Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice znów walczą o szkołę w Mirowie Nowym koło Szydłowca

Antoni SOKOŁOWSKI
W tym budynku stowarzyszenie działające w Mirowie Nowym chce uruchomić szkołę dla dziewięciorga uczniów. Placówki nikt nigdzie nie zarejestrował.
W tym budynku stowarzyszenie działające w Mirowie Nowym chce uruchomić szkołę dla dziewięciorga uczniów. Placówki nikt nigdzie nie zarejestrował. Antoni Sokołowski
Oficjalnie podstawówka w Mirowie Nowym koło Szydłowca nie istnieje. Nauka ma tam ruszyć 1 września.

Część rodziców chce posłać swoje małe dzieci na lekcje do budynku, który nie jest ich własnością, a sama szkoła nie jest zarejestrowana. Twierdzą, że robią to w trosce o dzieci.
To kolejna odsłona sporu w gminie Mirów, który zaczął się grubo ponad rok temu. Po zlikwidowanej wcześniej publicznej szkole podstawowej został budynek, a część mieszkańców Mirowa Nowego powołała stowarzyszenie z zamiarem utworzenia placówki niepublicznej. Problem w tym, że nie zadbano o przepisy prawa. Cały rok szkolny minął, ale w tej sprawie nic się nie zmieniło.

WAŻNE PRAWO

Albert Bobrowski, pełniący obowiązki wójta Mirowa, uważa, że szkoła ta nie istnieje w sensie prawnym, a każda próba pomocy Stowarzyszeniu napotyka na mur nieufności.

- Ten budynek nie jest własnością stowarzyszenia, nawet nie jest im użyczony. Należy on do wspólnoty wiejskiej Mirowa Nowego. Ja chciałem w czerwcu wreszcie doprowadzić do spotkania mieszkańców, by stowarzyszenie mogło władać tym budynkiem. Jednak spotkanie zostało zbojkotowane przez samych zainteresowanych rodziców - opowiada wójt.

Jak dodaje Albert Bobrowski, nie da się uruchomić szkoły bez wypełnienia podstawowych wymogów prawnych. Trzeba mieć jasność: kim są nauczyciele, jakie mają umowy i kto ich zatrudnia. Gmina musi wiedzieć czy jest uchwala wspólnoty wiejskiej o przekazaniu budynku i komu przekazać sprzęt z budynku, który jest własnością gminy? Pytań jest bez liku.

- Protokół Sanepidu, czy straży pożarnej nie ma żadnego znaczenia do całości sprawy. Sanepid przecież nie oceniał szkoły, bo tej nie ma. A co z bezpieczeństwem dzieci? Kto za to poniesie odpowiedzialność? - argumentuje Albert Bobrowski.

Sołtys wsi Grzegorz Rudziński uważa, że brak pozwoleń prawnych, to wyłącznie wina wójta Bobrowskiego. Jego zdaniem, to wójt nie chce pomóc stowarzyszeniu i odmawia wpisu szkoły do rejestru. Na pytanie o zatrudnionych nauczycieli, sołtys odpowiada wymijająco, twierdząc, że wystarczy pójść do Urzędu Pracy i znaleźć chętnych, którzy zajmą się nauką dzieci.

UBYŁO DZIESIĘĆ

Dorota Sokołowska, dyrektor delegatury Kuratorium Oświaty w Radomiu potwierdza, że szkoły w Mirowie Nowym nie ma w rejestrze placówek oświatowych. Taka placówka nie ma więc żadnego nadzoru pedagogicznego.

Niecałe trzy kilometry dalej w Mirowie Starym, stolicy gminy, jest duża, nowoczesna szkoła. To właśnie także z powodu tych trzech kilometrów niektórzy rodzice nie chcą posyłać do niej dzieci. Uważają, że dojazdy autobusem szkolnym nie są bezpieczne, zwłaszcza zimą.

Już w poprzednim roku był spór o tę samą szkołę. Wówczas w Mirowie Nowym uczyło się 19 dzieci, a od stycznia dzieci z tej wsi dowożono samochodami do Krogulczy, w gminie Orońsko. W obie strony, to około 36 kilometrów. W tym roku, od poniedziałku w Mirowie Nowym ma się uczyć już tylko 9 dzieci w klasach 0 - III. Rodzice pozostałych uczniów zdecydowali się wybrać jednak szkołę obwodową w Mirowie Starym.

- Wszystko mamy przygotowane do rozpoczęcia nauki od 1 września. Jest budynek szkoły, można uczyć dzieci. A jak nie, to będziemy wozić je dalej do Krogulczy - broni swego stanowiska sołtys Rudziński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie