Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szanghaj - miasto najwyższych wieżowców

Jarosław PANEK, [email protected]
Widziana nocą dzielnica Pudong, zachwyca feerią świateł. Szanghaj uchodzi na najlepiej i najbardziej efektownie oświetlone miasto świata
Widziana nocą dzielnica Pudong, zachwyca feerią świateł. Szanghaj uchodzi na najlepiej i najbardziej efektownie oświetlone miasto świata D. Łukasik
Obok nieprawdopodobnego rozmachu i rzeki pieniędzy, która przelewa się przez portfele najbogatszych mieszkańców tego miasta jest też i bieda. Ale ta wyraźnie ustępuje. Nawet biedni potrafią czasem szybko awansować społecznie, bardzo ciężko pracując. Duma Orientu, największe miasto Chin, czyli Szanghaj, jest coraz wyższa i coraz większa.

Mylą się nawigacje samochodowe i mylą ci, którzy ostatni raz byli w Szanghaju powiedzmy pięć lat temu. Dlaczego? Bo pod adresami sprzed kilku lat rzeczywistość wygląda zwykle zupełnie inaczej, są inne domy i inny układ ulic. Nawigacja satelitarna jako tako pozwalała się zorientować, ale to było jeszcze w czasach, gdy skrzyżowania miały dwa poziomy, a nie pięć. Obecnie jedynie kierowcy taksówek w Szanghaju, które wciąż pozostają dla Polaków zaskakująco tanie, wiedzą, jak szybko i sprawnie dotrzeć na wyznaczone miejsce, choć lepiej mieć przy sobie kartkę z adresem po chińsku. Bo nawet, jak mówi się chińskiemu taksówkarzowi nazwę znanej ulicy, czy deptaku, to on nic z tego nie rozumie. Ba, nawet pokazanie obrazka z miejscem, do którego chcemy jechać też czasem nie wystarcza. Ale przy cenie jednego kursu w obrębie miasta sięgającej 12 - 14 złotych, można ostatecznie trochę się pomęczyć, żeby wreszcie wytłumaczyć, gdzie chcemy jechać. A najlepiej wziąć z hotelu wizytówkę z kilkoma z zwrotami po chińsku, które najczęściej oznaczają zdanie: Chcę dojechać do…. - i tu nazwa konkretnego miejsca. Zawsze też można poruszać się doskonale oznaczonym metrem. Na pewno łatwiej wsiąść do wagonika niż złapać taksówkę.

Paryż Wschodu

O ile na słynną ulicę Bund na rzeką Huangpo, przy której zachowały się jeszcze obiekty z czasów kolonialnych ambicji europejskich potęg, taksówkarz raczej nie dojedzie bez pomocy tłumacza, bo ta nazwa nic mu nie mówi, o tyle handlowy deptak Nanjing Road jest przez tutejszych kierowców rozpoznawany nawet w mowie Europejczyków. I od niego warto zacząć zwiedzanie, choćby po to, żeby zrozumieć, dlaczego przed wojną mówiło się o Szanghaju jako o Paryżu Wschodu. Do dziś ulica ta pozostaje synonimem luksusu, miejscem, gdzie warto wyskoczyć na spacer, albo w celu zakupienia nowego Rolexa za równowartość 50 tysięcy złotych. Jak się ma pieniądze w Szanghaju, to trzeba tutaj bywać. Wszystkie światowe marki mody, najlepsi krawcy i szewcy, złoto, perły, prawdziwe jedwabie można kupić właśnie tu. Obok wszechobecnego blichtru i luksusu ponad miarę, czasem zalatującego kiczem, znajdziemy tu perełki z dawnych lat jak na przykład Szanghajski Dom Towarowy Numer 1. Wciąż lekko ponury budynek, który stracił może swą świetność przedwojenną, ale za to zachował dziś klimat chiński. Szare ściany, wykładane kafelkami, kontrastują z nadmiarem złota po sąsiedzku, ale właśnie w takiej stylistyce można dziś dostrzec walor, jakiego w nowoczesnym Szanghaju, żyjącym hasłem: "wyżej i drożej" jest już coraz mniej.

Zdesperowany policjant

Kilka lat temu Nanjing Road zamieniono z zatłoczonej ulicy pełnej trolejbusów na pieszy deptak, po którym dziś jeżdżą jedynie wagoniki turystycznych kolejek. Trzeba bardzo uważać, żeby nie zginąć pod ich rozpędzonymi kołami, gdyż honorem każdego obywatela Szanghaju jest nieprzestrzeganie jakichkolwiek zasad ruchu drogowego. Policjant walczy o przeżycie swoje i innych użytkowników skrzyżowań, gdy próbuje zwrócić uwagę kogokolwiek na kolor światła. Wielu pieszych jest poirytowanych, że muszą czekać na czerwonym. Kierowcy zaś stale trąbią na przechodniów, zdenerwowani faktem, że ci chcą przechodzić zgodnie z przepisami na zielonym świetle. W efekcie każdy jedzie i idzie, kiedy chce. Gdy sytuacja staje się napięta. Samochody trąbią, a piesi pyskują.

Zdesperowany policjant napiera całym ciałem na tłum, żeby powstrzymać go przed przechodzeniem na czerwonym świetle i żeby puścić jadące samochody. Mógłby oczywiście dać jednej czy drugiej osobie mandat, ale jego wypisanie zajęłoby tyle czasu i spowodowałoby taki chaos na skrzyżowaniu, że przez resztę dnia trzeba by było rozładowywać zamieszanie. Należy więc mieć oczy i uszy otwarte i z każdej strony uważać. Zwłaszcza, że przy Nanjing Road i innych ulicach w centrum miasta ruch pieszych jest czasem tak intensywny, iż ludzie schodzą z chodników na ruchliwe pasy dla zmotoryzowanych, bo po prostu na swojej części się nie mieszczą.

Najwyższe wieżowce świata

Idąc ulica Nanjing Road dochodzi się wreszcie do osławionego nadrzecznego Bundu - skupiska budynków o przedwojennej zwykle historii, zabytkowych i wytwornych. Stąd ma się także najlepszy widok na imponującą część miasta po drugiej stronie rzeki, czyli na osławiony Pudong. To tutaj rozlokowały się wieżowce największych banków, kompanii handlowych oraz firm ubezpieczeniowych. To najnowsza i najbardziej zdumiewająca część miasta. Nie można jej nie zobaczyć, skoro to właśnie tu znajduje się trzeci pod względem wysokości wieżowiec na świecie. Był drugi jeszcze kilka miesięcy temu, ale wtedy właśnie oficjalnie otwarto 800 metrowy kolos w Dubaju i szanghajski World Finance Centre ze swoją niemal półkilometrową wysokością spadł na trzecie miejsce. O tym budynku mieszkańcy miasta mawiają "otwieracz do butelek", a to ze względu na wielką pustą przestrzeń na szczycie budynku. Bryła rzeczywiście wygląda, jak wielki otwieracz.

Obiekt ma 101 pięter nadziemnych, a na setnym znajduje się widokowy taras. Pierwotnie otwarta trapezowa dziura miała być okrągła, ale to budziło silne skojarzenia z flagą Japonii i po protestach wieżowiec przeprojektowano. Podobnie jak na World Finance Centra można też wjechać na Perłę Orientu, czyli wieżę telewizyjną składającą się z kilkunastu kul betonowych filarów. Na wysokości niewiele ponad 260 metrów znajduje się widokowy taras. Niezwykły, bo jego podłoga wykonana jest z…całkowicie przezroczystego szkła. Turyści widzą pod nogami przepaść i boją się wchodzić na te wielkie tafle szkła. Strach zwykle mija po kilku minutach. Z tej wieży również ciągną się wspaniałe widoki na cały Szanghaj, który w istocie jest jednym wielkim lasem wieżowców. Większość z nich, to bynajmniej nie biurowce, ale 30 -, lub 40 - piętrowe bloki mieszkalne, z niewielkimi, a bardzo drogimi mieszkaniami. Budynki te stoją często bardzo blisko siebie, zasłaniają sobie światło słoneczne, ale i tak są marzeniem setek tysięcy albo i milionów mieszkańców miasta. Raczej, milionów, bo Szanghaj bez przedmieść liczy sobie około 20 milionów obywateli i jest największym miastem Chin. Dla porównania Pekin ma "tylko" 12 milionów mieszkańców.

Wielkie widowisko

Szanghaj to nie tylko najwyższe, ale i najlepiej osiedlone miasto świata. Elewacje eleganckich biurowców niekiedy w całości pokryte są diodami LED, które świecą wszystkimi kolorami, zmieniają ściany budynków w ruchome obrazy i widowiska. Każdy wiadukt, każdy most podświetlany jest wszystkimi kolorami, niektóre z nich migają i wyglądają jak ruchome tęcze. Latem część tych iluminacji wygasza się tylko po to, aby nie emitowały zbyt wiele ciepła w dusznym i parnym mieście.

Oprócz pełnej rozmachu rzeczywistości nowego Szanghaju, jest także ten Szanghaj pełen biedy, Niekiedy zatrważającej. Wystarczy skręcić trzy metry od deptaku Nanjing Road, żeby zobaczyć nocą ciaśniutkie, stare ulice z rynsztokami, bez oświetlenia, brudne, gdzie jedzenie przyrządza się bez żadnej higieny prawie na ziemi. Między tymi slumsami kryją się kilometrowe sklepiki pełne podróbek znanych marek odzieży zegarków i elektroniki. Amatorzy takich podróbek przeciskają się przez prywatne podwórka, czasem wchodzą wręcz do mieszkań, żeby w składziku na klatce schodowej kupić podróbkę torebki Louis Vuittona czy buty Pumy. To dziwny handel. Klienci w ciszy i ciemności mijają się w ciasnych zaułkach slumsów, wśród biegających dzieci i gotujących kobiet, żeby o północy nabyć za 30 złotych parę adidasów.

Bieda i rozmach idą tutaj w parze, zaś wszelakie przepisy są po to by je łamać, a nie przestrzegać. Dziwny to świat, gdzie przedsiębiorczy Chińczycy udają, że sprzedają prawdziwą Pradę, państwo udaje, że jest demokracja, światowe koncerny, robiące tu wielkie interesy, udają że w to wierzą. Dopóki jednak Chin nie dopadnie pierwsza recesja, prawdopodobnie nic się nie zmieni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szanghaj - miasto najwyższych wieżowców - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie