Wspomnienia Zdzisława Bala mistrza kartingowego sprzed wielu lat
Ostatni raz ścigał się na torze dwa lata temu, czyli w wieku 81 lat. - Z największą przyjemnością pościgałbym się jeszcze w wyścigach. Być może spotkałbym jeszcze na zawodach seniorów kogoś z dawnych rywali. Ale obecnie nie mam pojazdu – powiedział Zdzisław Bal. Od razu dostał zapewnienie, że pojazd się znajdzie, bo gokarty w swojej stajni ma właśnie „samochodówka”.
Zdzisław Bal opowiadał barwnie o początkach swojej kariery. Bardzo wcześnie połknął bakcyl motoryzacji. Od najmłodszych lat miał motocykl, ale nie miał prawa jazdy. Pojazdy trzeba było kompletować w chałupniczy sposób. Przerabiano domowym sposobem silniki z popularnych motocykli WSK, albo MZ. Potrzebne części trzeba było szukać, albo dorabiać w zaprzyjaźnionych zakładach metalowych. Znanymi sobie tylko sposobami amatorskie „złote rączki” potrafiły zrobić z żywicy ergonomiczne foteliki. Jeździło się nie w kombinezonie, ale zwyczajnie w spodniach, koszuli i zwykłych butach. Dopiero później ktoś stwierdził, że bardzo dobrze nadają się dojazdy buty bokserskie, bo „czuć pedał gazu”. Do dziś w sporcie kartingowym wykorzystuje się buty o konstrukcji podobnej do butów bokserskich. Zdzisław Bal trzymał swój gokart w warsztacie w Zwoleniu, który należał do pracującego w Radomiu mechanika. Zawody organizowano na namiastkach torów. Często były to jedynie ograniczone oponami, albo tylko krawężnikami ulice. Na zawody kartingowe w Radomiu zdarzało się, że przychodziło tysiąc, a nawet dwa tysiące osób. Pasjonatami byli zarówno kierowcy wyścigowi jak i mechanicy. Jak powiedział Zdzisław Bal jego mechanik mówił, że praktycznie codziennie rano budzi się z nowym pomysłem.
- To był inny świat. Była rywalizacja, ale byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Konkurenci na torze tak naprawdę byli przyjaciółmi – powiedział mistrz. Stwierdził, że umiejętności zdobyte na torze bardzo przydały się w jeździe samochodami na ulicach. Rywalizacja na torze dawała naukę pokory, dokładności, drobiazgowości, respektu dla rywali. Zdzisław Bal przyznał się, że nigdy nie zatrąbił na nikogo na drodze. W sporcie kartingowym to rzecz normalna, bo pojazdy nie mają klaksonów.
Na koniec mistrza kartingowego spytano jakie chciałby mieć przesłanie dla młodych ludzi. - Szukajcie dla siebie jakiejś dyscypliny sportu. To nie musi być karting, ja zajmowałem się też na przykład szachami. To procentuje na całe życie. Trzeba spróbować czegokolwiek i polubić. A gdyby to był sport związany z motoryzacją to jeszcze lepiej. Taki człowiek, który pojeździ na gokarcie bardzo dużo się nauczy – powiedział Zdzisław Bal.
Rywalizację w kartingu rozpoczął w pierwszej połowie lat 60. W 1963 roku uczestniczył w wyścigu na Sadkowie. W 1965 roku został członkiem reprezentacji Polski w kartingu. W sezonie 1967 wygrał wszystkie osiem eliminacji Kartingowych Mistrzostw Polski i zdobył tytuł w kategorii wyścigowej. W roku 1968 zwyciężał sześciokrotnie w mistrzostwach Polski w kartingu i obronił tytuł w kategorii wyścigowej. W sezonie 1969 wygrał trzy eliminacje i zdobył trzeci tytuł w kategorii wyścigowej. W 1970 roku wygrał zawody w Koszalinie. W 1973 roku został instruktorem Sekcji Kartingowej Automobilklubu Świętokrzyskiego. W tym samym roku powrócił również do czynnego kartingu. W mistrzostwach Polski zajął piąte miejsce w klasyfikacji końcowej, ponadto był drugi w międzynarodowym wyścigu w Radomiu. W roku 1974 powrócił do reprezentacji Polski, uczestnicząc tym samym w eliminacjach do Kartingowych Mistrzostw Europy.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?