Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząsające słowa wdowy po kapitanie Pawle Janeczku

Redakcja
Joanna Racewicz z synkiem i rodzicami Pawła Janeczka podczas niedawnego odsłonięcia tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy.
Joanna Racewicz z synkiem i rodzicami Pawła Janeczka podczas niedawnego odsłonięcia tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy. Piotr Kutkowski
Znana dziennikarka Joanna Racewicz opowiada o swoich wątpliwościach. Zwolenianin, szef ochrony prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zginął w katastrofie smoleńskiej w 2010 roku.

Joanna Racewicz, która w katastrofie smoleńskiej straciła męża, kapitana BOR Pawła Janeczka, wyznaje w rozmowie z tygodnikiem "Wprost".

- Chciałabym mieć pewność, że będę leżeć obok swojego męża, a nie jakiegoś innego człowieka - mówi prezenterka "Panoramy" i wdowa po borowcu, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem, pytana o ewentualną ekshumację męża. W ostatnim tygodniu ustalono bowiem, że ciała dwóch ofiar - w tym Anny Walentynowicz - zostały zamienione.

Wszystko runęło

- A tak naprawdę ostatnio wszystko runęło . Syn Anny Walentynowicz też był przy mamie, też ją rozpoznał. Przecież usłyszeliśmy od prokuratora generalnego, że to rodziny ofiar ponoszą odpowiedzialność za pomyłki, za zamiany ciał... - dodaje dziennikarka.

"Czuję się okłamana"

Racewicz wspomina, że rodziny ofiar usłyszały w Moskwie, że trumien nie będzie można w Polsce otwierać ze względu na przepisy sanitarne. - Czuję się okłamana, gdy słyszymy, że przecież nikt nam nie zabraniał otwierania trumien w Polsce. Nie mam pewności, czy w grobie leży mój mąż - dodaje Racewicz.

Wiele nieścisłości

Racewicz, która po katastrofie uważała, że wszystko było zrobione dobrze, przyznała, że w dokumentacji na temat jej męża jest wiele błędów, nie zgadzają się m.in. grupa krwi, przebyte choroby. - Słyszę historie, że podczas transportu odpadły z trumien tabliczki z nazwiskami i Rosjanie przybijali jak popadło - dodaje wdowa.

Dziwią ją nieścisłości w podawaniu godziny katastrofy (początkowo podawano 8.56, ostatecznie 8.42 - red.) czy stopień zniszczenia samolotu. - Nie znam się na mechanice, ale destrukcja tego samolotu nie zgadza się z siłami, które tam działały. On spadł z kilku metrów. Byłam tam. Wygląda jak ściśnięta puszka po coli - uważa Racewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie