Więcej ciekawych i ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej ECHODNIA.EU/RADOMSKIE
W Niwach Ostrołęckich niedaleko Warki, w przepięknym otoczeniu przyrody mieszka Tomasz Górnicki. W ogromnej pracowni artystycznej, własnymi rękoma co dzień w pocie czoła, wraz z ojcem i grupą pomocników, rzeźbi i odlewa swe wiekopomne dzieła.
Postać nietuzinkowa, pasjonata i znawca sztuki, doskonały rzemieślnik, wciąż ciekawy świata, ale skłonny wychodzić poza "sferę swojego komfortu".
Od małego zdeterminowany
Ukończył dwujęzyczne Liceum Ogólnokształcące imienia Miguela de Cervantesa w Warszawie. W 2010 roku otrzymał dyplom z wyróżnieniem w pracowni Janusza Antoniego Pastwy na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Obecnie pracuje nad wieloma projektami autorskimi oraz ma otwarty przewód doktorski, czyli robi doktorat w swej własnej pracowni. Ma dwa warsztaty, w Niwach Ostrołęckich, gdzie pracuje z ojcem oraz w Krakowie, gdzie mieszka i tam rzeźbi z gliny.
Od małego wzrastał w środowisku artystycznym, u boku ojca Waldemara Górnickiego, który stale "żywił" go swym rzemiosłem.
Tomasz na gorąco więc obserwował "dzianie się" sztuki, ciężką pracę, czas i siły, jakie trzeba włożyć w narodzone wcześniej przez twórczą inwencję - dzieło. Od początku przyzwyczajony do "brudnej" i mozolnej pracy i do niezwykłego "treningu siłowego" , jaki trzeba wykonać, aby uporać się w przelaniem swego pomysłu w materiał.
- To naprawdę nie jest łatwe - stwierdza. - Tworzenie jednej rzeźby wiąże się z kilkoma miesiącami codziennego ogromnego czasem trudu.
Zaraz po ukończeniu studiów, razem z ojcem Waldemarem, podjął się niebagatelnego zadania - projektu, rzeźby i odlania z brązu pomnika naszego ojczystego bohatera, hetmana Stefana Czarnieckiego, który stanął na wareckim rynku w 367 rocznicę zwycięstwa polskiego wodza nad Szwedami.
Rzeźby Górnickiego krążą po galeriach i wernisażach całego świata
Choć Tomasz Górnicki kocha tworzyć i bez wytchnienia codziennie ślęczy nad kilkoma rzeczami naraz, wie, że sztuka nie istnieje bez odbiorcy. - Tak naprawdę dzieła artystyczne bazują na publiczności - tłumaczy. - Bez ludzi, którzy je obserwują i odczuwają na swój sposób, nie byłoby sztuki. Tworzenie " do szuflady" nie ma sensu.
Jego eksponaty trafiają więc na światowe wystawy - były już w Nowym Jorku, Los Angeles, Berlinie, Londynie, Belgii a także w Islandii. Są to wystawy zbiorowe, ale też indywidualne. W Polsce można było je podziwiać w Warszawie, Bydgoszczy, Krakowie, Gdańsku.
Najbliższa planowana ekspozycja ma mieć miejsce w czerwcu w galerii w Lublinie (Centrum Spotkania Kultur). Charakterystyczne dla Górnickiego "główki" pojawiają się często podczas wernisaży, ale też chwilowo, tylko na moment - w rożnych nietypowych miejscach przestrzeni publicznej.
- Jest to partyzantka dla zabawy - tłumaczy rzeźbiarz. - Umieszczanie figur przedstawiających postać ludzką w miejscu, gdzie toczy się normalne, zrutynowane życie i ludzie nie są przyzwyczajeni do oglądania ciemnych, przykrych obrazów życia.
Miasto, ruchliwa ulica, stara opuszczona fabryka, zdezelowany budynek, obdarty mur... Tam niekiedy instaluje rzeźby i obserwuje, co się z nimi dzieje, jak reagują przypadkowi odbiorcy.
"Na granicy cienia" odsłania tajemnicę ludzkiej niedoli i samotności
Rzeźba skulonego człowieka, który nagi i przestraszony błyszczy tylko zrozpaczonymi oczyma, została umieszczona celowo dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia w podziemiu warszawskich ulic na Powiślu.
- Często takie eksponaty giną, niebywałe, jak szybko stają się ofiarą niszczycielskich zapędów ludzkiej agresji - opowiada artysta. - Pokazuje to, jak wiele w nas cierpienia, poczucia krzywdy, skoro dzieło odsłaniające te najgłębsze pokłady bolesnych uczuć, może tak drażnić...
Górnickiego nadzwyczaj absorbuje ludzka niedola, samotność, wyobcowanie. - Czas świąteczny to właśnie odpowiedni okres na eksponowanie takich szablonowych ludzkich zachowań. Pęd za rzeczami, pośpiech w załatwianiu świątecznych sprawunków odbierają humanistyczne spojrzenie na bliźniego, pomijają cierpienie, samotność, niewygodę, strach - mówi artysta.
Często wybrakowane pozy ludzkiej formy, kobiety bez głów albo dzieci z zasłoniętą twarzą, mężczyźni o skulonej, bojaźliwej posturze, piękno kobiecego, ale dotkniętego już przemijaniem ciała, bezradna forma rodzącego się w krzyku noworodka... To wszystko wzrusza, przeraża, bulwersuje.
- Pragnę wyjść poza sferę ludzkiego komfortu i dotknąć świeżej struny człowieka - tłumaczy rzeźbiarz. - Zamrozić konkretną chwilę w tym pięknie, które zaraz znika. Szczególną uwagę poświęca więc anatomii ludzkiego ciała, kobiecego, dziecięcego, bo to ono jest delikatne, kruche, prawie nieuchwytne.
Stale musi być w formie
Mimo mrocznej wymowy swych dzieł, Tomasz Górnicki jest człowiekiem szczęśliwym.
- To wielka satysfakcja, gdy można pracować w zgodzie ze swoją pasją - przyznaje artysta. Zawód i hobby rzeźbiarza nie są jednak codziennym pasmem kolorowych chwil. - Tak naprawdę to niezliczona ilość machnięć młotkiem, obróbka, cięcia, spawanie, niekończąca się praca rzemieślnicza - zdradza.
Aby wykonywać zawód i tworzyć w zgodzie ze swym duchem, stale musi być w formie. Pracuje nie tylko nad kilkoma dziełami naraz, ale także nad sobą - ćwiczy siłowo, nieustannie trenuje ciało. By żyć swobodnie i niezależnie artystycznie, musi też być zawodowcem.
- Wykonuję prace na zamówienie, ale są to tylko moje autorskie projekty - tłumaczy. Jednym z takich prawdziwie wielkich dzieł jest monumentalny postument 14-metrowego lwa ze stali, wystawionego przed budynkiem kompleksu Forum Gdańsk.
Tomasz Górnicki to niezgłębiona studnia pomysłów i inwencji. I niezbyty dowód na to, że twórczość jest misją. Z pewnością będziemy Go odwiedzać i stale do Jego dzieł powracać.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?