Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierniki piekła babcia Dąbrowska. Jej receptura przetrwała wiek

Lech Klimek
Powrót do Polski po kilku latach pobytu na Półwyspie Apenińskim był dla Renaty i Marka Gawłów spełnieniem marzeń o własnym biznesie. O ich sukcesie zdecydowały stare receptury.

Pierniczki dostawaliśmy zawsze w listopadzie od babci Celiny, mamy Marka - opowiada Renata Gaweł. - Obdarowywała nas nimi bardzo obficie. Zawsze wieszaliśmy je na choince.

Teraz piernikową schedę od teściowej przejęła Renata i to właśnie ona, w swojej cukierni, piecze wspaniałe ręcznie zdobione pierniczki. Receptura jest prosta, dobra mąka, świeże jaja od dobrego dostawcy, miód wielokwiatowy, koniecznie z lokalnych pasiek, masło. - To podstawa, ale o smaku decyduje coś, co nazywa się przyprawą korzenną - opowiada. - Nie zdradzę, w jakich proporcjach mieszam składniki, ale mogę powiedzieć, że to kakao, cynamon, kolendra, imbir, goździki i trochę ziela angielskiego. Pierniczki po upieczeniu są ręcznie zdobione lukrem. Można je kupić nie tylko w Gorlicach, ale też choćby w Krakowie.

Mistrz się nie rodzi, mistrz musi wylać morze potu
Wszystko zaczęło się wiele lat temu, w 1986 roku. Wtedy to Renata po skończeniu szkoły cukierniczej otrzymała dyplom czeladnika. Z nim w ręku zaczęła naukę w technikum, ale też otworzyła swój pierwszy słodki biznes. - No tak, chodziłam do technikum, a równocześnie zaczęłam produkcję lodów włoskich - stwierdza z uśmiechem. - Miałam niespełna 18 lat, gdy zatrudniłam pierwszego pracownika.

Po maturze pracowała w kilku gorlickich ciastkarniach i cukierniach. Nabierała doświadczenia. Wielkim przełomem w jej zawodowym życiu, choć nie tylko, była decyzja o wyjeździe w Włoch. - To był taki skok na bardzo głęboką wodę pływaka, który dość średnio w sumie jeszcze pływał - opowiada. - Pojechałam tam w 2001 roku, początkowo sama, ale po dwóch latach dołączył do mnie mąż Marek z dziećmi. Nie wiedziałam tak do końca, co mnie tam czeka i jak się to skończy - dodaje.

Początki nie były łatwe. Pracowała w małych cukierniach, ale też pizzeriach, wszędzie podpatrując pracę włoskich szefów i ich styl pracy. Z czasem nabrała doświadczenia, opanowała język i mogła szukać większych wyzwań. Takim była praca u boku mistrza świata cukiernictwa Claudio Recenti. - To był przełomowy moment w mojej karierze cukierniczej - opowiada. - Choć oczywiście praca w renomowanej cukierni Principe była jak bieg maratoński - uśmiecha się Renata.

Z ziemi włoskiej do Polski
Z Włoch wrócili z zamiarem pracy w biznesie, który Renata znała najlepiej, w słodkościach. - Przed powrotem kupiliśmy trochę maszyn cukierniczych we Włoszech, a tu na miejscu znaleźliśmy dobry lokal, choć wymagający remontu - relacjonuje.

W lutym 2009 roku pierwsze wyroby cukiernicze trafiły do klientów. - Chciałam zachować ten sam smak ciast, jaki pamiętałam z Włoch, dlatego sprowadzamy większość półproduktów z tamtego rynku. To głównie wina, likiery i rumy do produkcji kremów, ale też oryginalne włoskie marmolady - opowiada.

Siły całej rodziny skoncentrowali wokół cukierni. Renacie w pracy stale pomaga Marek. Od pomocy nie uchylają się też synowie Tobiasz i Konrad. - Ta rodzinna praca bardzo nas wzmacnia i pomaga przezwyciężać trudności - mówi.

Warto marzyć

Wielkim marzeniem rodziny jest, by kiedyś jej słodkości można było kupić w znanych delikatesach Dallmayr. - Wiem, że to długa droga, ale wiem też, że marzenia się spełniają - z przekonaniem mówi Marek. - Mogą, pod warunkiem że się je ma. Gdy zakładaliśmy w Gorlicach cukiernię, marzyliśmy, żeby można było kupić nasze ciasta w innych miastach i to już mi się spełniło. Jesteśmy pewni, że ciężką pracą osiągniemy wszystko - kończy.

Firma to teraz dwie hale produkcyjne. W jednej powstają wspaniałe włoskie ciasta. W drugiej ciasteczka. Nie tylko pierniczki. Wielkim przebojem są też ciasteczka cynamonowe.

W cukierni Renaty i Marka powstaje też produkt mający lokalne akcenty - marcepanowo-pomarańczowe ciasteczka z Kasztelu. Hitem jest piernik babci Heleny Dąbrowskiej. - Nie bez powodu taka nazwa. W moim rodzinnym domu wszystkie kobiety mają rękę do pieczenia, szczególnie do pierników właśnie. Pamiętam ten babci Heleny, który gościł na naszym stole zawsze przy okazji świąt. Z tego oryginalnego przepisu z początku XX wieku powstaje ten sprzedawany w naszej cukierni - chwali się Marek.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska