Tokio 2020. Jakub Majerski piąty na 100 m motylkiem. Do medalu zabrakło 0,18 sekundy

Już awans do finału wyścigu na 100 m st. motylkowym był dla 20-letniego Jakuba Majerskiego dużym sukcesem. W eliminacjach pobił własny rekord Polski (50,92 s), w półfinale popłynął nieco wolniej (51,24 s), ale znalazł się w najlepszej ósemce igrzysk. Zapowiadał, że w finale popłynie na luzie, bo nie ma nic do stracenia. Tak też zrobił. Poprawił "życiówkę" (50,92 s), co dało mu piąte miejsce.

- Wszystko potoczyło się tak, jak zaplanowałem. Starałem się podejść do tego finału ze spokojną głową, bez presji. Czułem w wodzie luz, zupełnie inaczej niż w półfinale. Poniosło mnie to do dobrego wyniku. Jestem zadowolony. Rekord życiowy cieszy najbardziej. Do medalu niby zabrakło niewiele, ale na tym dystansie to wcale nie jest tak mała różnica. Nie boli mnie to specjalnie - przyznał zawodnik AZS AWF Katowice.

Majerski wystartował w Tokio aż sześć razy: poza 100 m motylkiem na dystansie dwa razy dłuższym, a także w eliminacjach sztafet 4x100 m st. zmiennym: mieszanej i męskiej.

- Pewnie miało to jakieś znaczenie, ale koniec końców w ostatnim starcie wykręciłem najlepszy czas. Więc chyba nie było tak źle - podkreślił Polak, który nastawia się już na 2024 roku i igrzyska w Paryżu.

Złoty medal zdobył Amerykanin Caeleb Dressel, który poprawił przy okazji o 0,05 s własny rekord świata z 2019 r. W Tokio wygrał z wynikiem 49,45 s. Drugi był Węgier Kristof Milak, który mimo braku kibiców w Tokyo Aquatics Center mógł liczyć na gorący doping. Jego koledzy i koleżanki z reprezentacji głośno go wspierali, pojawiły się nawet takie gadżety jak trąbki czy balony do klaskania. Poniosło to 21-latka do ustanowienia nowego rekordu Europy (49,68 s). Trzeci był Szwajcar Noe Ponti (50,74 s).

Tomasz Dębek, Tokio
Obserwuj autora artykułu na Twitterze