Piotr Pudzianowski zdobywał dotychczas szczyty w Alpach, wszedł na Elbrus, wspinał się w Pamirze, gdzie pokonał granicę 7 tysięcy metrów nad poziomem morzem. Załamanie pogody nie pozwoliło mu wtedy na wejście na Pik Lenina.
Kolejnym celem, jaki sobie wybrał, była Aconcagua, najwyższy, liczący 6959 metrów szczyt obu Ameryk. Wyprawę zorganizowała wyspecjalizowana firma, zapisało się na nią 18 osób. Rozpoczęła się w lutym od przelotu do Argentyny, a potem przejazdu autokarami w Andy.
Fatalne warunki atmosferyczne sprawiły, że wspinacze musieli spędzić w bazie Plaza de Mulas dwa tygodnie. 15 dnia pobytu, gdy zbliżał się już krytyczny termin powrotu postanowili ruszyć w górę.
-To był atak rozpaczy - przyznał w rozmowie z nami Piotr Pudzianowski.
Najpierw mili tysiąc metrów podejścia do obozu Nido de Condores, w którym poprzedniej wizyty pozostawili część sprzętu i zapasów. Kolejną noc spędzili w bazie zwanej Berlinem. Wejście na sam szczyt zajęło im ponad 10 godzin, dokonało tego sześciu Polaków.
NAJGORSZY KANAŁ WIATRÓW
-Najgorsze było przejście tak zwanego Kanału Wiatrów. Wiało tak silnie, że czasami trzeba było się kłaść na grani, by nie pofrunąć wraz z podmuchem. Na wierzchołku temperatura wynosiła - 16 stopni - opowiadał Piotr Pudzianowski.
W drodze powrotnej bardzo się spieszyli, by zdążyć na samolot do Polski. Na szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie
Do Radomia Piotr Pudzianowski powrócił 11 marca, teraz myśli już o wejściu na kolejny szczyt zaliczany do Korony Ziemi - afrykańskim Kilimandżaro.
Więcej czytaj w piątkowym "Echu Dnia"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
