza, że kamerzyści prosili zawodników o "padanie w piach", aby zrobić dobre zdjęcia. Potem obie ekipy zjadły błyskawiczny obiad i spotkały się z sędziami zawodów, aby omówić szczegóły pojedynku.

Najlepsze wejście

Zmagania pomiędzy dwoma miastami poprzedziła prezentacja drużyn. Radomianie wystąpili jako pierwsi, kryjąc się w rogu areny pod czaszą spadochronu, trzymaną przez umieszczoną na czerwonym wysięgniku postać Radomira, maskotki miasta. Kiedy rozległy się dźwięki muzyki, spod spadochronu zaczął wydobywać się biały dym, a otaczająca drużynę materia uniosła się powoli w górę. Nasi zawodnicy zaprezentowali się w strojach i hełmach lotników, a na murawę wkroczyli w formacji przypominającej samolot. Towarzyszyły im dziewczęta z grupy tanecznej działającej przy Domu Kultury "Borki". Zdumienie publiczności i prowadzących program wywołała efektowna figura, kiedy jedna z pań została uniesiona przez kolegów w górę. Lotnicze kombinezony i hełmy zniknęły potem w kilka sekund i przed setkami osób stanęła reprezentacja Radomia: Małgorzata Kieławiec, Dorota Pater, Anita Tokarska, Wojciech Frużyński, Jacek Matyszczak, Dariusz Wziątek i Sebastian Borkowski.

Drużyna Jaworzna wyszła na arenę w szyku znanym z rozpoczęcia olimpiad, prowadzona przez ubrane w stroje regionalne osoby z pochodniami i flagami w rękach.

- Nasi lepiej wypadli, naprawdę super wejście - komentowano na trybunach.

Walczyli jak lwy

Kilka chwil później rozpoczęła się pierwsza konkurencja, czyli "Taran". Głowę Gosi przyozdobił specjalny kask, założono jej również kołnierz chroniący szyję. Położyła się na jeżdżącym na szynach wózku, który mieli pchać Wojtek i Jacek. Przed nią było dziesięć grubych płyt ze styropianu, które musiała przebić głową. Radomianie zadeklarowali, że uda im się roznieść wszystkie w drobiazgi. Stało się tak kilkanaście sekund później. Na trybunach zajmowanych przez mieszkańców Radomia rozległy się okrzyki zwycięstwa.

Niestety, jaworzanie, dopingowani przez około setkę ubranych na żółto własnych kibiców, rozbili również dziesięć płyt, dlatego zwycięstwo zależało tylko od Gosi i Doroty, które miały pchać wózek z leżącym na nim Jackiem w drugim etapie konkurencji. Udało się im przebić sześć, ale zadeklarowały osiem. Przeciwnicy zrobili to samo, ale ponieważ trafnie ocenili liczbę trafień, wygrali tę konkurencję.

Najtrudniejsza ze zmagań "Koszykarska karuzela" również dała zwycięstwo Ślązakom. Najpierw radomianie kręcili ramionami karuzeli, a zadaniem ekipy Jaworzna było wrzucenie do umieszczonych na końcu nich koszy jak największej liczby piłek. Udało im się wbić sześć, a kiedy role się odwróciły, nasza drużyna umieściła w siatkach tylko trzy. Jaworzno wysunęło się na prowadzenie.

Kolejna konkurencja "ruchomy walec" polegała na przejściu całego zespołu po ogromnych czerwonych oponach, a następnie złożeniu ich w walec, zatoczeniu na miejsce startu i ułożenie w stos. Chociaż radomianom szło to bardzo szybko, jaworzanie byli od nich jeszcze szybsi. Honor naszych uratował błąd Ślązaków - otrzymali punkty karne za dotknięcie ziemi przez jednego z zawodników. Radom otrzymał po raz pierwszy trzy punkty za wygranie konkurencji.

"Latający dywan" był sprawdzianem zgrania ekipy. Wojtek zdarł sobie niemal wszystkie palce do krwi, ciągnąc resztę drużyny skaczącą na drewnianych pomostach tworzących "latający dywan", ale Ślązacy znów okazali się lepsi.

- Nie poddajemy się bez walki - mówił przez zaciśnięte zęby kapitan drużyny, podczas gdy ekipa pogotowia ratunkowego opatrywała mu dłonie. Była to walka bardzo wyrównana, bo po trzech konkurencjach Radom miał pięć, a Jaworzno siedem punktów.

Wiadra trzaskały w rękach

Konkurencja "Zagadka Archimedesa" miała zdecydować o wszystkim. Gdyby nasza drużyna wygrała w niej i kolejnej, zdobyła by minimalną przewagę nad gośćmi. Napięcie na trybunach sięgało zenitu, ale stało się inaczej. Chociaż każda z drużyn miała do dyspozycji dwa wiadra służące do napełniania dziurkowanej rury, to jedno z nich od razu dosłownie rozleciało się w rękach naszego zawodnika. Sędziowie nie przerwali konkurencji, chociaż technicy dostarczyli nowe wiadro dopiero po drugiej zmianie noszących wodę. Mimo tego słup wody w rurze radomian był większy od stopnia napełnienia rury przeciwników. Kilka chwil potem rezerwowe wiadro trzasnęło w momencie wyciągania go z beczki przez Dorotę. Ostatnie wiaderko nosili z poświęceniem wszyscy, a biegnący jako ostatni Sebastian przypłacił pośpiech poślizgiem i bolesną wywrotką. Znów zwyciężyła drużyna Jaworzna, a radomianie nie ukończyli konkurencji.

Wyścig ważących około 50 kilogramów lektyk z siedzącymi w nich członkami drużyn wygrali jednak bezapelacyjnie nasi zawodnicy. Ślązacy nie mieli już siły, aby dotrzymać im tempa, nie zależało im już także na dodatkowych punktach. "Zmagania miast" zakończyły się zatem wygraną Jaworzna 14:9 punktów.

Radomianie dziękowali za wspaniały doping swoim kibicom, ale widać było, że oczekiwali nie takiego końca pojedynku.

- Jesteśmy po prostu załamani - mówiła Dorota. - Podchodziliśmy do zmagań może za bardzo emocjonalnie, może popełniliśmy więcej błędów. Czarę goryczy przelały te pękające wiadra. Moje połamało się kiedy zawodnik Jaworzna uderzył w nie swoim naczyniem podczas czerpania wody, ale nie wiem czy to jakieś pocieszenie.

- Chcieliśmy dobrze wypaść przed własną publicznością. Nie udało się, ale trzeba przyznać, że nasi kibice wspaniale nas dopingowali do samego końca - ocenia Wojtek.

- Zabrakło nam niewiele, ale za to najważniejszego: szczęścia - ubolewał Sebastian.

Radomian pocieszali wszyscy: drużyna Jaworzna, kibice obu stron, przedstawiciele władz miasta oraz rodziny. Ogłoszenie wyników na dużej scenie było jednak wspólną, przyjazną zabawą. Organizatorzy podkreślali, że jeszcze nigdy w tegorocznej edycji "Zmagań miast" nie było tak wspaniałego wejścia jak zrobiła to drużyna Radomia oraz doskonale zorganizowanego dopingu. Sędziowie mówili z kolei, że walka była przez cały czas wyrównana.

- Zmieniłem zdanie o Radomiu. Tu mieszkają super ludzie: otwarci, przyjaźni, mili i gościnni. Jesteśmy pod wrażeniem tego pojedynku i woli walki, jaką przez cały czas mieli wasi zawodnicy - powiedział nam Krzysztof Władyka, jeden z członków drużyny Jaworzna.

Kibice obu drużyn oraz tłumy mieszkańców miasta oglądały potem występy gwiazd: laureatów opolskiego festiwalu, czyli "SiStars" oraz wiecznie młodego "Perfektu". Zabawę zakończyła dyskoteka pod chmurką oraz pokaz sztucznych ogni. Sponsorem imprezy "Zmagania miast" były "Browary Warka", głównym organizatorem "Agencja Live", zaś relację z radomskiego pojedynku zobaczymy na początku września w telewizji TVN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie