MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Remont na porodówce: malowanie nad głowami pacjentek?

Marzena Sutryk [email protected]
W izbie przyjęć na oddziale położniczym sławieńskiego szpitala remont już się kończy.
W izbie przyjęć na oddziale położniczym sławieńskiego szpitala remont już się kończy.
- Właśnie odebrałem żonę ze szpitala, z oddziału położniczo - noworodkowego. Gdybym tego na oczy nie widział, to bym nie uwierzył - zaalarmował nas w poniedziałek wieczorem Czytelnik ze Sławna.

Wytknął, że w oddziale trwa remont, a w całym rozgardiaszu leżą ciężarne kobiety. Pojechaliśmy wczoraj na miejsce.

- Rodzenie dzieci podczas remontu, malowanie w tym czasie ścian i smród farby - to jeszcze idzie wytrzymać, ale szlifowanie ścian i centymetrowa warstwa kurzu, to już przesada - skarżył się mieszkaniec Sławna, który chce pozostać anonimowy. - Szczytem było przyjęcie mojej żony oraz innych kobiet w pomieszczeniu, gdzie pękła rura kanalizacyjna i sufit był zalany. Gdy podawałem żonie rzeczy do przebrania, zostałem zrugany przez ordynatora, że "jak śmiem podawać reklamówkę, przecież tam jest pełno zarazków". O odwiedzinach też można było zapomnieć, bo bakterie się przenoszą. To prawda, ale panujący na oddziale bałagan jest dopuszczalny? Łazienka też pozostawia wiele do życzenia. Woda leje się na boki przez dziurawy wąż, ślizgawica na posadzce, i w tym wszystkim ma się odnaleźć ciężarna kobieta?
Nasz Czytelnik dodaje, że jego żona pięć lat temu też rodziła w sławieńskim szpitalu i wówczas była zachwycona warunkami.

Wczoraj na miejscu w szpitalu zastaliśmy kartkę na drzwiach prowadzących do oddziału, która informuje, że do środka można wejść od strony oddziału noworodków.

- Bo tu remont jest w środku, nie da się przejść - machnęła ręką kobieta, która przyszła w odwiedziny do córki. Zagadnęliśmy pacjentki - młode mamy, które wyglądały akurat przez okno. Stwierdziły, że ich sala jest czysta i odświeżona i nic złego się nie dzieje.

Okazało się, że sale są już są po remoncie. W oddziale czuć farbę, ale to olejnica, którą pomalowano izbę przyjęć.
- Bo izba była w fatalnym stanie - powiedziała nam Renata Bukowiec, pełniąca obowiązki oddziałowej. - A podczas oświeżania sal nikomu tynk na głowę się nie sypał, ani nie kurzyło się wokół. W salach wtedy nie leżały pacjentki. Kobiety były przenoszone do sąsiednich pomieszczeń. Pomalowana sala były wietrzona przez tydzień, potem przez 24 godziny sterylizowana i dopiero wchodziły tam pacjentki. I tak było z każdą salą - zapeniła oddziałowa.

Według niej wyjściem z sytuacji byłoby całkowite zamknięcie oddziału, ale wtedy pacjentki musiałyby jechać do Koszalina. - Zapewne nie byłyby zadowolone. Ale przykro nam, że tak nas oceniono - stwierdziła Renata Bukowiec. - Bardzo przepraszaliśmy za te niedogodności, ale kiedyś to malowanie trzeba było zrobić. Jesteśmy mili, stajemy na głowie, by zapewnić pacjentkom godziwe warunki, a tu taka afera.
A co z łazienką? Usłyszeliśmy zapewnienie, że w planach jest remont.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!