- Nasza uczelnia to ewenement. Nie ma sklepiku, gdzie można kupić kanapki czy bułki, ani baru oferującego ciepłe posiłki i przekąski - dziwi się Marta, studentka pierwszego roku Socjologii.
Zdarza się, że studenci spędzają na uczelni nawet cały dzień. Jeśli zapomną o kanapkach z domu, to pozostaje im kawa bądź herbata z automatu, albo kaloryczne batony.
- Jesteśmy odcięci od świata. Nie ma sklepu, daleko do centrum, jak na wsi - macha ręką spotkany przed uczelnią student. - Jeśli ktoś ma samochód, to zbiera ekipę i jedzie w miasto po zapiekanki, czy na obiad do baru. Czasem zbieramy zamówienia i kupujemy hurtowo w markecie bułki dla połowy grupy.
NIE OPŁACA SIĘ
Studenci dziwią się, że na uczelni nikt nie zorganizował bufetu, albo choćby dobrze zaopatrzonego sklepiku.
- Może to nie opłacalne, bo mówi się, że studentów z naszej uczelni ubywa - zastanawia się Katarzyna Jadczak.
Okazuje się, że jakiś czas temu w budynku działał bufet, ale jak twierdzi Dorota Kędzierska, kierownik Biura Kolegium Licencjackiego UMCS w Radomiu, interes okazał się mało dochodowy.
- Miejsce na bufet zostało użyczone prywatnej osobie, ale ta szybko zrezygnowała z interesu. Studenci widocznie nie kupowali za wiele - mówi Dorota Kędzierska.
Jak informuje kierownik biura kolegium samorząd studencki do tej pory nie interweniował do władz kolegium co do braku punktu gastronomicznego bądź sklepiku.
- W zasadzie nie mamy zaplecza, by coś takiego zorganizować - dodaje Kędzierska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?