Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślub na Zanzibarze, czyli jak stać się romantycznym mężem. Wielka przygoda z tajemnicą w tle [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Renata Trybuła/Renata Trybula Photo Production
Sebastian zaplanował wszystko ze szczegółami i w tajemnicy. Joanna wiedziała tylko tyle, że lecą na Zanzibar, co zresztą planowali już od dwóch lat. Nie wiedziała nawet, że razem z nimi leci w samolocie opłacony wcześniej ślubny fotograf. Nie wiedziała o czekających ją na miejscu atrakcjach: uroczystości z udziałem całej wioski, tańcach Masajów i weselu, które miejscowi jeszcze długo będą wspominać.

Renata Trybuła, fotograf i podróżniczka z Gorzyc (powiat tarnobrzeski) na Podkarpaciu nie ma wątpliwości, że całą tę historię z perspektywy fotografa ślubnego można określić mianem ślubu życia.
- Na co dzień coś takiego się po prostu nie zdarza. Cała ta historia to zasługa pana młodego, Sebastiana. Jego żona nie miała o niczym bladego pojęcia - podkreśla z uśmiechem Renata Trybuła.

Choć ona mieszka w Gorzycach, zaś Sebastian Lewandowski w odległym Wrocławiu, „zbratali się” za sprawą wspólnej pasji, fotografii.
- Amatorsko zajmuję się fotografią, a ten świat jest mały. Tak poznałem Renatę, której zdjęcia bardzo mi się podobały, a przede wszystkim jej obróbka zdjęć. Poza tym mój przyjaciel, z którym kiedyś razem pracowaliśmy, pochodzi z Tarnobrzega i znał Renatę. Dlatego właśnie ją postanowiłem wtajemniczyć w swój plan - uśmiecha się 48-latek.

Sebastian i Joanna małżeństwem są od 17 lat, dlatego nowy formalny ponowny ślub nie wchodził w grę. - Bardzo kocham moją żonę, a w ostatnich dwóch latach mieliśmy trochę pod górkę, dlatego też postanowiłem zorganizować swego rodzaju odnowienie ślubu i wesele. Wszystko dokładnie tak, jak to jest za pierwszym razem, z wyjątkiem potwierdzenia w urzędzie - podkreśla wrocławianin.

Jak zaznacza „młody pan”, na Zanzibarze - autonomicznej części Tanzanii, Polacy mogą wziąć legalnie ślub, który wystarczy po powrocie do kraju potwierdzić w Urzędzie Stanu Cywilnego. Oczywiście na Zanzibarze miejscowemu urzędnikowi trzeba dostarczyć wymagane dokumenty, takie jak choćby akty urodzenia przyszłych małżonków.

Renata Trybuła, która jako fotograf miała być jedną z niespodzianek dla pani młodej, na Zanzibar wybrała się ze swoim mężem i ich córeczką.
- To było wariactwo, pakowaliśmy się w jedną dobę, szukałam połączeń i dzięki szybkiej reakcji biura podróży, dwa ostatnie miejsca w samolocie były dla nas, więc kupujemy – wspomina fotografka. - Przyszło do płatności, a tutaj miejsce zostało raptem jedno z Warszawy. Totalna katastrofa, bo kolejny samolot leci w tym terminie już tylko z Wrocławia. No to dobra, znów dwa ostatnie miejsca i bitwa z czasem, żeby historia się nie powtórzyła. No i jest, mamy to, lecimy z Wrocławia. W tym samym samolocie leci z nami Sebastian z niczego nieświadomą Asią. Udajemy, że się nie znamy.

Sebastian Lewandowski chcąc nie chcąc musiał minimalnie wtajemniczyć żonę. 43-latka dowiedziała się jedynie tyle, że może na Zanzibarze odnowią swój ślub po latach, dlatego powinna zabrać jakąś elegancką sukienkę. Nie wiedziała, że będzie normalny, choć bez podpisu urzędnika, ślub i lokalne wesele.
- Przed wyjazdem wszystkie szczegóły w tajemnicy przed Asią ustaliłem z Polakami, którzy prowadzą w miejscowości Jambiani na Zanzibarze resort Pili Pili. Oni zajęli się przygotowaniami tam, na miejscu - wyjaśnia Sebastian Lewandowski, który wraz z żoną pracuje w branży farmaceutycznej.

Wszystko zostało tak zaplanowane, że z Renatą Trybułą niby przypadkiem poznali się dopiero w taksówce, która czekała na pasażerów z Polski na lotnisku w Zanzibarze. Tymczasem w resorcie trwały już przygotowania do mającego mieć miejsce za cztery dni ślubu i wesela, o czym jednak Joanna nie miała pojęcia. Kiedy nadszedł ten dzień, Sebastian poprosił Asię, by wystroiła się w piękną suknię. Powoli kobieta zaczynała poznawać wszystkie skrywane dotąd tajemnice związane z odnowieniem ślubu.

- To była wyjątkowa uroczystość. Wesele, ślub, jest to ogromna uroczystość dla całej wioski. Dzieci krążyły od początku przygotowań, były bardzo podekscytowane zbliżającym się wydarzeniem - wspomina Renata Trybuła, o której niedawno usłyszała Polska za sprawą wyjątkowej sesji zdjęciowej, jaką wykonała podczas Parady Pułaskiego w Nowym Jorku.

Jak wspomina fotografka, po całodniowym przygotowaniu kapliczki, zawieszeniu materiałów, udekorowaniu kwiatami, palmami i innymi akcesoriami, przyszedł czas na poznanie miejscowych szamanów i kobiety - osoby z wielką charyzmą, która robiła za wodzireja całego zamieszania.
- Szamani pięknie ozdobieni białymi malunkami na całym ciele, co na tle ich karnacji robiło niesamowite wrażenie, kobieta wodzirej, która dopełniała ceremonię specjalnym śpiewem i Masajowie ze specjalnym tańcem - wymienia Renata. - Piękny folklor tamtejszego regionu, który miałam szczęście poznać i przeżyć niesamowite chwile.
Na ślubie nie mogło zabraknąć świadka. Został nim poznany dopiero na miejscu Tomek z Poznania. Jak się później okazało, to właśnie on wykupił bilet z lotniska w Warszawie, przez który Renata z mężem i córką musieli lecieć z Wrocławia.
- Ślub był czwartego dnia pobytu na miejscu, wcześniej na jednej z imprez trochę wygadałem się Tomkowi, że mam taki plan. No i powiedział, że co jak co, ale on świadkiem będzie - mówi z uśmiechem Sebastian Lewandowski z Wrocławia. - Oczywiście się zgodziłem, bo świadków z Polski nie zabieraliśmy.

Podczas przysięgi odnowienia małżeństwa Sebastiana i Asi, od szamanów młodzi małżonkowie otrzymali ważne przedmioty, a każdy z nich miał specjalne przesłanie dla dwojga zakochanych. Na znak zawarcia związku małżeńskiego pan młody i pani młoda otrzymali specjalny naszyjnik z muszli, poza tym dostali duże muszle złożone na ich ręce.
- Nie zabrakło wypicia wódki przez parę młodą i rzucenia kieliszków za siebie na znak rozpoczęcia wesela. Co prawda spadły na piasek i się nie rozbiły, ale w tym przypadku bardziej wierzymy w szamańskie modły - śmieje się Renata Trybuła. - Masajowie też mieli swój wkład, podarowali młodym wystrugane masajskie figurki kobiety i mężczyzny.
Na koniec świadek, wszystkich uczestników wesela poczęstował polską wódką. Fotografka przekonuje, że widok Masajów spożywających polskiego „Bociana” był bezcenny. Nie zabrakło też zdjęć w plenerze, jak choćby na katamaranie, po których zabawa trwała do białego rana.

Korzystając z pobytu na Zanzibarze, fotografka, która choćby z racji wykonywanego zawodu jest baczną obserwatorką otoczenia, z zaciekawieniem przyglądała się miejscowym. Wzruszające chwile dostrzegała nie tylko w dniu ślubu. - To kraj, w którym jest wszechobecna bieda, dzieci proszą o coś słodkiego, a z otrzymanych zabawek czy przyborów szkolnych robią wydarzenie dnia. Mimo to na tę ślubną uroczystość były świetnie przygotowane i na ich możliwości stosownie stosownie ubrane - mówi. - I nawet próbowały coś nowożeńcom podarować od siebie, jakiegoś pluszaka, jakiś drobiazg. To wzruszający gest, że dzieci, które nic nie posiadają, jeszcze potrafią się dzielić.

Renata Trybuła dodaje, że miejscowe dzieci potrafiły się dzielić nawet butelką „sprite”: - Uczciwie, po równo każdy z nich kosztował napoju z ogromną ekscytacją. Bardzo wzruszające i uczące pokory nas ludzi, którzy naprawdę żyjemy w dobrobycie. Tam nie ma niczego, co materialne, ale zauważyłam niesamowitą współpracę, integrację, pomoc. Jedna kobieta przyniesie miskę, druga proszek i tak pierze cała wieś. Codziennie miałam z nimi kontakt i bacznie obserwowałam. Niestety po dosyć krótkim czasie zbyt wzruszające było dla mnie to, jak oni żyją, czułam dyskomfort z powodu ich biedy, której ich nie pozbawię. Zaczęłam porównywać nasz świat chociażby w Polsce z ich światem i… powinniśmy im troszkę zazdrościć. U nas ludzie zapominają o podstawowych zasadach życia w społeczeństwie, jest mnóstwo fałszu, obłudy, ciągłego narzekania i podstawiania sobie nóg. Tam jest wdzięczność i radość, celebrowanie wspólnego czasu i mimo wszystko wielkie bogactwo w ogromnej biedzie. Zostawię to wszystkim do własnego rozmyślania o sobie.

Renata Trybuła dodaje, że cała ta historia związana z tajemniczym ślubem na Zanzibarze wydawać się może bajkowa i bardzo zbratała nieznajome dotąd osoby. A ona zaprzyjaźniła się choćby ze świadkiem, który… „zwinął jej” sprzed nosa bilet na samolot z Okęcia.
- Polacy prowadzący ten resort mówili, że już kilka takich ślubów i wesel tam organizowali, ale takiego jak nasze to jeszcze nie było – śmieje się Sebastian.

W trakcie całej uroczystości i po niej świeżo upieczeni małżonkowie Joanna i Sebastian Lewandowscy, byli w siódmym niebie. Dokładnie tak, jak 17 lat temu.
- Asia była zachwycona tym wszystkim, bo wszystko dla niej było niespodzianką. Zdarzało się, że żona mówiła, iż jestem za mało romantyczny. Mam nadzieję, że teraz po tym weselu na plaży, już więcej tak nie powie - śmieje się Sebastian.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ślub na Zanzibarze, czyli jak stać się romantycznym mężem. Wielka przygoda z tajemnicą w tle [ZOBACZ ZDJĘCIA] - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie