Graniem na trąbkach, waleniem w bęben i grzechotaniem plastikowymi butelkami z kamykami w środku pielęgniarki przywitały wczoraj pacjentów wchodzących do przychodni.
Kocia muzyka, na placyku przy siedzibie dyrekcji Zakładu Opieki Zdrowotnej w Szydłowcu trwała przez dwie godziny: od 10 do 12. Tą głośną pikietą siostry chciały zwrócić uwagę nie tylko dyrekcji zakładu, ale i przechodniów. Dzień na protest pielęgniarki wybrały znakomicie, bo środa jest dniem targowym w Szydłowcu i wyjątkowo dużo przechodniów zatrzymywało się na ulicy, by przypatrzeć się protestującym.
- Za mało zarabiają, wcale się nie dziwię, że tak głośno domagają się większych zarobków - mówił jeden z przechodniów.
10 MIESIĘCY ROZMÓW
Pracownice skupione w Związku Zawodowym Pielęgniarek i Położnych żądają podwyżek pensji o 660 złotych brutto w tym roku i kolejnych takich samych podwyżek w następnych dwóch latach.
- Rozmowy z dyrekcją prowadzimy już od 10 miesięcy. Niestety, nasze wcześniejsze spotkania nic nie dały. Dlatego musieliśmy wyjść na ulicę i głośno upominać się o swoje racje - mówiła Grażyna Grzmil, przewodnicząca związku w Szydłowcu.
MNIEJSZA PODWYŻKA
Zdaniem dyrektora placówki Andrzeja Piotrowskiego, tak wysoka podwyżka pensji nie jest możliwa, gdyż grozi to paraliżem zakładu.
- Po rozmowach z Narodowym Funduszem Zdrowia, który płaci nam za usługi medyczne wiem, że możemy przeznaczyć po 150 złotych brutto dla wszystkich pracowników zakładu - powiedział dyrektor.
Podczas protestu żaden z pacjentów nie był pozbawiony opieki lekarskiej, czy pielęgniarskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?