Uchodźcy z Ukrainy w Dworku Anna w Podgórze
Dworek Anna to hotel i restauracja na wysokim poziomie, gdzie organizowane są między innymi wesela, wystawne przyjęcia.
Pytamy właściciela, Adama Niwińskiego dlaczego zdecydował, że jego przybytek hotelarski, restauracyjny i weselny stanie się z dnia na dzień schroniskiem dla ludzi uciekających przed bombami i moskiewską bandycką szarańczą?
- Gdy zobaczyłem w nocy pod drzwiami tych ludzi, przestraszone dzieci, matki, babcie od razu wiedziałem, że nie wolno odmówić - mówi Adam Niwiński. Obecnie w Dworku Anna przybywają 62 osoby. Problemy piętrzą się, ale Bóg takim ludziom pomaga.
Jesteśmy świadkami rozmowy Adama Niwińskiego z kobietą, która przywiozła dziewczynę z Ukrainy, a ta ma wkrótce rodzić. Potrzebna interwencja, bo kobiecie trzeba zapewnić maksimum intymności, a o to trudno, gdy jest tyle ludzi. Kobieta - mieszkanka jednej z okolicznych miejscowości - mówi, że jak się nie da, to Ukrainkę zabierze do siebie do domu, chociaż sama nie ma specjalnych warunków do zapewnienia kobiecie w ciąży dużego komfortu. Coś na pewno da się zrobić. Jeszcze nie wiadomo co, ale wszystko da się.
Goście z Ukrainy zachwyceni są warunkami jakie znaleźli w Podgórze. Jest jak w domu, oczywiście tym sprzed wojny. Wychwalają Dworek Anna i polską gościnność, ale ich głowa i myśli zostały na Ukrainie, gdzie wiekowi członkowie rodziny nie są w stanie szybko pobiec do schronu i gdzie ojcowie i mężowie zostali, aby bić się o swój dom. Mowa o uchodźcach, którzy znaleźli gościnność w Podgórze, w Dworku Anna.
W większości ukraińscy przybysze w Dworku Anna to dzieci.
Właściciel Dworku Anna: -Zapamiętałem dobrze widok przerażonych ludzi
- Zapamiętałem dobrze widok przerażonych ludzi. Myślę, że dzieci, gdy znajdą się w dobrych warunkach zapominają co przeszli całkiem niedawno. Nie widać już w ich oczach przerażenia, bawią się z polskimi dziećmi, już chodzą do szkoły. Matki są zadumane, zatroskane, zamyślone, dlatego staramy się coś zrobić, aby nie myślały, nie siedziały w pokojach. Dajemy więc im możliwość, aby robiły wokół siebie i wokół dzieci wszystko to co robią w domu - mówi Adam Niwiński właściciel Dworku Anna.
Dodaje, że pozwoliły na to warunki, duża przestrzeń, dużo zieleni.
- Wrócił spokój, ale niepokój w sercach, umysłach wciąż trwa. Żyją tym co na Ukrainie. Wiszą bez przerwy na telefonach . Przecież tam zostawili wszystko, mężów, dziadków, ojców. Tragedia
- mówi Adam Niwiński.
Najgorsza jest także niepewność co dalej. Koszmar trwa i nie wiadomo kiedy i jak się skończy. Adam Niwiński uważa, że wszyscy musimy być przygotowani na to, że nie będzie to chwilowa pomoc.
Uchodźcy z Ukrainy w Dworku Anna - zobaczcie galerię zdjeć
- Apeluję do wszystkich, aby byli przygotowani na różne warianty. Z dobroci serca przyjęli uchodźców, a teraz zastanawiają się co będzie dalej. Musimy być wszyscy cierpliwi i brać pod uwagę, że to może być konieczność trwająca może tygodnie, może miesiące, może dłużej - mówi właściciel Dworku Anna.
Właściciel Dworku Anna: Ciężkie czasy branży
Tak się składa, że cała branża hotelarska i weselna została wyjątkowo zmęczona pandemią, zakazami, a teraz stanęło przed nimi kolejne wyzwanie.
- Myślę, że nie tylko branża hotelarska, ale my wszyscy jesteśmy zmęczeni. Przecież mieliśmy lockdowny, a potem, gdy już pojawiło się poluzowanie przepisów sanitarnych skumulowały się zamówienia, zlecenia. To nie tylko problemy finansowe hotelarzy, ale też obecna sytuacja pogrąża nas w psychice, lękach, obawach. Złość i niemoc - mówi Adam Niwiński.
Włodimir znalazł przystań w Dworku Anna. Mówi po polsku, bo wcześniej jeździł służbowo do naszego kraju. W Ukrainie mieszka w jednej z miejscowości pod Kijowem. Złego słowa nie może powiedzieć na to, jak Polska ich przyjęła.
-Zapamiętam jak zaraz po przekroczeniu granicy lżej się zrobiło na sercu na widok wolontariuszy zachęcających do posiłków, ludzi podających środki czystości i inne potrzebne do życia przedmioty - mówi.
W Dworku Anna zapamiętał, że od razu wszyscy mogli skorzystać z pralek. Takie przyziemne rzeczy są ważne dla każdego uchodźcy na świecie.
- Mówimy, że pan Adam jest od wszystkiego. Jeśli jest jakikolwiek najdrobniejszy problem idziemy do niego i zaraz wszystko jest załatwione
- mówi Włodimir.
Oczywiście wciąż pamięta Kijów. Najgorsza była złośliwość Rosjan, którzy zrzucali bomby i odpalali rakiety wtedy, gdy najbardziej chce się spać, czyli przed porankiem - od piątej rano. W jego domu nie było schronu, ani piwnicy. Uciekali do niezamieszkałego domu. Teraz myśli o ludziach, którzy nie wyjechali . Zostali ze swoją rezygnacją, nie wiedzą gdzie i jak uciekać, nie mają pieniędzy, pomysłu, paszportu. Teraz przez granicę ukraińsko - polską można przejść bez żadnych dokumentów, ale w Kijowie tego nie wiedzą. Mają inne zmartwienia.
Uchodźcy z Ukrainy w Dworku Anna - zobaczcie galerię zdjeć
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?