Przypomnijmy, do zdarzenia doszło około godziny 21.20 na ulicy Kościuszki. - Jak wynika z naszych wstępnych informacji, kierujący scanią z cementonaczepą, jadąc od strony Skarżyska-Kamiennej, zatrzymał pojazd na zatoce autobusowej z uwagi na prawdopodobną awarię. Kiedy poszedł sprawdzić powód awarii, pojazd z nieustalonych przyczyn stoczył się, a naczepa najechała na nogę kierowcy. Został on uwięziony pod pojazdem. Strażacy uwolnili poszkodowanego z pułapki. Poszkodowany z urazem nogi trafił do szpitala w Skarżysku - relacjonowała starszy sierżant Marlena Skórkiewicz, rzecznik prasowy policji w Szydłowcu.
Dramatyczne chwile
Aby wyciągnąć mężczyznę spod tira, strażacy musieli użyć specjalnych poduszek wysokociśnieniowych, które podtrzymywały ciężar pojazdu. Pierwszym świadkiem, który zauważył zdarzenie był mieszkający nieopodal 10-letni Aleksander Jastrzębski. We wtorek udało nam się skontaktować z jego mamą, Anetą.
- Syn wracał rowerem z pierwszego swojego treningu w Akademii Piłkarskiej Szydłowiec. Zauważył, że ciężarówka stacza się na pobocze, usłyszał przygniecionego mężczyznę, który krzyczał i wołał o pomoc. Syn chciał zadzwonić pod numer alarmowy 112, ale kierowca prosił go, by zawołał dorosłych, aby ci wydostali go spod ciężarówki. Olek zaczął więc krzyczeć „pomocy!”. Wybiegłam z domu z mężem, podobnie jak sąsiedzi - Agnieszka i Rafał Łazarczykowie. Oni jako pierwsi zareagowali na wołanie dziecka. Powiadomiliśmy ratowników. Gdyby nie syn, nikt nie usłyszałby kierowcy, wzywającego pomocy... - mówi pani Aneta. - Mieliśmy problem ze zgłoszeniem, bo dyspozytor pod numerem 112, dopytywał, co się dzieje z poszkodowanym. "Skąd mam to wiedzieć, jeśli go nie widać, bo jest przygnieciony" - odparłam zdenerwowana. Gdy wreszcie zatelefonowałam pod 999, zgłoszenie przyjęto i ratownicy, strażacy oraz policjanci zjawili się na miejscu. Kiedy jeszcze dzwoniłam, mój mąż Kamil z latarką zatrzymywał pojazdy, jadące ulicą Kościuszki, pomagał też sąsiad. Niestety, nie wszyscy reagowali na prośby o pomoc. Kierowca jednej z ciężarówek nie zatrzymał się, pojechał dalej... - opowiada pani Aneta.
Nie potrafi siedzieć bezczynnie
Dalej wszystko potoczyło się już błyskawicznie, strażacy wyciągnęli poszkodowanego spod ciężarówki, karetka odwiozła go do szpitala. Mężczyzna był przytomny. - Olek bardzo to zdarzenie przeżywał, nie mógł spać w nocy. Jest wrażliwy na ludzką krzywdę, nie potrafi przejść obojętnie, gdy ktoś potrzebuje pomocy - mówi mama młodego bohatera. Chłopiec uczy się w Publicznej Szkole Podstawowej numer 1 imienia Jana III Sobieskiego w Szydłowcu, we wrześniu zacznie naukę w czwartej klasie. Jego największą pasją jest sport. Od pięciu lat trenuje karate, obecnie klubie Matsushima Polska u senseia Roberta Wyciszkiewicza. Właśnie zapisał się też do Akademii Piłkarskiej Szydłowiec. - Jest aktywnym dzieckiem, nie potrafi siedzieć bezczynnie. Dużo wie już na temat pierwszej pomocy przedmedycznej, bo takie zajęcia miał w szkole - przyznaje pani Aneta. Jastrzębscy mają jeszcze córkę, 3,5-letnią córeczkę Wiktorię. Cała rodzina (i nie tylko) jest z Olka bardzo dumna!
ZOBACZ TEŻ: Ciężarówka wjechała do rowu w Radomiu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?