Radni gminy Magnuszew pozostaną na stanowiskach. Podczas przeprowadzonego w niedzielę referendum dotyczącego ich odwołania głosowało zbyt mało mieszkańców, aby było ono ważne. Do urn postanowiło pójść zaledwie 850 osób z 5630 uprawnionych. 757 z nich opowiedziało się za odwołaniem radnych, 80 było przeciwko, a 13 głosów było nieważnych.
Z inicjatywą przeprowadzenia referendum wyszła część mieszkańców gminy, która zarzuca radnym brak współpracy z wójtem oraz prywatne animozje między radą a włodarzem Magnuszewa.
Marek Drapała, wójt gminy Magnuszew, podkreśla, że mimo niskiej frekwencji, mieszkańcy gminy dali radnym żółtą kartkę. - Komitet, który się zebrał, miał możliwość wypowiedzenia się na temat sytuacji w gminie. To silny głos naszej społeczności. Osiągnięcie wystarczająco wysokiego progu głosujących było bardzo trudne do osiągnięcia, jednak tych kilkaset osób, które wzięło udział w głosowaniu wyraźnie pokazali swoje niezadowolenie. Świadczy to o tym, że dzieje się coś niepokojącego i trzeba zacząć działać inaczej – mówi Marek Drapała.
Innego zdania jest Krzysztof Mich, przewodniczący Rady Gminy Magnuszew. - W referendum głosowali niemal wyłącznie ci, którzy zgłosili protest i byli inicjatorami jego rozpisania. Ze swojej strony, jako radni, prosiliśmy naszych zwolenników, aby nie brali udziału w głosowaniu. Bardzo niska frekwencja wyraźnie pokazuje, że większość mieszkańców nie chce naszego odwołania - zauważa przewodniczący Rady Gminy Magnuszew.
Konflikt Rady Gminy i wójta
Pytani o konflikt, zarówno wójt jak i przewodniczący rady nie ukrywają, że współpraca między organami nie układa się w taki sposób, w jaki powinna. Obie strony oskarżają się jednak nawzajem o brak woli do dialogu i kompromisu.
- Patrząc na to, co dzieje się w gminie ze strony ekonomicznej, możemy mówić niemal o samych pozytywach. Wskaźniki rozwoju są imponujące, posiadamy nadwyżkę w budżecie, przeprowadzamy też wiele inwestycji. Najbardziej smutne jest to, że nie ma argumentów ze strony części radnych - mówi Marek Drapała.
Kością niezgody zdają się być właśnie inwestycje. Radni zarzucają wójtowi, że ten ignoruje podstawowe potrzeby mieszkańców i nie realizuje inwestycji, które są dla nich najważniejsze.
- Rada Gminy jest za tym, aby rozwijać przede wszystkim kanalizację, wodociągi, drogi lokalne, czy też chodniki. Są to bieżące i bardzo ważne potrzeby naszych mieszkańców. W tym momencie gmina jest wodociągowana jedynie w 50 procentach. To jest ważne, a nie budowa stadionu na siłę wciśnięta do budżetu - mówi Krzysztof Mich.
Obie strony zachęcają do rozmowy
Zarówno radni, jak i wójt mówią, że są gotowi do spokojnej dyskusji i zachęcają do tego drugą stronę.
- Jestem człowiekiem otwartym i patrze bardzo szeroko na rozwój gminy. Myślę, że to referendum możemy potraktować jako kubeł zimnej wody, który ostudzi emocje i doprowadzi do konsensusu - mówi wójt.
- Jesteśmy skłonni do rozmowy, to bardziej ze strony wójta nie ma tej woli. Jako radni reprezentujemy wszystkich mieszkańców naszej gminy. Jesteśmy najważniejszym organem stanowiącym i kontrolnym gminy. Wójt zdaje się o tym zapominać, ponieważ podejmuje decyzje sam bez żadnego porozumienia - dodaje Krzysztof Mich.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?