Sezon na urazy. W szpitalu na Józefowie w Radomiu codziennie tłum dzieci po upadkach z trampoliny, ale też rowerów czy hulajnóg i wrotek

Zaczęła się wiosna i sezon urazów u dzieci. Wdać to wyraźnie w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, poradniach specjalistycznych i wreszcie oddziale chirurgii dziecięcej Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego na Józefowie w Radomiu. W ciągu dnia na SOR-ze przyjmowanych jest 50 - 60 pacjentów, w większości z urazami.

- Był taki dzień, że przyjęliśmy w sumie prawie 160 dzieci. W tym na oddziale ratunkowym 55, prawie wszystkie z urazami i 104 w poradni chirurgii dziecięcej, na kontynuację leczenia po wcześniejszych urazach. Nie ma dnia, żeby nie było kilkudziesięciu małych pacjentów ze złamaniami, wstrząśnieniami mózgu, zwichnięciami

- mówi Vitalii Zaft, ortopeda z Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego na Józefowie w Radomiu.

Główny winowajca to trampolina. Po upadkach do szpitala na Józefowie trafiają dzieci czasem z bardzo poważnymi urazami głowy i złamaniami kończyn.

- To cała gama złamań zaczynając od złamania obojczyka, kończąc stopą, naprawdę, każdy segment ciała, włącznie z kręgosłupem. Mieliśmy kilkuletnią dziewczynkę, która wypadła z trampoliny stojącej na betonie i skończyło się u niej złamaniem kości ciemieniowej. Wiele z urazów po upadku z trampoliny wymaga operacji, to oczywiście najbardziej skomplikowane przypadki, ale i złamanie to jednak poważna sprawa w przypadku dziecka. Niejednokrotnie po długim leczeniu potrzebna jest jeszcze rehabilitacja - mówi doktor Zaft.

Doktor Vitalii Zaft od lat pracuje w Oddziale Chirurgii Dziecięcej szpitala na Józefowie, przyjmuje pacjentów w oddziale ratunkowym i poradniach specjalistycznych. Mia wielu małych pacjentów, którzy cierpieli po upadkach z trampoliny. Bo trampolina nie może być traktowana jak zwykła zabawka, korzystanie z niej to rodzaj sportu i jak inne dyscypliny wymaga przygotowania i pewnych umiejętności. Niestety, wiele osób o tym zapomina.

- Nie powinno być tak, że dzieci po zimie, kiedy siedziały za biurkami, miały mało aktywności nagle wychodzą, bo tatuś rozstawił trampolinę i zaczyna się skakanie. Bez rozgrzewki, bez żadnego przygotowania, to przepis na wypadek. A do na trampolinę wchodzi kilka osób równocześnie. Wystarczy znać choć trochę podstawy fizyki, kłania się trzecia zasadna dynamiki Newtona. Trzeba wiedzieć, że działają wtedy duże siły. Wyobraźmy sobie, że jedna osoba właśnie opada na matę, a druga chce się wybić, a jeśli jeszcze ta pierwsza jest większa i cięższa niż druga, to jak zachowa się trampolina? No nie zdąży się dostosować do mniejszego dziecka. Ono zupełnie nieświadomie i nieprzygotowane uderzy w matę twardą, jak ziemia. Ponieważ zderzy się z sumą sił : siła odbicia maty poprzedniego( większego dziecka) plus siła przyciągania swojej masy. Jeśli już to skaczemy to tylko pojedynczo!

- przypomina doktor Vitalii Zaft.

Z trampoliny w ogóle nie powinny korzystać dzieci w wieku do 6 lat. Takie są zalecenia ortopedów z wielu krajów, między innymi z Kanady, czy Stanów Zjednoczonych. Po pierwsze takie maluchy nie potrafią jeszcze zapanować na swoim ciałem, nie mają odruchów bezpiecznego zachowania, nie umieją upaść tak, aby nic sobie nie zrobić.

- Po drugie, od częstego skakania może dojść u tak małych dzieci do deformacji kończyn, kolana koślawego, szpotawego. Do szóstego roku życia korzystanie z trampoliny jest zakazane, nie korzystne i szkodliwe. Miałem niedawno pacjenta, czterolatka ze złamaną kością ramienną. Po tym, jak powiedziałem jego tacie, że taki malec nie powinien wchodzić na trampolinę usłyszałem, że tatuś nie będzie zabierał synowi dzieciństwa. A, jakby doszło do przemieszczenia kości, uszkodzenia tętnicy i potrzebna byłaby operacja to dzieciństwo by zabrał szpital. Mieliśmy w tym roku troje dzieci z parku trampolin z bardzo poważnymi złamaniami uda, absolutnie niespecyficznymi do wieku dziecięcego. To były uda roztrzaskane w górnej części, jak u staruszka z osteoporozą. Jestem przerażony, bo od kilku lat trampoliny są wszędzie, a w szpitalu mamy mnóstwo dzieci z urazami - mówi Vitalii Zaft.

Ale mali pacjenci ortopedów i chirurgów Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego to nie tylko ofiary trampolin. Kolejna grupa to dzieciaki po upadkach z rowerów, czy hulajnóg. I tu znowu jest cały wachlarz urazów.

- Ja wcale nie mówię, że dzieci mają tylko siedzieć. Sam mam sześcioletniego syna i on też jeździ na rowerze, ale zawsze w kasku i ochraniaczach na kolanach, łokciach i nadgarstkach. To powinna być oczywistość. A my przyjmujemy sześciolatka ze złamaniem po udku z hulajnogi. I szczęście, że nie skończyło się gorzej, choćby urazem głowy. Pytam mamę czy chłopiec miał ochraniacze i co słyszę? Że nie, bo wyszedł tylko pojeździć koło domu. A jakie to ma znaczenie gdzie? Większość upadków, urazów zdarza się w domu czy jego pobliżu. Bez zabezpieczeń nie jeździmy

- przypomina doktor Zaft.