Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sadownicy i rolnicy z regionu radomskiego przeżywają dramaty. Powodem brak pracowników z Ukrainy

JAnusz Petz
- Konieczność wykonywania testów jest barierą nie do przejścia dla właścicieli gospodarstw rolnych - mówi poseł i zarazem sadownik Mirosław Maliszewski.
- Konieczność wykonywania testów jest barierą nie do przejścia dla właścicieli gospodarstw rolnych - mówi poseł i zarazem sadownik Mirosław Maliszewski. archiwum Echa Dnia
Cała branża sadownicza, ogrodnicza i rolna boryka się z brakiem rąk do pracy. Nie ma szans na zastąpienie ukraińskich pracowników sezonowych Polakami, a barierą w zatrudnianiu tych pierwszych są przepisy dotyczące względów epidemiologicznych.

Już w połowie marca, na początku epidemii, pojawiły się problemy z zatrudnianiem cudzoziemców. Przez szereg tygodni granica polsko – ukraińska była w praktyce zablokowana dla przybyszów zza wschodniej granicy chcących podjąć pracę w Polsce. Ci, którzy utknęli na Ukrainie nie mogli przekroczyć granicy. Z kolei zagraniczni pracownicy, których epidemia zastała w Polsce, nie mogli przedłużyć pozwolenia na pracę i aktualizować swoich zezwoleń pobytowych. W końcu na skutek zabiegów polskich pracodawców rząd podjął decyzję o automatycznym przedłużaniu zezwoleń, ale wciąż zamknięta była granica dla ludzi, którzy zamierzali dopiero wjechać do Polski.

Bariera nie do przejścia

Pod koniec kwietnia wprowadzono nowe przepisy teoretycznie ułatwiające wjazd do Polski w celach zarobkowych ludzi zza wschodniej granicy. Okazało się jednak, że barierą nie do przejścia dla właścicieli gospodarstw sadowniczych i ogrodniczych stał się wymóg dotyczący dwukrotnego przeprowadzenia testów na obecność koronawirusa.

- Dobra wiadomość jest taka, że granica została uruchomiona, czyli pracownicy z Ukrainy mogą wjeżdżać do Polski. Ale muszą odbyć 14 – dniową kwarantannę i muszą być spełnione dodatkowe warunki sanitarno – epidemiologiczne. Zaleca się, aby cudzoziemiec przeszedł dwa razy test. Pierwszy zaraz po przyjeździe, drugi po około 7 dniach celem skrócenia kwarantanny. Cały przepis jest na tyle niejasny i na tyle drogi, że jako branża, jako całe środowisko nie jesteśmy w stanie tego zaakceptować – mówi Mirosław Maliszewski, poseł, prezes Związku Sadowników RP. Dodaje, że nawet ci, którzy zastanawiali się nad spełnieniem wszystkich polskich wymogów dochodzili do „ściany”.

- Przecież nie wiadomo, gdzie taki testy można wykonać, w jakich laboratoriach, jakiego rodzaju ma to być test. To jest zupełnie niewykonalne w przypadku tak wielkiej liczby pracowników, tak dużego zapotrzebowania i możliwości właścicieli gospodarstw rolnych oraz ograniczonego rynku placówek wykonujących takie badania – mówi Mirosław Maliszewski. Sama wstępna kalkulacja ekonomiczna wykonania badań zmusza do rezygnacji właścicieli gospodarstw do rezygnacji. - Hektar plantacji truskawek, a takich jest mnóstwo w naszym regionie wymaga 10 pracowników. Najbardziej wiarygodne testy będą więc kosztowały w sumie 12 tysięcy złotych. To jest kwota, która już „na starcie” podważa całą ekonomiczną kalkulację zatrudniania ludzi – mówi prezes Związku Sadowników RP.

Odrębną kwestią są problemy z uzyskaniem wiz. - Tych wiz wydaje się bardzo mało. Uzyskaliśmy informację z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że w ciągu dwóch tygodni maja wydano Ukraińcom 3,5 tysiąca wiz. To nawet nie zaspokaja potrzeb jednej gminy sadowniczej w naszym regionie – mówi Mirosław Maliszewski.

Pracy jest mnóstwo

Zdaniem Mirosława Maliszewskiego pracownicy zagraniczni bardzo byli potrzebni w Polsce już w lutym, marcu, kiedy trwały prace pielęgnacyjne w sadach. Mimo braku rąk do pracy w marcu i kwietniu sadownicy własnymi siłami przeprowadzili niezbędne prace w sadach. Teraz jednak brak zagranicznych pracowników może „położyć” wiele dziedzin działalności rolniczej. - Ręce do pracy potrzebne są bez przerwy - od zbioru pierwszych truskawek aż do późnej jesieni. Przecież po truskawkach zaraz są czereśnie, wiśnie, maliny. Do tego ludzie do pracy cały czas potrzebni są w sadach – do sadzenia drzewek, przywiązywania, pielęgnacji, a do borówek naprawdę potrzebne są tysiące ludzi – mówi Mirosław Maliszewski.

W regionie radomskim brak cudzoziemskich pracowników najbardziej dotyka powiat grójecki. Co roku w Powiatowym Urzędzie Pracy w Grójcu składa się nawet 60 tysięcy oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie