Protest pod siedzibą PiS
W środę 16 września w Warszawie pod siedzibą Prawa i Sprawiedliwości demonstrowało kilka tysięcy hodowców zwierząt futerkowych, rolników, w obronie swych firm, gospodarstw. Rolnicy sprzeciwiają się przeciwko tak zwanej Piątce Kaczyńskiego. W tym jest propozycja ustawy, by zakazać hodowli zwierząt futerkowych w Polsce.
Wśród protestujących był Szczepan Wójcik, hodowca zwierząt spod Radomia. - Nie mogę pojąć, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość tak bardzo chce upokorzyć tych ludzi i dlaczego chce zakazać w pełni legalnej działalności obwarowanej dodatkowo szeregiem przepisów. Jest to dla mnie sytuacja absolutnie nie do przyjęcia w państwie prawa. Dodatkowo pokazuje ona, że tak naprawdę żadna branża nie może być pewna swojej przyszłości – mówi hodowca
Szczepan Wójcik wylicza straty, jakie może ponieść nie tylko on, czy podobni hodowcy w regionie, ale i cała branża w Polsce, która daje pokaźny dochód do budżetu państwa. - Skutki likwidacji hodowli odczują też producenci drobiu. Sprzedają oni bowiem hodowcom norek amerykańskich uboczne produkty pochodzenia zwierzęcego, czyli to, czego z produkcji drobiu nie może zjeść człowiek. Ten surowiec przetwarzany jest na specjalistyczną, wysokobiałkową paszę, którą skarmia się zwierzęta w gospodarstwach utrzymujących zwierzęta futerkowe – wylicza.
Zdaniem hodowców norek, gdyby fermy futerkowe zniknęły z rolniczej mapy kraju, te same uboczne produkty pochodzenia
zwierzęcego trzeba będzie spalić w niemieckich spalarniach. Okazuje się bowiem, że rynek utylizacji odpadów poubojowych jest w naszym kraju w pełni opanowany przez kapitał niemiecki.
- Stracić mogą także przetwórcy rybni czy producenci trzody chlewnej, którzy również sprzedają pozostałości fermom futrzarskim. Część zbytu utracą też producenci zbóż, które stanowią dodatek do karmy. Ustawa może negatywnie odbić się także na całym szeregu kooperantów. Przypomnijmy jednak, że PiS planuje zlikwidować także komercyjną produkcję mięsa pochodzącego z uboju rytualnego. Konsekwencje będą druzgocące – wylicza Szczepan Wójcik.
Wiele osób może stracić pracę
Protestujący rolnicy w Warszawie wyliczają, że bezpośrednio na fermach zwierząt futerkowych w skali kraju zatrudnienie znajduje kilka tysięcy osób. Dodatkową i znacznie liczniejszą grupa są kooperanci, czyli weterynarze, producenci klatek, stolarze, kuśnierze, firmy transportowe, budowlane i tak dalej. Wiele z tych firm powadzi na tyle ścisłą kooperację z hodowcami, że zostanie z niczym.
- A to wszystko zafundowano nam w czasie pandemii koronawirusa. Te kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy osób ma rodziny. One też zostaną z niczym. Co ważne, większość ferm funkcjonuje na terenach byłych PGR-ów, czyli obszarach o wysokim bezrobociu strukturalnym. Ci ludzie po prostu staną się bezrobotni – mówi Szczepan Wójcik.
Jak dodają hodowcy, potencjalna likwidacja hodowli zwierząt futerkowych w Polsce, będzie prezentem dla naszych konkurentów.
- Rynek nie zna próżni. Coś, co zanika u nas, pojawia się tam, gdzie są ludzie chcący zarobić. Historia polskiej gospodarki zna już zbyt wiele takich przypadków – mówią.
- Gdzie pojechać z dziećmi na letnią wycieczkę godzinę od Radomia?
- 10 osób z których słynie Radom. Znasz je?
- Upolowani przez Google Street View na radomskim Śródmieściu!
- Piękne dziewczyny z Radomia na Instagramie! Zobacz zdjęcia
- Znani mieszkańcy regionu radomskiego na wakacjach ZDJĘCIA
- Gdzie na kajaki niedaleko Radomia? Sprawdź listę!
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?