Wyzwolenie Radomia, czyli jak Armia Czerwona zdobyła... hektolitry piwa

Piotr Kutkowski [email protected]
Jedno z dwóch zachowanych zdjęć dotyczących wkroczenia czerwonoarmistów do Radomia. Na zdjęciu widać ulicę Żeromskiego na wysokości klasztoru Bernardynów i pojazdy ciągnące najprawdopodobniej haubice.
Jedno z dwóch zachowanych zdjęć dotyczących wkroczenia czerwonoarmistów do Radomia. Na zdjęciu widać ulicę Żeromskiego na wysokości klasztoru Bernardynów i pojazdy ciągnące najprawdopodobniej haubice. Archium Państwowe
"Pierwszy żołnierz był pijany i grał na harmoszce, śpiewał, zataczał się" - o "wyzwoleniu" Radomia przez Armię Czerwoną rozmawiamy z Sebastianem Piątkowskim, historykiem IPN.

Dr Sebastian Piątkowski

Jest historykiem, pracuje w radomskiej delegaturze Okręgowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Lublinie. W latach 2001-2007 prezes Radomskiego Towarzystwa Naukowego. Populatyzator historii. Autor między innymi książek "Radom - zarys dziejów miasta", "Radom historia miasta", "Dni życia, dni śmierci. Ludność żydowska w Radomiu w latach 1918 - 1950"."Droga wiodła na Ural…", monografii Jedlińska, Kowali.

16 stycznia 1945 roku czerwonoarmiści zajęli Radom. Jak ten dzień zachował się we wspomnieniach mieszkańców miasta i materiałach archiwalnych?

- Przeważająca większość radomian spędziła noc 15 z 16 stycznia 1945 r. ukryta w piwnicach i schronach. Opuścili oni swe kryjówki rankiem, gdy w mieście ucichły już strzały. Niektórzy szli do stałych miejsc zamieszkania szukać bliskich, inni wylegali na ulice pragnąc obejrzeć sowieckich żołnierzy. Wielu radomian ruszyło także w rejon stacji kolejowej, aby szabrować stojące tam pociągi towarowe, zwłaszcza w poszukiwaniu żywności. Oddajmy głos Romanowi Lothowi, który wspominał: "W styczniu 1945 roku ruszyła ofensywa znad Wisły. Chwycił silny mróz. Przez kilka dni prawie nie wychodziłem z domu. Dudnienie dział było coraz wyraźniejsze. Wreszcie szyby rozdzwoniły się od bliskich eksplozji, niosących się echem w mroźnym powietrzu. Jedną czy dwie noce spędziliśmy w piwnicy, obok naszej tony węgla i pięciu metrów kartofli, jakichś beczek i rupieci. […] Powietrze szyły zniżające się i coraz głośniejsze świsty. Po każdym była sekunda ciszy i wybuch. Na zewnątrz coś się działo. Wieść, na którą czekaliśmy z takim upragnieniem, w takim napięciu tyle lat przyszła tak zwyczajnie, że nawet nie wiem, kto ją przyniósł: Niemców już nie ma. Radom oddany został niemal bez walki. Rankiem dozorca pobiegł na rampę kolejową, spodziewając się wyszabrować coś do jedzenia: zapas mąki, cukru lub kaszy. Znalazł. Przydźwigał na plecach potwornie ciężki, szczelnie zaklejony karton. Był to klej malarski. Poszedłem i ja na rampę, już doszczętnie rozgrabioną. Na bocznicy stały pootwierane wagony. Szedłem z prostej ciekawości, ale i z ukrywaną przed samym sobą nadzieją, że może coś będzie do wzięcia - bo wszystko miało pozór bezpańskiej własności. Na szczęście dla mego sumienia nie było już nic. Na Czachowskiego, w zaśnieżonym rowie przeciwlotniczym, leżał niemiecki żołnierz. Wyglądał jak bezwładna kukła. Był w skarpetkach, buty mu już zdjęto. Potem widziałem rozdawanie gazetek z ciężarowego samochodu przed starostwem; pierwszych bolszewików w wojłokowych walonkach, w futrzanych uszankach z gwiazdą, z pepeszami na piersi; ciągnące ulicami czołgi o długich lufach, wyrzucające spod gąsienic brudny śnieg. Na burtach miały wypisane: "Za rodinu", "Na Berlin".

Na filmach propagandowych z tamtego okresu często pojawia się obraz ludności wiwatującej na cześć wkraczających sowieckich żołnierzy. Czy tak wyglądało to też w Radomiu?

Nic nie wiadomo, by taki film powstał w Radomiu, w archiwum znajdują się tylko dwie fotografie. Faktem jest, że 16 stycznia 1945 r. radomskie ulice były zapełnione czerwonoarmistami, a także mieszkańcami miasta, poszukującymi żywności i opału. W wielu jego punktach trwało świętowanie. Wystarczy wspomnieć, że tylko wspomnianego i następnego dnia Sowieci "skonfiskowali" w browarze rodziny Saskich aż 254 hektolitry piwa. Jak można przypuszczać, jeszcze większą popularnością cieszyły się mocniejsze alkohole.

Czy 16 stycznia był już dniem powrotu do normalności?

- Jak wskazują wspomnienia, wielu mieszkańców zdecydowało się podjąć kroki na rzecz wprowadzenia swej egzystencji na dawne tory. Radomianie odwiedzali zatem miejsca pracy orientując się w szansach na wznowienie działalności przez instytucje, urzędy i zakłady przemysłowe. Radość przeplatała się jednak z niepokojem silnym, tym bardziej, że po mieście krążyły sowieckie patrole, szukające ukrywających się niemieckich żołnierzy. "Dniało. Był szesnasty stycznia - wspominał mieszkający na Glinicach Maurycy Goldman - Na nasze podwórze wszedł patrol rosyjski. Pierwszy żołnierz był pijany i grał na >>harmoszce<<, śpiewał, zataczał się. Za nim w bramie stanęła grupka wojaków o czerwonych od mrozu twarzach, z pepeszami gotowymi do strzału. - Kuda Giermańcy? - zapytali. Ojciec zbliżył się do nich i powiedział, że po północy opuścili miasto i poszli w tamtym kierunku. Wskazał dłonią zachodnie obrzeża miasta. Rosjanie bez słowa pobiegli przed siebie. Tak wyglądało pierwsze z nimi spotkanie. Tego samego dnia w południe wkroczyły do Radomia większe rosyjskie siły. Czołgi i ciężarówki sunęły główną ulicą Radomia. Tu i ówdzie leżały jeszcze nie uprzątnięte trupy własowców, których Rosjanie rozstrzelali na miejscu. Dziwnie to wyglądało: żołnierze z czerwonymi gwiazdami na czapkach na amerykańskich studeabekerach..." .

Kiedy zaczęły się sowieckie represje?

- Jeszcze tego samego dnia we wczesnych godzinach rannych do wielu radomskich mieszkań zapukali sowieccy żołnierze. Scenariusz tych "wizyt" był zawsze identyczny. Grupy liczące 2-3 Rosjan prosiły konkretną, znaną z imienia i nazwiska osobę, do udania się z nimi na chwilę, w celu przeprowadzenia rozmowy. Miała ona dotyczyć realiów panujących w Radomiu w czasie okupacji, a zwłaszcza osób uznawanych za agentów i konfidentów gestapo. Bliskich "zaproszonego" zapewniano, że jego nieobecność potrwa krótko, maksymalnie kilka godzin. Celem takich odwiedzin stały się mieszkania osób zajmujących kierownicze stanowiska w Zarządzie Miejskim w Radomiu, funkcjonariuszy straży więziennej i policji granatowej, a prawdopodobnie także niektórych nauczycieli. Jak pokazała przyszłość, zatrzymani byli doprowadzani do różnych obiektów na terenie miasta i przetrzymywani tam pod strażą przez cały dzień. Dopiero wieczorem zaczęto przewozić ich i przeprowadzać do budynku komendy Schutzpolizei, mieszczącego się przy ul. Mickiewicza. Tutaj okazywało się, że przetrzymujący ich Sowieci nie są frontowymi żołnierzami, ale funkcjonariuszami sowieckiego kontrwywiadu wojskowego "Smiersz" .

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z RADOMIA

Najgłośniejszym chyba przypadkiem była sprawa zatrzymania pracowników radomskich instytucji wymiaru sprawiedliwości...

- Rzeczywiście. Zastosowano w stosunku do nich przemyślany podstęp. Ponieważ środowisko to było liczne, czerwonoarmiści skontaktowali się rankiem z prezesem Sądu Okręgowego w Radomiu Adamem Bobkowskim. Poproszono go, aby na godz. 12 zorganizował w budynku sądu zebranie wszystkich miejscowych sędziów, prokuratorów, adwokatów i pracowników administracyjnych. Spotkać się z nimi miał komendant wojenny Radomia mjr Iwan Wołkow. Zachęcając do udziału w spotkaniu stwierdzono, że komendant będzie m.in. przydzielał mieszkania dla pracowników sądownictwa; ponieważ wielu z nich żyło w bardzo trudnych warunkach, o wyznaczonej godzinie pojawili się oni w sądzie. Spotkanie to okazało się niestety pułapką. Zebranych przetrzymano w budynku do późnych godzin wieczornych, a następnie dokonano ich selekcji. Do domów zwolniono przeważającą część przybyłych (m.in. wszystkich adwokatów), zatrzymując jednak ponad 30 osób, zwłaszcza sędziów sądów: Apelacyjnego, Okręgowego i Grodzkiego w Radomiu, a także kilku prokuratorów i pracowników administracyjnych. Późnym wieczorem przewieziono ich do wspomnianego przed chwilą aresztu przy ul. Mickiewicza.

Co później się z nimi stało?

- Następnego dnia zatrzymanych mieszkańców Radomia, w znacznej części zaliczających się do elity społecznej miasta, zaangażowanych w działalność konspiracyjną, ale oskarżanych o kolaborację z Niemcami, wywieziono ściśle zakrytymi ciężarówkami do obozów na Lubelszczyźnie. Chociaż po wielotygodniowym uwięzieniu części z nich udało się odzyskać wolność, dla licznych wydarzenia te oznaczały początek drogi do łagrów na Uralu, kończącej się zazwyczaj śmiercią. Ze wszystkich zatrzymanych do Radomia powróciło czte-rech sędziów. Jako pierwszego zwolniono jeszcze w 1945 roku Tadeusza Domagałę 1 listopada 1947 roku, a więc po ponad dwuletnim uwięzieniu do Polski repatriowano Jarosława Dubrzyńskiego, Franciszka Kaniewskiego oraz Tytusa Kaun. Dotarli do swoich bliskich w stanie skrajnego wyczerpania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 6

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

r
regionalista
W dniu 30.01.2015 o 14:13, Franek napisał:

jak można powiedzieć i napisać że" Radom został oddany niemal bez walki" ? Przecież  zginęło wtedy 2500 radzieckich żołnierzy.Wszyscy są pochowani na cmentarzu prawosławnym przy ul.Warszawskiej. Walka była krótka ale bardzo zaciekła.Dla porównania przy wyzwalaniu Częstochowy zginęło 28 czerwonoarmistów.Może fakt że najcięższe  walki w Radomiu toczyły się w nocy z 15 na 16 stycznia sprawił że świadkowie je przespali w swoich piwnicach i rankiem zdawało się im że Niemcy sami sobie poszli.Cóż, jacy świadkowie taka relacja.

WIDZISZ DZIECKO GDYBYŚ SIĘ INTERESOWAŁ HISTORIĄ TO BYŚ WIEDZIAŁ ŻE TE 2500 ŻOŁNIERZY ROSYJSKICH, zginęło  nie w samym Radomiu a w okolicy, Najcięższe walki toczyły się przez trzy dni i noce  pod Ruskim Brodem. To tych poległych żołnierzy zwozili na cmentarz do Radomia. Do dziś w Hucisku za stodołą gospodarza pochowany jest młody może 18 letni  sołdat  przy którym były i listy od rodziny a drugi był pochowany w okopie pod lasem ale tego drugiego lisy wygrzebały i rozwlekły kości mimo że na cmentarzu w Ruskim Brodzie pochowani są jego koledzy, nikt tym się nie zainteresował i mogiła jego kiedyś  będzie zapomniana

k
klemens
W dniu 17.01.2015 o 12:42, Marlon napisał:

" W wielu jego punktach trwało świętowanie" Przedstawiciel instytutu zakłamywania historii wreszcie powiedział prawdę. Ludzie świętowali po wejściu żołnierzy radzieckich! I tak jest prawda, ludzie siedząc po piwnicach czekali wtedy na czerwonoarmistów jak na zbawienie. Dlatego też powstał na warszawskiej Pradze pomnik Czterech śpiących, bo ludzie którzy przeżyli piekło okupacji to ich uznają za prawdziwych wyzwolicieli wbrew temu co próbuje wmówić teraz ludziom IPN i PIS...

pewno twój łociec od razu poszedł do milicji, nie umiał pisać ani czytać, ale sprzedał w czasie wojny nie jednego sąsiada  a NKWD dawało oparcie że był kimś i mógł dalej sprzedawać a nawet zabijać ludzi, takie ścierwa istnieją do dziś w byłym sld sekcje POpaprańców i innych  łorganizacjach lewaków

G
Gość
W dniu 30.01.2015 o 14:13, Franek napisał:

jak można powiedzieć i napisać że" Radom został oddany niemal bez walki" ? Przecież  zginęło wtedy 2500 radzieckich żołnierzy.Wszyscy są pochowani na cmentarzu prawosławnym przy ul.Warszawskiej. Walka była krótka ale bardzo zaciekła.Dla porównania przy wyzwalaniu Częstochowy zginęło 28 czerwonoarmistów.Może fakt że najcięższe  walki w Radomiu toczyły się w nocy z 15 na 16 stycznia sprawił że świadkowie je przespali w swoich piwnicach i rankiem zdawało się im że Niemcy sami sobie poszli.Cóż, jacy świadkowie taka relacja.

,,Walka była krótka ale bardzo zaciekła''Franek ci Rosjanie pochowani przy ul. Warszawskiej byli zwożeni z okolic Radomia i nie tylko.Dużo poległych Rosjan przywieziono do Radomia z pod Ruskiego Brodu, gdzie ich poległo setki a może nawet tysiące. Jest to jedna z większych bitew  w czasie wyzwalania tych terenów trwająca od 16 do 19 stycznia a która nie doczekała się dokładnego opracowania .Jeszcze w trakcie walk a wiem to z opowieści rodziców Rosjanie zbierali zabitych i   samochodami wywozili do Radomia. Pochowana jest tam młoda Rosjanka która zginęła na krzyżówce drogi Końskie - Borkowice - Przysucha w wiosce Krasna Góra - Janów. 19 stycznia w ostatnim dniu likwidacji kotła pod Ruskim Brodem trzy niemieckie czołgi przerwały okrążenie i ruszyły drogą Końskie  -Przysucha.Rosjanie w panice uciekali, tylko ta młoda dziewczyna która pilnowała w Janowie razem z koleżanką i paroma żołnierzami  składów amunicji i środków opatrunkowych, próbowała wiązką granatów unieszkodliwić czołg, nie zdążyła zastrzelona z karabinu maszynowego. 

G
Gość

Wojna dla biednych to nic dobrego, śmierć i łzy, lata żałoby :(

F
Franek

jak można powiedzieć i napisać że" Radom został oddany niemal bez walki" ? Przecież  zginęło wtedy 2500 radzieckich żołnierzy.Wszyscy są pochowani na cmentarzu prawosławnym przy ul.Warszawskiej. Walka była krótka ale bardzo zaciekła.Dla porównania przy wyzwalaniu Częstochowy zginęło 28 czerwonoarmistów.Może fakt że najcięższe  walki w Radomiu toczyły się w nocy z 15 na 16 stycznia sprawił że świadkowie je przespali w swoich piwnicach i rankiem zdawało się im że Niemcy sami sobie poszli.Cóż, jacy świadkowie taka relacja.

M
Marlon

" W wielu jego punktach trwało świętowanie"

 

Przedstawiciel instytutu zakłamywania historii wreszcie powiedział prawdę. Ludzie świętowali po wejściu żołnierzy radzieckich! I tak jest prawda, ludzie siedząc po piwnicach czekali wtedy na czerwonoarmistów jak na zbawienie. Dlatego też powstał na warszawskiej Pradze pomnik Czterech śpiących, bo ludzie którzy przeżyli piekło okupacji to ich uznają za prawdziwych wyzwolicieli wbrew temu co próbuje wmówić teraz ludziom IPN i PIS...

 

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie
Dodaj ogłoszenie